Naciski i spiski
Moody’s to kolejna z agencji ratingowych o których głośno w ostatnim czasie. Tym razem za sprawą zapowiedzi obniżenia - w bliżej nieokreślonej przyszłości - oceny naszej wiarygodności gospodarczej w związku z nadmiernym deficytem budżetowym. Niezależnie od zapowiedzi ministra finansów planowany na ten rok deficyt będzie niższy od zakładanego.
Wartość produkcji sprzedanej i wolumen wymiany handlowej przekroczyły najbardziej optymistyczne prognozy. Stopy procentowe i inflacja są pod kontrolą, a sektor bankowy w niedawnych stres testach uzyskał jedne z najlepszych w Europie wyników. Stabilność polityczna w połączeniu z prognozą wzrostu gospodarczego, pomimo wszelkich korekt, stawiają nas w gronie europejskich liderów.
Gdy dodać dodatni bilans wymiany towarowej z najważniejszym partnerem gospodarczym tj. Niemcami, naturalnym staje się pytanie o co u diaska chodzi?! Celnie ujął to prezes Narodowego Banku Polskiego prof. Marek Belka. Tyleż stanowczo, co wyraziście stwierdził „jestem zdumiony i zniesmaczony”. Rynek zareagował natychmiastowym spadkiem notowań giełdowych i osłabieniem złotego.
Trudno uznać w tym stanie rzeczy, że nic się nie stało. Cóż powinien uczynić rząd? Może wypowiemy wojnę jakiemuś zasobnemu w surowce krajowi, którą po krótkiej kampanii zakończymy podpisaniem lukratywnych kontraktów? A może wystarczy zadeklarować, że odstąpimy od eksploracji złóż gazu łupkowego, wiążąc się na kolejne pięćdziesiąt lat z dostawcami zza wschodniej granicy? Może wreszcie nasilić należy demonstracje Ruchu Oburzonych?
„Gdy rozum śpi, budzą się demony”. To stwierdzenie zdaje się nabierać nowego sensu. Już nie ponadnarodowe konglomeraty finansowe, lecz agencje, które same dawno straciły wiarygodność rozdają cenzurki. Za ile i na czyją rzecz? Odpowiedź warta Nobla. Pytanie tylko w dziedzinie ekonomii, czy literatury z gatunku science, a może raczej political fiction?