Na rynkach wschodzących można jeszcze zarobić
Ta korzystna dla rynków wschodzących prognoza walutowa ma dwa źródła. Pierwsze – w USA. Drugie – w samych gospodarkach rozwijających się.
Dolar wytracił impet
Zasadniczy wpływ na kurs każdej waluty mają polityka pieniężna prowadzona przez bank centralny oraz poziom inflacji w danym państwie. W USA inwestorzy spodziewają się jeszcze maksymalnie dwóch podwyżek stóp procentowych. Najbliższa, czerwcowa jest praktycznie pewna. Amerykański bank centralny nie ma jednocześnie powodów, żeby podnosić stopy procentowe szybciej, niż to dotąd komunikował. Przemawiają za tym dwa argumenty. Po pierwsze w kolejnych kwartałach gospodarka USA nie będzie się rozwijała na tyle dynamicznie, aby zaszła konieczność jej gwałtownego schłodzenia poprzez podniesienie kosztu pieniądza. Po drugie wyhamowanie wzrostu cen surowców powinno utrzymać w ryzach inflację.
Umacnianie się lokalnych walut zwiększa zyski z inwestycji
Do niedawna dynamika PKB w wielu krajach rozwijających się rosła dość powoli. W ostatnim czasie perspektywy wzrostu dla części gospodarek wschodzących istotnie się poprawiły. Widoczny jest również napływ kapitału zagranicznego na rynki emerging markets. Oba te czynniki sprawiają, że wybrane waluty lokalne umacniają się, zwiększając zyski z inwestycji w tych krajach.
Korzyści z aprecjacji walut mogą odczuć posiadacze jednostek funduszy inwestycyjnych operujących na rynkach wschodzących – akcyjnych, obligacyjnych i absolute return. Rosnąca różnica kursowa jest szczególnie atrakcyjna dla inwestorów lokujących oszczędności za pośrednictwem funduszy obligacji. W ich przypadku „walutowy dopalacz” jest w stanie podwoić, a nawet potroić nominalnie niewielki zysk wynikający ze wzrostu cen danych papierów.
Oczywiście, nie wszystkie rynki wschodzące oferują równie wysoki potencjał. Turcja, RPA czy Chiny (pomimo znanych czynników ryzyka) prezentują się dużo bardziej atrakcyjnie niż chociażby Indie czy Brazylia, które mają za sobą silne wzrosty. Nie zmienia to jednak faktu, emerging markets mogą być dobrym kierunkiem dla inwestorów, którzy część pieniędzy chcą zainwestować poza wciąż atrakcyjną inwestycyjnie Europą.
Radosław Piotrowski
Union Investment TFI