Mieszane dane o produkcji
Jesteśmy już po publikacjach indeksów PMI w Europie. Dziś jeszcze uwagę zwróci publikacja wstępnego odczytu indeksu PMI w USA o 15.45 (konsensus: 55,7) oraz dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA o 16.00 (konsensus: -0,4 proc. mdm).
Polska
Dane napływające z przemysłu i budownictwa mają mieszany wydźwięk. Nie widać w nich objawów jakiejś szeroko zakrojonej słabości gospodarki, ale jednak widać, że kilka czynników wciąż osłabia aktywność i może wesprzeć decyzję o obniżce stóp procentowych. Produkcja przemysłowa wzrosła o 2,3 proc. rok do roku, wobec 1,7 proc. w czerwcu. Zmiana miesiąc do miesiąca wyniosła 1,1 proc., wobec 0,4 proc. w czerwcu. Widać zatem pewną poprawę, choć wciąż są to wyniki słabsze niż można było oczekiwać po przemyśle jeszcze kilka miesięcy temu. Co ciekawe, wręcz skokowo wzrosła produkcja samochodów i innych pojazdów – aż o 14 proc. rok do roku w lipcu wobec 4,4 proc. w czerwcu oraz 8 proc. miesiąc do miesiąca wobec spadku o 1,1 proc. w czerwcu. Czyli popyt w ważnej polskiej branży eksportowej przyspiesza. Ale jednocześnie produkcja żywności jest słaba, co jest związane z sankcjami nałożonymi przez Rosję. Wciąż słabo wygląda sytuacja w budownictwie, gdzie produkcja wzrosła zaledwie o 1,1 proc. rok do roku w lipcu wobec wzrostu o 8 proc. w czerwcu. Wkrótce powinno ruszyć więcej robót publicznych, jest też szansa na większą aktywność w mieszkaniówce. Ale to wkrótce. Dziś mamy stagnację.
Podsumowanie: Przemysł i budownictwo są w przejściowym dołku; przemysł powoli z niego wychodzi, budownictwo – nie.
Ceny producentów wciąż są na głębokim minusie, co powinno stanowić kolejny mały argument za obniżeniem stóp procentowych. W lipcu ceny producentów spadły o 2 proc. rok do roku, wobec spadku o 1,8 proc. w czerwcu i wobec konsensusu rynkowego na poziomie 1,8 proc. W ujęciu miesięcznym ceny w lipcu nie zmieniły się, wobec spadku o 0,1 proc. w czerwcu. Za część tego spadku odpowiada za pewne cała historia związana z cenami żywności – sankcje, dobre zbiory itd. Ale to nie jedyny powód. Wciąż niska jest presja płacowa, a jednocześnie popyt krajowy rośnie w umiarkowanym tempie. Co więcej, firmy za granicą, głównie w strefie euro, ograniczają koszty, co wywiera presję konkurencyjną na polskich producentów – tak trendy deflacyjne przenoszą się z zachodu do Polski. To wszystko ma implikacje dla inflacji w cenach konsumentów. Patrząc historycznie, ceny towarów i usług konsumpcyjnych ożywiały się kilka-kilkanaście miesięcy po cenach producentów (patrz wykres obok). Na razie ceny producentów nie wykazują oznak odwrócenia trendu, więc najbliższy rok upłynie nam pod znakiem bardzo niskiej inflacji. Dla banku centralnego to może być zielone światło do obniżenia kosztu pieniądza.
Podsumowanie: Słabość cen producentów to kolejny mały argument za cięciem stóp procentowych.
Rynek
Wczoraj kurs złotego do euro był stabilny, podobnie jak notowania polskich obligacji. Uwaga skupiła się za to na dolarze. Ponieważ w zapiskach z ostatniego posiedzenia Fed znalazło się trochę jastrzębich sygnałów, dolar uległ istotnemu umocnieniu – zarówno wobec euro jak i złotego. Tempo poprawy na amerykańskim rynku pracy zaskoczyło Fed in plus i może doprowadzić do wcześniejszej podwyżki stóp procentowych. Trzeba jednak pamiętać, że takich epizodów rzekomo przyspieszającego tempa zatrudnienia było już sporo i za każdym razem tempo to powracało do umiarkowanej pokryzysowej średniej. Warto też dostrzec, że nie doszło do wyprzedaży polskich aktywów po sygnałach z Fed. Wrażliwość na dane z USA
Podsumowanie: Fed umocnił dolara, ale kurs złotego do euro nie zareagował istotnie.
Ignacy Morawski
Główny Ekonomista
BIZ Bank