Kultura średniowiecznego folwarku
Prof. Dr hab. Janusz Hryniewicz, socjolog i znawca teorii zarządzania ocenia, że 75 proc. polskich korporacji, małych i średnich firm, organizacji biznesowych oraz urzędów ma "kulturę średniowiecznego folwarku".
Ludzie przychodzą do pracy, na wszelki wypadek nie pytają, co maja robić, żeby nie usłyszeć czegoś przykrego, nie rozmawiają o tym, jak się pracuje, bo po co zwracać na siebie uwagę. Komunikacja odbywa się zwykle jednokierunkowo i tylko w dół. Z jednej wiec strony jest nieograniczona władza i dystans, z drugiej – pełne posłuszeństwo, oczekiwanie „opieki”, serwilizm i podwójna etyka – oto „kultura folwarczna”.
Jacek Santorski, psycholog biznesu tłumaczy, że nie znaczy to, że jesteśmy tak do bólu anachroniczni, a w naszych _firmach panuje totalne chamstwo, amatorszczyzna i prostactwo. Można zaobserwować również prowadzone z wdziękiem „folwarki biznesowe”. Większość polskich miliarderów z pierwszej „dwudziestki” rankingowej „Wprost” posiada takie folwarki. Z najnowszymi technologiami, ze światowa inteligencją i… z wdziękiem. Bardzo wiele małych firm to dwory ich założycieli, którzy tak jak Steve Jobs, współtwórca Apple Inc. wkładają całe serce w realizację swojej wizji, mają swoich wyznawców, którzy dążą za nimi. Dlatego element folwarczności nie jest jednoznacznie pejoratywny. To po prostu nasz styl tworzenia organizacji, która – jak wynika z badan – czasami może być wielka, licząca 1000 osób, stanowi dwór jednej dobrej pani czy dobrego pana. Kłopot zaczyna sie wtedy, jeżeli ta dobra pani czy dobry pan są zbyt kapryśni bądź mało otwarci na zmiany, które zachodzą na świecie i zaczynają powstrzymywać rozwój swojej organizacji.
Jest jeden newralgiczny moment – prosta powtarzalna produkcja towarów lub usług przestaje być źródłem sukcesu – ostrzega J. Santorski. Nie chodzi w tym przypadku tylko o robienie łopat, bank też może oferować proste produkty, jeden kredyt, jeden depozyt w kilku wariantach, do tego jakiś marketing. Jeżeli mamy zacząć działać innowacyjnie, konkurować wartościami dodanymi, wtedy nasz dwór przestaje działać skutecznie. Bo we dworze ludzie raczej słuchają, niż mówią, raczej podporządkowują się, niż zgłaszają inicjatywy, raczej ukrywają błędy i zamiatają je pod dywan z nadzieją, że nikt się nie dowie. Z badan wynika, że tylko 20 proc. przedsiębiorstw – mogą to być małe butiki biznesowe bądź duże korporacje zachodnie czy rodzime – jest prowadzone bardziej na zasadzie nowoczesnego przywództwa niż dyktatury. Przypomina drużynę. To w nich pracownicy zawołają z zaufaniem: JEST BŁĄD, bo wiedzą, że nikt ich nie będzie łajał, tylko wspólnie z menedżerem poszukają rozwiązania. Razem wykorzystają swoje przewagi intelektualne oraz słabości rywali dla osiągnięcia sukcesu. Polska jest na samym koniuszku Europy, jeżeli chodzi o innowacyjność. Jeżeli mamy przejść przez turbulencje kryzysu, który potrwa jeszcze ładnych kilka lat – radzi nam J. Santorski, musimy zachowywać się twórczo, elastycznie, by odnieść strategiczny sukces. Z tego punktu widzenia folwark czy dwór, nawet dobrze prowadzony, powinien zamienić się w znakomitą drużynę.