Kotwice demokracji
Zanim pojawił się nieszczęsny sześciopak, określenie kotwice zarezerwowane było w publicystyce dla kwestii z obszaru makroekonomii, dyscypliny budżetowej etc. Skoro jednak rytm demokracji coraz częściej wyznacza czwarta władza i sondażownie, pomyślałem, że warto przyjrzeć się, co powoduje nie tylko zanik publicznego dyskursu, ale osłabienie instytucji demokratycznego państwa i spadek, już nie tyle popularności, ile zaufania do tychże - to zresztą najłagodniejsze określenia na opis stanu rzeczy, którego jesteśmy obserwatorami - tyleż bezradnymi, co biernymi. Właśnie - biernymi - jakże bowiem inaczej interpretować fakt, że 45 procent uprawnionych do głosowania nie bierze udziału w wyborach.
Co zresztą nie przeszkadza, z bożej łaski wybrańcom narodu, powoływać się na Polaków – w każdej sprawie i o każdej porze ( w każdym sporze). Co w małych ojczyznach? Wcale nie lepiej, jeśli przytoczyć za dzisiejszą prasą, że samorządowi urzędnicy wyłaniani w drodze demokratycznych wyborów, rozdają wszelkie benefity wedle kryteriów niejasnych, kumoterskich, lub wręcz korupcyjno-kryminalnych…
Wreszcie wspomniane sondaże. Ich rola informacyjno – korygująca została zastąpiona dążeniem do jak najlepszych notowań, co zaprzecza samej idei. Kiedy bowiem i jak dialogować z wyborcą o trudnych, lecz koniecznych reformach, skoro jesteśmy, albo na fali wznoszącej, albo utrzymujemy stan posiadania, albo właśnie zanotowaliśmy kolejną stratę. Za moment okaże się, że wszystko w nogach, płucach i głowach naszych piłkarzy… To jednak z definicji nie może być kotwica, bo Oni, niesieni naszym śpiewem, mają oderwać nasze myśli od codziennej bylejakości, której na imię demokracja fasadowa.