Konkluzje i konfuzje
W efekcie ustaleń ekspertów fonoskopijnych z Krakowa zidentyfikowano kolejne wypowiedzi zarejestrowane w kokpicie prezydenckiego Tupolewa podczas lotu do Smoleńska. Wynika z nich, że komendy przypisywane dowódcy sił powietrznych wydawał drugi pilot, major Grzywna. Co więcej, odczyty wskazań przyrządów wskazują na ich prawidłowe wyskalowanie. W tym stanie rzeczy tracą moc i oparcie dowodowe tezy raportu Komisji Millera stwierdzające, ze obecność ś.p. generała broni Andrzeja Błasika w kabinie pilotów naruszała zasadę "cichego kokpitu, stanowiąc element dystrakcyjny..".
Otwiera to pole kolejnym hipotezom śledczym, które, jak mniemam, prokuratura rozpatrzy z należną randze sprawy starannością. Niezależnie od tego na ile racje psychologiczne, na ile zaś polityczne, każą ujawnione, czy raczej wykluczone fakty rozgrywać politycznie.
O ile powoływanie nowej Komisji nie znajduje formalnych, bądź merytorycznych podstaw, o tyle wypowiedzi jej członków i samego przewodniczącego Jerzego Millera budzą zakłopotanie i sprzeciw. Nikt nie podważa ich dobrej woli i profesjonalizmu. Jednak oba te przymioty zakładać muszą umiejętność przyznania się do błędu w ocenie uzyskanych dowodów, nadinterpretację, albo zwykłe zasugerowanie się tezami przyjętymi w raporcie MAK-u.
Dopóki rzecz cała nie zostanie nazwana po imieniu harcować bezkarnie będzie nie tylko profesor Binięda, ale wszyscy Ci, którzy z tragedii smoleńskiej uczynili oręż w politycznej walce.