Inwestycje: To walka z samym sobą, a nie z rynkiem

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

kf.2010.k3.foto.13.a.200xInwestor rzadko chce pogodzić się z myślą, że po prostu zajmuje się nie tym, co powinien. Najczęściej wmawia sobie, że kolejne książki, czy też szkolenia sprawią, że zacznie zarabiać pieniądze. Tymczasem być może tkwi już po uszy w długach i ma za małe kapitały, aby móc racjonalnie zarządzać ryzykiem.

Marek Rogalski

Co gorsza, takiemu inwestorowi brakuje niezależnego wsparcia, gdyż nikomu nie zależy na tym, aby wyzwolił się ze swojego nałogu. Rynki finansowe to potężny biznes, na którym na pewny zysk może jednak liczyć tylko pośrednik.

Pamiętam, jak w połowie lat 90. niektórzy inwestorzy wspominali o czarnej wołdze, która w tajemniczych okolicznościach prowadziła do nadzwyczajnych zmian na warszawskiej giełdzie. Wtedy była to jeszcze aluzja do poprzedniego systemu, którą obecnie zastąpiły określenia: Oni, szwagry, fut-mafia (dotyczy kontraktów terminowych na giełdzie w Warszawie). Słowem teorie spiskowe dziejów zawsze są modne, bo w dość prosty sposób przerzucają nasze porażki na inne, tajemnicze siły. Psycholodzy powiedzą, że to trochę jak syndrom pechowca – w dużej mierze jest nakręcany przez naszą psychikę. I to ona każe nam nadal inwestować na rynku (choć może lepszym określeniem jest słowo „grać”), mimo że być może powinniśmy z tego zrezygnować. Rynki terminowe, w tym forex, to „jednoręcy bandyci XXI wieku”, przynajmniej dla dużej rzeszy inwestorów. Wystarczy spojrzeć w statystyki – ponad 90 proc. z nich żegna się ze swoim kapitałem w ciągu kilkunastu miesięcy. Ci, którzy są w stanie się utrzymać, przechodzą trudną drogę. Nauka, nauka i jeszcze raz nauka – tak można streścić działania, które mogą zająć im nawet lata. Dobry inwestor na poznanie wszystkich schematów i modeli mogących wpływać na rynki finansowe potrzebuje czasu. Sam przeżyłem w swojej karierze 4 załamania rynku i 3 potężne hossy – każda była inna, chociaż sporo było podobieństw. Wszystkie charakteryzowała chciwość i głupota tłumu. Inwestorzy nie chcą nawet słyszeć o tzw. punkcie odniesienia, który jest zwykłą najprostszą matematyką. Przykład? Po przyznaniu Polsce prawa do organizacji mistrzostw Euro 2012 na wiosnę 2007 r. zapanował istny szał na spółki budowlane i deweloperskie. Tymczasem te firmy już wcześniej podrożały o kilka razy za sprawą hossy na rynku nieruchomości. A każdy trend kiedyś się kończy, i to z reguły wtedy, kiedy tak zwana większość się tego nie spodziewa. Ten, kto kupuje akcje firmy po ich wzroście o 400, czy 500 proc. w ciągu kilkunastu miesięcy, może śmiało nazwać siebie frajerem, albo jak mówią starzy giełdowi wyjadacze – dawcą kapitału. Ktoś musi przecież dopełniać trendy na rynkach. Z reguły są to ci, u których racjonalne myślenie ustąpiło miejsca emocjom i chciwości. Kiedy widzi się silne zwyżki, to wyobraźnia szybko rysuje nam piękne i bogate obrazy… Przy tym włącza się klasyczna naiwność, że to nie ja będę tym ostatnim, który gasi światło. Tylko później powraca stare pytanie: dlaczego ja?

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI