Inwestorzy nadal poddawani stress-testom
Inwestorzy poddawani są presji tych samych czynników. Amerykańskiej przepychanki o limit zadłużenia i reakcji na działania agencji ratingowych wobec Grecji. Warszawska giełda wciąż razi słabością.
Początek poniedziałkowej sesji na Wall Street mógł napędzić inwestorom trochę strachu. Po neutralnym otwarciu indeksy gwałtownie ruszyły w dół, tracąc po około 1 proc. Na szczęście do kontynuacji przeceny, która mogłaby grozić małą paniką nie doszło. Byki dość szybko wzięły się w garść i w ciągu kilku godzin odrobiły straty niemal w całości. W przypadku S&P500 do szczęścia zabrakło zaledwie jednego punktu. W końcówce ponownie inicjatywę przejęły niedźwiedzie, ale zbyt wiele już osiągnąć nie zdołały. Dow Jones zniżkował ostatecznie o 0,7 proc., a Nasdaq i S&P500 straciły po 0,56 proc.
Trwająca przez większą część poprzedniego tygodnia wspinaczka indeksów została powstrzymana, ale na razie większej szkody rynek nie doznał. Można jedynie zauważyć, że dla S&P500 poważny opór znajduje się w okolicach 1345 punktów. Indeks nie może sobie z nim poradzić już czwarty tydzień z rzędu. Jego chwilowe pokonanie prowokowało podaż do większej aktywności. Być może byki potrzebują większego rozpędu, by skutecznie tę barierę zaatakować. A warunki do jego nabrania są bardzo dobre. Dopóki nie pojawią się pierwsze bardziej wyraźne oznaki wyjścia z budżetowego impasu, prawdopodobieństwo dalszych spadków jest bardzo wysokie. Jeśli nie będą one zbyt gwałtowne, a rozwiązanie kwestii limitu zadłużenia nadejdzie w porę, następujący po nim rajd może z łatwością poprowadzić wskaźniki na nowy szczyt. Poprzedni jest zaledwie 20 punktów wyżej.
W najbliższym czasie dane makroekonomiczne nie będą mieć decydującego wpływu na sytuację na rynkach, ale też nie przejdą bez echa. Dziś poznamy indeks cen domów w amerykańskich metropoliach, wielkość sprzedaży domów oraz wskaźnik zaufania konsumentów. W przypadku wszystkich tych danych oczekuje się niewielkiego pogorszenia w porównaniu do poprzedniego miesiąca.
Dziś w Azji wyraźna poprawa nastrojów. Na godzinę przed końcem sesji Nikkei zyskiwał 0,6 proc., a wskaźniki w Hong Kongu i na Tajwanie szły w górę po 1 proc. Shanghai B-Share rósł o 0,6 proc., a Shanghai Composite zyskiwał 0,2. Po około 0,2 proc. zwyżkowały także rano kontrakty na amerykańskie indeksy. To daje szansę na spokojny i lekko wzrostowy początek handlu w Europie, jednak byki na zbyt wiele liczyć nie mogą. Dotyczy to w szczególności byków w Warszawie, bowiem nasze indeksy wciąż zachowują się bardzo słabo i trudno się spodziewać, by nagle miało się to zmienić.
Komentarz przygotował
Roman Przasnyski, Open Finance