Greckiego referendum nie będzie
Grecki premier Georgios Papandreou stwierdził, że jego zamiarem w ogóle nie było zorganizowanie referendum w sprawie nowego pakietu pomocowego dla kraju. Jego poniedziałkowe oświadczenie miało jedynie zmusić opozycję do poparcia zatwierdzonych tydzień temu planów redukcji greckiego długu znajdującego się w rękach prywatnych inwestorów.
Szalony plan szefa rządu niewątpliwie powiódł się, gdyż wczoraj lider opozycyjnej Nowej Demokracji Antonis Samaras przyznał, że jego partia poprze postanowienia z ostatniego szczytu UE. Wcześniej sprzeciwiał się on surowym reformom finansów państwa, domagając się większych działań dla pobudzenia wzrostu bazujących na obniżkach podatków. Papandreou dodał, że jest gotowy opuścić stanowisko, jeśli jego rząd otrzyma wotum zaufania w parlamencie (głosowanie około północy), tak aby możliwe było utworzenie nowego rządu jedności narodowej. Tym samym huragan, jaki w poniedziałek nad rynkami finansowymi rozpętał premier Grecji, okazał się zwykłym politycznym szantażem.
Przykre jest jednak to, że koszty politycznych niesnasek muszą ponosić wszyscy inwestorzy. Do pełni szczęścia brakuje teraz tylko wygranego wotum zaufania rządu, co nadal nie jest pewne, gdyż rządzący Socjaliści mają tylko 152 miejsca w 300-osobowym parlamencie. Negatywny wynik głosowania będzie oznaczał konieczność zorganizowania przyspieszonych wyborów parlamentarnych, a tymczasowy brak rządu stwarzałby niepotrzebne ryzyko polityczne. Szanse takiego rozwiązania są jednak niewielkie z uwagi na propozycję utworzenia wspólnego rządu z opozycją.
Wczoraj Europejski Bank Centralny nieoczekiwanie obciął benchmarkową stopę procentową o 25 punktów bazowych do 1,25 proc., jednocześnie pozostawiając otwartą furtkę do dalszych cięć. Prezes EBC Mario Draghi wskazał, że jest bardziej skłonny do obniżania kosztu pieniądza niż drukowania pieniądza w celu wzmocnienia wzrostu gospodarczego (styl Fed). Dodał, że kryzys zadłużenia w strefie euro tłumi ożywienie gospodarcze i możliwe jest wystąpienie „łagodnej recesji”. Zdaniem EBC Inflacja nie stanowi problemu, pomimo jej wysokiego poziomu (3 proc. r/r w październiku przy celu inflacyjnym w pobliżu 2 proc.), gdyż tempo wzrostu cen w kolejnych miesiącach będzie słabnąć głównie za sprawą statystycznego efektu bazy i słabnącego wzrostu gospodarczego. Decyzja o obniżce była jednomyślna, wskazując na postrzeganie przez bank sytuacji, w jakiej znalazła się Europa. Zgodność Rady Zarządzającej oznacza z dużym prawdopodobieństwem, że w przyszłym miesiącu możemy być świadkami kolejnej obniżki. Działania te będą wspierać strefę euro i tak też zostały wczoraj odebrane (wzrosty na europejskich giełdach, aprecjacja euro). Choć część komentatorów oczekuje większej roli EBC w wyciąganiu strefy euro z kryzysu, to jednak Draghi wykluczył rolę banku jako pożyczkodawcy ostatniej instancji, dodając, że odpowiedzialność za stabilność fiskalną państw jest po stronie polityków. Tym samym dał do zrozumienia, że rządy nie powinny ślepo liczyć na zewnętrzną pomoc.
W piątek rynki finansowe, uspokojone odwołaniem referendum w Grecji, powinny zmierzać w pozytywnej atmosferze do końca tygodnia. W kalendarzu dzisiejszych publikacji na pierwszy plan wysuwa się miesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy. W październiku liczba nowych miejsc pracy w sektorze pozarolniczym powinna zwiększyć się o 95 tys. wobec przyrostu o 103 tys. we wrześniu. Dynamika wzrostu jest wciąż zbyt niska, aby obniżyć stopę bezrobocia z obecnego poziomu 9,1 proc., jednak z drugiej strony comiesięczne wartości są dalekie, by wskazywać na recesyjny stan amerykańskiej gospodarki.
Konrad Białas
Dom Maklerski AFS