Giełdy wpatrzone w usługowy barometr
Przebieg wtorkowego handlu będzie w dużej mierze zależeć od publikacji dotyczących kondycji sektora usług. Informacje z Chin i Indii nie są optymistyczne. Trudno spodziewać się pozytywnych rewelacji z naszego kontynentu. O lasach sesji mogą przesądzić wieści zza oceanu.
Poniedziałkowa sesja przyniosła kontynuację wzrostów na Wall Street. Jednak widoczne jest zróżnicowanie sytuacji na amerykańskim parkiecie. Dow Jones zyskał 0,27 proc. i znalazł się zaledwie 50 punktów od rekordu wszechczasów. S&P500 zwyżkował o 0,46 proc., jednak w jego przypadku obraz rynku jest nieco gorszy. Z krótkoterminowego punktu widzenia nie można mówić o wyraźnej tendencji wzrostowej. Indeks robi wrażenie, jakby szykował się do długo wyczekiwanej korekty.
O motywach, jakimi kierują się inwestorzy, wnioskować można z przebiegu wczorajszego handlu za oceanem. W pierwszej części sesji dominowały niedźwiedzie, wykorzystujące zapowiedź chłodzenia chińskiego rynku nieruchomości, między innymi poprzez zacieśnianie polityki pieniężnej. Druga część należała do byków, bazujących na wypowiedzi wiceprezes Fed Janet Yellen, która opowiedziała się za kontynuacją ilościowego luzowania polityki pieniężnej.
W Europie nastroje wczoraj nie były najlepsze, choć trudno podać konkretny powód takiego stanu rzeczy. Z czasem sytuacja nieco się poprawiła. Wskaźnikowi giełdy paryskiej udało się nawet wyjść nad kreskę. Pozostałe indeksy kończyły dzień na niewielkich minusach. Perspektywy są bardzo niepewne. Dziś sporo danych makroekonomicznych, po których trudno się spodziewać optymizmu. Chwilowo przycichły obawy związane z Włochami, ale w każdym momencie można się spodziewać ich powrotu. O kłopotach przypomina Cypr, czekający na międzynarodową pomoc. Warto zauważyć, że wczoraj poza Paryżem, zwyżki miały miejsce w Madrycie, Rydze, Tallinie i Stambule, a więc na rynkach ryzykownych lub wschodzących.
Na giełdach azjatyckich nastroje wyraźnie się poprawiły i po poniedziałkowych silnych spadkach nie było już dziś ani śladu. Na większości parkietów zwyżki nie przekraczały jednak kilku dziesiątych procent. W Bombaju i w Szanghaju wzrosty przekraczały 1 proc. (Shanghai Composite rósł o ponad 2 proc.). Chęć odreagowania przeważyła nad chłodną kalkulacją, bowiem kolejne dane makroekonomiczne nie były pocieszające. W lutym indeks PMI dla usług spadł w Chinach z 54 do 52,1 punktu, a w Indiach z 57,5 do 54,2 punktu.
Tuż po rozpoczęciu sesji zacznie się seria informacji o kondycji usług w krajach strefy euro. W przeważającej liczbie przypadków spodziewane jest pogorszenie się wskaźników. Większość z nich pozostaje poniżej krytycznego poziomu 50 punktów. Wyjątkiem są Niemcy i Wielka Brytania. Przed południem poznamy styczniową dynamikę sprzedaży detalicznej w strefie euro. Oczekuje się kolejnego spadku, tym razem o 2,9 proc. (w grudniu ubiegłego roku sprzedaż była niższa o 3,4 proc.). Wszystkie te informacje mogą w sposób istotny wpłynąć na sytuację na giełdach.
Na półtorej godziny przed zakończeniem handlu na naszym kontynencie opublikowany zostanie wskaźnik aktywności w amerykańskich usługach. Jego wysokość „ustawi” końcówkę sesji. Oczekuje się jego niewielkiego spadku z 55,2 do 55 punktu. Tak niewielka różnica między wartością poprzednią a oczekiwaną sprawia, że w przypadku większych różnic reakcja rynku może być dynamiczna.
Kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy rano pozostawały po kilkanaście setnych procent pod kreską, sugerując co najwyżej neutralne rozpoczęcie handlu na giełdach naszego kontynentu.
Dziś, na szczęście dla naszego rynku, żadna z większych spółek nie publikuje raportu finansowego. Te, które zrobiły to do tej pory, przyniosły większe lub mniejsze rozczarowania (Telekomunikacja Polska, PKN Orlen, KGHM, PKO, Synthos). Ich konsekwencją była kontynuacja spadkowej tendencji, szczególnie widoczna w przypadku WIG20. Wypada jedynie mieć nadzieję, że wreszcie doczekamy się lepszych wieści.
Roman Przasnyski
Open Finance