Frankfurt i Warszawa szykują się do korekty, Wall Street się waha
Wtorek był drugim spadkowym dniem dla DAX-a i WIG20. Oba indeksy najwyraźniej mają skłonność do rozpoczęcia korekty. S&P500 po poniedziałkowej zniżce poszedł wczoraj lekko w górę, ale można mieć wątpliwości, czy będzie kontynuował ruch w górę, czy wręcz przeciwnie. Na sytuację istotny wpływ będą mieć dziś banki centralne oraz chiński urząd statystyczny. W tle wciąż mamy Grecję, która w każdej chwili może wyjść na pierwszy plan.
Wydaje się, że powodem, czy raczej pretekstem do wczorajszych pokaźnych spadków na głównych parkietach europejskich, były właśnie pogłoski dotyczące rzekomych przygotowań Grecji do ogłoszenia plajty. Nieśmiałym potwierdzeniem tych domysłów mogła być przekraczająca 2 proc. zniżka indeksu w Atenach. Jak będzie, przekonamy się już wkrótce, a na razie niedźwiedzie mają dyżurną kartę w ręku i wczoraj z niej skorzystały.
Dziś będą mieć atuty z nowego rozdania, ale przebieg rozgrywki nie jest oczywisty. Fakt, że chińska gospodarka wzrosła w pierwszym kwartale o zaledwie 7 proc., powinien nastrajać inwestorów podażowo, ale przeciwwagą mogą być rachuby dotyczące działań Ludowego Banku Chin. Rozczarowujące były także dane o produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej oraz inwestycjach w największych miastach.
Czasu na zastanawianie się nad informacjami z Chin nie będzie zbyt wiele, bo uwagę zaraz zaczną przyciągać dane o inflacji we Francji i Niemczech, a wczesnym popołudniem konferencja po posiedzeniu Europejskiego Banku Centralnego. Prawdopodobnie Mario Draghi będzie zachwalał pierwsze efekty skupowania obligacji i roztaczał wizję rychłej poprawy sytuacji w gospodarce strefy euro. Jest szansa, że inwestorzy ten ton podchwycą, ale pewności nie ma. Można raczej stawiać na to, że zaczekają z poważniejszymi decyzjami do publikacji serii danych makroekonomicznych ze Stanów Zjednoczonych, a komplet informacji będą mieć po wieczornej lekturze Beżowej Księgi, czyli raportu o stanie i perspektywach amerykańskiej gospodarki autorstwa Fed. Rozstrzygnięć powinniśmy się więc spodziewać dopiero w czwartek.
Trudno przewidzieć, jak w tym wszystkim odnajdzie się nasz parkiet. Należy spodziewać się, że WIG20 będzie podążał za wskazaniami płynącymi z głównych giełd europejskich i notowań kontraktów na amerykańskie indeksy. Wrażenie po wtorkowej sesji nie jest najlepsze, mimo że byki zdołały odrobić część poniesionych przed południem strat, wyciągając indeks dziesięć punktów powyżej dziennego minimum, co wystarczyło do zredukowania zniżki do 0,3 proc. Nastroje były jednak mocno chwiejne niemal do końca sesji, a sytuację poprawił dopiero fixingowy zryw. Na tym tle pozytywnie wyróżniał się wskaźnik średnich firm, zwyżkując o 0,7 proc., ale trzeba pamiętać, że ma on za sobą dwie spadkowe sesje, po efektownym wybiciu w górę z minionego czwartku. Powrót w okolice ustanowionego wówczas lokalnego szczytu z pewnością można uznać za objaw siły, choć dziś może on zostać poddany weryfikacji. O wiele groźniej może ona jednak wyglądać w przypadku WIG20, w którego składzie widać było wczoraj mocną reprezentację spółek tracących na wartości.
Początek handlu na giełdach nie zapowiada się pomyślnie dla byków. Doniesienia z Chin jednak robią wrażenie. Indeks w Szanghaju spada o ponad 1 proc., o 0,3 proc. w dół idzie Nikkei. Kontrakty na miedź zniżkują o 0,2 proc., a pochodne na amerykańskie i europejskie główne indeksy tracą po około 0,1 proc.
Roman Przasnyski
analityk niezależny