Fintechy: innowacja oznacza bezpieczeństwo?
Fintechy to w większości start-upy, dlatego przez wiele osób wciąż postrzegane są jako małe, co-workingowe firmy. Nic bardziej mylnego. Dzięki swojej innowacyjności, są to przedsiębiorstwa, które dziś działają globalnie, do fintechów zalicza się także nowoczesne banki, takie jak mBank czy Alior, które wyłamały się z branżowej konwencji i nie boją się wdrażać nowych pomysłów.
Za wieloma start-upami finansowymi stoją doświadczeni przedstawiciele branży finansowej. Dostrzegli oni potrzeby klientów, których nie potrafiły zaspokoić mało elastyczne korporacje. Swoje spostrzeżenia przekuli w biznes – wykorzystali zdobyte wcześniej wiedzę i doświadczenie, co w krótkim czasie zaczęło przynosić efekty. Z korporacji wynieśli wysoką kulturę biznesu i połączyli ją z nowymi rozwiązaniami technicznymi. Dziś pod względem rozwiązań w zakresie bezpieczeństwa danych, jak i proklienckich udogodnień nie mają sobie równych.
Pytania o przepisy
Oczywiście, wraz z coraz śmielszym zdobywaniem przez fintechy kolejnych przyczółków na rynku usług finansowych, pojawiły się pytania o przepisy. Jakim regulacjom miałyby podlegać na przykład start-upy świadczące usługi przelewów zagranicznych, czy wymieniające waluty? Na to pytanie na szczęście odpowiedzieli już europejscy prawodawcy.
Działalność firm obracających się w świecie finansów jest w dużej mierze kontrolowana przez Komisję Nadzoru Finansowego (a w innych krajach Unii – przez instytucje będące jej odpowiednikiem). Wiele fintechów jest tzw. dostawcami usług płatniczych, co w praktyce oznacza właśnie ścisłą kontrolę sprawowaną przez państwowy nadzór.
Konkurencja czy współpraca?
Według przewidywań ekspertów, w ujęciu globalnym fintechy mogą wkrótce opanować średnio około 30 proc. obecnego rynku usług finansowych. Oczywiście zmiana jakościowa, jaką przynoszą w różnych rejonach świata, jest różna. W Polsce jest, na tle całego globu… relatywnie mała. I to nie dlatego, że fintechowa oferta dla Polaków jest gorsza. Wręcz przeciwnie, polskie rozwiązania IT znajdują uznanie na całym świecie. Kłopotem – o ile można tak powiedzieć – jest bardzo nowoczesna bankowość elektroniczna w Polsce i jej wysoka popularność wśród klientów. Znajdujemy się na przykład w ścisłej europejskiej czołówce, jeśli chodzi o rozpowszechnienie bankowych aplikacji mobilnych i ich jakość. Fintechy w Polsce mają po prostu mniej luk do wypełnienia.
W Polsce nieznane są na przykład problemy zachodnich działów IT instytucji finansowych, które próbują załatać luki po informatykach odchodzących… na emeryturę. Branża informatyczna jest zdominowana przez ludzi młodych i w tym sęk. Niektóre aplikacje, wciąż intensywnie wykorzystywane przez instytucje finansowe, pisane są w języku Cobol, którego początki datuje się na lata sześćdziesiąte (!) ubiegłego wieku. Systemy na nim oparte wciąż działają, wciąż wymagają okresowej aktualizacji, tymczasem specjalistów, którzy mogliby się tym zająć, jest coraz mniej. W porównaniu z Zachodem, polski sektor finansowy właściwie nie musi się przejmować technologicznymi zaszłościami i dzięki temu, w dużo większym stopniu może koncentrować się na rozwoju innowacyjnych produktów. Nic dziwnego, że polska branża Fintech przyciąga inwestycje, a przychody przez nią generowana wynosiły w 2016 roku ok. 860 mln euro.
Mariaż technologii i tradycyjnych rozwiązań
Tym niemniej, fintechy mogą wzbogacać nawet nowoczesny polski sektor bankowy. Owocem ich działalności są na przykład przelewy błyskawiczne, dzięki którym pieniądze z jednego banku można w ciągu kilkunastu sekund przesłać na rachunek w drugim.
Nawet Ci, którzy jeszcze do niedawna stawiali wyłącznie na tradycyjną bankowość, zaczynają dostrzegać, że innowacyjność jest niezbędna – dziś sami zaczynają wdrażać to, co fintechy proponowały klientom już parę lat temu. I na tym bardzo często polega wartość dodana finansowych start-upów.
Źródło: transfergo.com/pl