Festiwale, festiwale…
Niestety, dzieje się tak trochę na życzenie aktualnych sopockich władz, które najważniejszy symbol Międzynarodowego Festiwalu Piosenki w Sopocie, czyli Bursztynowego Słowika, de facto za darmo (a w zasadzie za obecność na scenie prezydenta miasta ) przekazują na własność na zupełnie innej imprezie, na której nawet nie pojawiają się wykonawcy zagraniczni. Jako osoba, związana z organizacją sopockiego festiwalu przez ponad ćwierć wieku, nie tylko uważam to za podstawowy błąd w festiwalowej sztuce, ale jestem też przekonany, że ten proceder (powtarzany z premedytacją od kilku lat) bezpowrotnie pogrzebie szanse powrotu do dawnej świetności sopockiego festiwalu i miejsca, które nierozerwalnie jest z nim związane – Opery Leśnej. To kolejny sopocki symbol, który na nieobecności tak ważnej imprezy w letnim kalendarzu koncertowym może bowiem tylko stracić. Cofnijmy się jednak w czasie ponad pół wieku…
Sopocki festiwal narodził się w roku 1961 w… Warszawie. Jeden z jego głównych animatorów, nieżyjący już Władysław Jakubowski, długoletni Dyrektor Agencji Autorskiej, wcześniej związany z PAGART-em, wspominał w jednym z wywiadów, że decyzja o lokalizacji „miała pewne ukryte intencje polityczne, gdyż chodziło o podkreślenie polskości Wybrzeża”. Głównym pomysłodawcą był jednak nieżyjący już doskonały kompozytor Władysław Szpilman, autor książki „Pianista”, na podstawie której Roman Polański nakręcił doskonały film. Z inicjatywą organizacji takiej imprezy oficjalnie wystąpiły jednak oficjalnie dwie instytucje: PAGART i ZAKR, nieco później dołączył się Komitet ds. Radia i Telewizji. Trzy pierwsze edycje festiwalu (1961-1963) odbywały się jeszcze w Hali Stoczni Gdańskiej (dziś już nieistniejącej, która spłonęła podczas tragicznego pożaru w roku 1995). I Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie rozpoczął się 25 sierpnia 1961 roku bez żadnego regulaminu (!), w obsadzie międzynarodowej, choć z udziałem wielu polskich piosenkarzy (m.in. Violetta Villas, Rena Rolska, Hanna Rek, Sława Przybylska, Ludmiła Jakubczak, Irena Santor, Jerzy Połomski, Tadeusz Woźniakowski).
W sumie wystąpiło 17 wykonawców zagranicznych i 10 polskich, ocenianych przez międzynarodowe jury w dwóch osobnych kategoriach. Koncerty zapowiadali Irena Dziedzic i Lucjan Kydryński, a piosenkarzom towarzyszyła orkiestra Stefana Rachonia. Główni laureaci historycznego festiwalu to: Irena Santor za piosenkę Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego „Walc Embarras” oraz Jo Roland ze Szwajcarii za piosenkę „Nous Deux”. Na kolejnym, II MFP w szranki festiwalowe stanęło dwudziestu zagranicznych i 9 polskich piosenkarzy. Po raz pierwszy koncerty transmitowano przez Interwizję do innych krajów. III MFP ’63 przyniósł m.in. specjalną nagrodę dla Ewy Demarczyk za piosenkę „Czarne anioły” oraz pamiętny do dziś przebój Tamary Miansarowej „Niech zawsze będzie słońce”. Po raz pierwszy za realizację sceniczną odpowiedzialny był Jerzy Gruza, późniejszy długoletni reżyser sopockich festiwali. Na tym samym festiwalu zadebiutował w występie pozakonkursowym 16-letni laureat Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielone Górze, Michał Bajor, który po wielu latach powrócił na sopocką scenę już jako gwiazda (XXIII MFP SOPOT’86).
W roku 1964 festiwal po raz pierwszy odbywa się w sopockiej Operze Leśnej i wszedł do historii nie dzięki ledwo wówczas zauważonemu, młodziutkiemu Karelowi Gotowi, ale znów dzięki polskim piosenkom: „Eurydyki tańczące” śpiewała Anna German, a „Grand valse brillante” – Ewa Demarczyk. Na krótko przed festiwalem nowy, sezonowy dach Opery Leśnej, pękł na całej długości. Nie przeszkodziło to realizacji festiwalu, ale kilka tygodni później silny wicher dokonał dzieła zniszczenia i rozerwał dach na strzępy.
Kolejne edycje już zawsze sopockich festiwali organizowano według stałego, sprawdzonego już w latach poprzednich schematu: Dzień Międzynarodowy (z udziałem polskiego reprezentanta), Dzień Polski (gdzie ci sami wykonawcy zagraniczni śpiewali wybraną polską piosenkę) oraz ostatni koncert – galowy (laureaci, goście specjalni). Festiwalowi wierny był jako konferansjer Lucjan Kydryński, choć często zmieniały się partnerki: Elżbieta Czyżewska, Lucyna Winnicka, Edyta Wojtczak, Bogumiła Wander, Krystyna Loska, Bożena Walter, Rosjanka Walentyna Leontiewa, Czeszka Bożena Coctuchowa, Włoszka Renata Mauro (wcześniej prowadząca festiwal w San Remo) i Irena Dziedzic. Festiwal tradycyjnie transmitowany był wtedy przez Interwizję, a w roku 1968 – również przez Eurowizję ( wtym samy roku oprawo do transmisji radiowej wystąpiły też… Kuwejt i Nigeria!). Oprócz czołówki polskich wykonawców, co roku pojawiającej się w Sopocie, spośród piosenkarzy zagranicznych pamięta się do dziś m.in. Greczynkę Angelę Zilię, Hiszpankę Conchitę Bautista, Kanadyjczyka Roberta Charleboisa i wielu innych. Festiwal XIII w roku 1973 miał być przełomowy – Sopot miał się stać MIDEM Wschodu, a sama impreza – międzynarodowym przeglądem wytwórni płytowych. Festiwalowi towarzyszył tez po raz pierwszy jarmark – namiastka muzycznych targów. W roku 1977 po raz kolejny zmienia się festiwalowa formuła, a samą imprezę nazywa się I Festiwalem Interwizji. Po raz pierwszy bezpośrednie łącza telefoniczne połączyły prowadzącą Irenę Dziedzic z ośrodkami telewizyjnymi Moskwy, Pragi, Budapesztu, Berlina i Bukaresztu, skąd przekazywano wyniki plebiscytu międzynarodowej widowni telewizyjnej. Jedną z laureatek została Helena Vondrackowa. A popularny Stan Borys o tym, że wystąpi wtedy na Sopocie, dowiedział się z prasy. Takie czasy…
Kolejny Festiwal Interwizji wygrała Ałła Pugaczowa, a na następnym Grand Prix zdobył Czesław Niemen za piosenkę „Nim przyjdzie wiosna”. IV (i ostatni w tej formule) Festiwal Interwizji odbywał się w sierpniu 1980 roku, w atmosferze strajku w Stoczni Gdańskiej, co – jak się okazało – publiczności festiwalowej nie przeszkadzało się świetnie bawić w wypełnionej po brzegi Operze Leśnej. Koncerty festiwalowe odbyły się zgodnie z planem, choć nie były transmitowane na żywo.
Po kilkuletniej przerwie festiwal odrodził się jako XXI Międzynarodowy Festiwal Piosenki – SOPOT’84, którego bezpośrednim realizatorem był po raz pierwszy gospodarz Opery Leśnej – Bałtycka Agencja Artystyczna BART, a gwiazdą – Charles Aznavour. W roku 1985 głównym laureatem została szwedzka grupa Herrey’s, która podbiła serca sopockiej i telewizyjnej publiczności. XXIII Festiwal SOPOT’86 przyniósł Grand Prix dla Amerykanki Mary Getz i do dziś uważa się też, że poziom konkursu tego festiwalu był najwyższy w jego historii. XXV, jubileuszowy festiwal przynosi w roku 1988 zmianę głównego organizatora – zostaje nim Teatr Muzyczny z Gdyni (choć Festiwal firmuje w dalszym ciągu Komitet ds. Radia i Telewizji oraz Ministerstwo Kultury i Sztuki) i Jerzy Gruza jako Dyrektor. Częściowo wspomnieniowe koncerty prowadzą dwa pokolenia: Lucjan Kydryński z Krystyną Loską oraz Marcin Kydryński z Grażyną Torbicką. W kolejnym roku festiwal sprywatyzowano i jego „samozwańczym” Prezydentem zostaje na kilka kolejnych lat Wojciech Korzeniewski, który rozbudowuje formułę festiwalu, uzupełniając koncerty w Operze Leśnej licznymi imprezami towarzyszącymi. Festiwal uzyskuje też nowy sygnał (autorstwa Sławomira Łosowskiego) oraz nowe logo. Na Koncertach jako goście pojawiają się m.in. tacy wykonawcy jak Alison Moyet, Erasure, OMD, Jimmy Sommerville. Festiwal pojawia się też na sopockim molo, a jednym z jego organizatorów staje się – na krótko Kąpielisko Morskie Sopot. W roku 1994 zostaje podpisana 10-letnia umowa pomiędzy władzami Sopotu a Zarządem TVP, cedująca prawa do organizacji festiwalu i jego formuły na rzecz Telewizji Polskiej, która od tego momentu jest jego jedynym organizatorem. Umowę później przedłużono, a w tym okresie na scenie Opery Leśnej pojawili się m.in. Vaya Con Dios, Deep Forest, Boyz II Man, Chris Rea, Tanita Tikaram, The Corrs, Bryan Adams, Whitney Houston. Nieco później nadszedł pięcioletni okres współpracy z telewizją TVN – z nową formułą konkursu (który wylansował m.in. zespół „Feel” z Piotrem Kupichą czy brytyjską grupę „Mattafix”) oraz gwiazdami formatu np. Eltona Johna.
W roku 1987 pisałem w imieniu organizatorów w festiwalowym katalogu m.in.:
„Festiwal przeżywał od momentu swoich narodzin wzloty i upadki. Zawsze pozostawał jednak największym w naszym kraju międzynarodowym świętem piosenki. Piosenki, która „nie zna granic” i „jest dobra na wszystko”. Piosenki, która – choć przybywa niemal ze wszystkich stron świata – przemawia językiem tak uniwersalnym, że zrozumiałym przecież dla każdego słuchacza”.
Przez kilkadziesiąt kolejnych lat sopocki festiwal był nie tylko świętem piosenki, ale i najważniejszym wydarzeniem, zwieńczającym letni sezon. Dziś muszę ze smutkiem stwierdzić, że mojemu rodzinnemu miastu (a zwłaszcza jego władzom) jakby zupełnie nie zależało mu na kontynuacji bogatej festiwalowej tradycji i bezcennego dziedzictwa. A Bursztynowy Słowik chyba już na zawsze zamilkł – chyba ze wstydu nad tak spektakularnym upadkiem swojej legendy. I chyba nikomu nie uda się już w związku z tym wskrzesić festiwalowego mitu. Szkoda.
Wojciech Fułek