Redaktor naczelny NBS: styczeń 2009. Ateńczycy byli przewidujący
Sytuacja na rynku finansowym jest ekstraordynaryjna. Będą o niej pisane książki, z których wszyscy będziemy się pilnie uczyli.
Kryzys na rynku hipotecznym to dobry moment do nauki. Problem w tym, że wiedza o dziejach banków i bankierów często była spisywana, nie zawsze jednak zapamiętywana. Stefan Bratkowski, wielki erudyta i badacz obrotu pieniężnego w książce „Którędy do dobrobytu” przypomina, że hipotekę obmyślili Grecy. Oryginalna grecka „hypoteca” znaczyła – po prostu – zastaw. Ale – jak zauważa Bratkowski – był to zastaw szczególny. Na czym polega normalny zastaw? Wierzyciel, ten, kto komuś pożycza pieniądze, bierze „w zastaw” jakiś przedmiot; jeśli jego właściciel nie spłaci długu, zastawiony przedmiot zostaje własnością wierzyciela. Przy greckiej hipotece, przy tym greckim zastawie, było inaczej; jeśli Grek zastawiał nieruchomość – mógł tę nieruchomość trzymać nadal w swoim ręku. Innymi słowy, dłużnik użytkował dalej to, czym zabezpieczał spłatę swego zobowiązania. Ziemię, dom, lub okręt czy też towary na nim.
Dłużnik hipoteczny w dawnych Atenach nie miał nawet jak oszukać wierzyciela, nie mógł cichcem sprzedać gruntu czy zastawić go po raz drugi. Na granicy zahipotekowanego kawałka ziemi stawiano słup kamienny, a na nim wykuwano imiona dłużnika i wierzyciela, sumę dłużną i imię archonta, najwyższego na dany rok urzędnika Rzeczypospolitej ateńskiej, który sądził sprawy prywatne. Jeśli Ateńczyk zastawiał swój dom, umieszczano tablicę na jego ścianie. Słowem, żadnych szans na krętactwo.
Wracając do skomplikowanej współczesności – przełomowym momentem na rynku finansowym był 15 września 2008 r. Tego dnia ogłoszono właśnie bankructwo banku Lehman Brothers jednej z największych w świecie instytucji finansowych. Dowiedzieliśmy się, że wirtualne aktywa powstałe na bazie sekurytyzacji są warte inną kwotę niż to było sprawozdawane. Nastąpiła ich duża przecena, co udowodniło, że pieniądz podobnie jak czas jest dobrem rzadkim. Dlatego dla ratowania płynności banków wpompowano do systemu około 800 mld euro.
Wydawało się, że upadek Lehman Brothers niewiele ma wspólnego z naszym sektorem bankowym, chodziło przecież o egzotyczne „toksyczne aktywa” na odległych rynkach. Niestety w świecie globalnym „kryzys zaufania” szybko stał się udziałem nie tylko banków w Nowym Yorku czy w Londynie, ale też w Warszawie.
Podczas VIII Forum Korporacyjnego ZBP i PARP liderzy rynku przyznawali, że agresywna akcja kredytowa prowadzona bez odpowiedniego zaplecza po stronie depozytowej, wymusza weryfikację strategii w kierunku zaostrzenia kryteriów akceptacji ryzyka. Co interesujące – kluczowym elementem polityki ich banków – matek ma być również powrót do… bankowości tradycyjnej. Kryzys przypomniał wszystkim, że bilans składa się z dwóch stron: aktywów i pasywów. W Stanach Zjednoczonych nadzór bankowy już wydał rekomendację, która nakazuje bankom inwestycyjnym pozyskiwanie licencji na gromadzenie depozytów… z rynku detalicznego. No cóż, Ateńczycy byli bardziej przewidujący.