Dzisiaj rynkiem pokierują dane z USA

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

bachert.joanna.pko.bp.03.400x267W środę mieliśmy do czynienia z wyhamowaniem spadków cen dług. Korekta, która postępowała od rana była pochodną informacji na temat zintensyfikowania rozmów, między kredytodawcami a Grecją, które skutkować miałyby otwarciem drogi do wypłacenia Grecji kolejnej transzy pomocy (informacja ta napłynęła z otoczenia kanclerz Niemiec A.Merkel). W efekcie licząc od godzin porannych rentowności 10Y niemieckich papierów spadły z 1,05% do 0,98%, zaś amerykańskich z 2,45% do 2,44%. W relacji do wtorkowego zamknięcia mieliśmy jednak do czynienia ze wzrostem dochodowości o 1 pb. w przypadku DE10Y i o 2 pb. w przypadku US10Y.

W przypadku krajowego długu w godzinach porannych obserwowaliśmy kilkupunktowy wzrost dochodowości, zaś po południu nieco większe zniżki w ślad za spadkami na rynkach bazowych. Z kraju nie napłynęły żadne informacje, które były w stanie poruszyć lokalny rynek długu. W efekcie w skali całego dnia wyceny papierów nie zmieniły się istotnie, zaś stawki IRS zanotowały symboliczne spadki w środku krzywej. Wyceny kontraktów FRA nie zmieniły się.

W czwartek uwaga globalnych rynków będzie skoncentrowana na publikacji danych o sprzedaży detalicznej z USA. Wysoki przyrost liczby miejsc pracy w maju (dane NFP) oraz opublikowane we wtorek dane na temat optymizmu małych przedsiębiorców (NFIB) przełożyły się na wysokie oczekiwania co do odczytu sprzedaży detalicznej za maj (średnia prognoz ekonomistów mówi o przyroście 1,1% m/m). Naszym zdaniem podobnie jak miało to miejsce już kilka razy w ostatnim czasie dane rozczarują. Sądzimy, że wzrost zatrudnienia i płac nie przełożył się natychmiastowo na większą dynamikę zakupów. W związku z tym spodziewamy się względnie stabilnego zachowania amerykańskich papierów. Krajowe papiery mogą minimalnie negatywnie zareagować na informację o rekonstrukcji rządu.

W perspektywie końca tygodnia czeka nas jeszcze publikacja indeksu nastrojów konsumentów Michigan. Sądzimy, że dane te okażą się lepsze od oczekiwań, po tym jak opublikowane we wtorek informacje na temat nastrojów w małym biznesie NFIB (silnie skorelowane ze wskaźnikiem nastrojów konsumentów Uniwersytetu Michigan) zaskoczyły w górę. Mimo to uważamy, że nowe dane nie będą w stanie silnie negatywnie wpłynąć na globalne rynki i w konsekwencji mocno zaszkodzić krajowemu długowi.

Środa okazała się kolejnym dniem tygodnia na rynku walutowym bez „nowego tematu”, który mógłby doprowadzić do istotnej zmiany obrazu rynku głównej pary walutowej. W rezultacie kurs EURUSD nadal oscyluje poniżej 1,14 choć w pierwszych godzinach sesji euro podjęło próbę ataku na ten opór. Kolejny raz zmiany na rynku walutowym wywoływane były wczoraj przez wahania obligacji. Przedpołudniowy wzrost rentowności niemieckiego długu powyżej 1% spowodował, iż różnica w rentownościach pomiędzy US10Y oraz DE10Y zawęziła się, nasilając popyt na wspólną walutę. Zainteresowanie „zielonym” powróciło po południu wraz z odreagowaniem na rynku FI. Ponadto, przez ostatnie godziny nie napłynęły żadne informacje mogące zwiększyć prawdopodobieństwo porozumienia pomiędzy Grecją, a jej wierzycielami. Rynek bacznie śledzi ten temat. Ateny mają coraz mniej czasu na wypracowanie kompromisu w kwestii uregulowania zadłużenia. Przywódcy Niemiec, Francji i Grecji mieli spotkać się w środę w Brukseli przy okazji szczytu przywódców państw Unii Europejskiej i Ameryki Łacińskiej, żeby techniczne szczegóły zaproponowanego przez Greków planu reform, do czego jednak nie doszło. W ocenie Trojki grecka propozycja, mająca na celu odblokowanie dodatkowych funduszy dla kraju, była bowiem daleka od oczekiwań jego kredytodawców. Tymczasem – jak donosi Bloomberg – choć oficjalnie Niemcy wciąż domagają się realizacji pakietu reform, w tym podwyżki podatków, prywatyzacji i mniejszych świadczeń emerytalnych, to mogą zgodzić się na uwolnienie finansowania, jeśli tylko rząd Grecji zadeklaruje, że przeprowadzi jedną z nich. Takiej woli na razie jednak nie ma.

Na czwartek zaplanowana jest publikacja danych sprzedażowych z USA. Z punktu widzenia polityki Fed to bardzo ważna informacja. Majowa poprawa wyników na rynku pracy w USA w połączeniu z poprawą wskaźnika koniunktury ISM w przemyśle, przy nadal stosunkowo wysokim odczycie wskaźnika ISM w usługach nasila wiarę w poprawę aktywności gospodarki USA w 2q15 po bardzo słabym wyniku w pierwszych trzech miesiącach tego roku. Mając na uwadze mocny majowy raport NFP (+280 tys. nowych miejsc pracy w sektorze poza rolnictwem) przy równocześnie zwiększającej się dynamice wynagrodzeń, Amerykanie powinny wyrażać więcej optymizmu, chętniej ruszając na zakupy. Czwartkowe dane pokażą, czy wraz z poprawą dochodów, gospodarstwa domowe w USA zwiększają konsumpcję w oczekiwanym tempie. Prognoza rynkowa wskazuje na miesięczny wzrost sprzedaży w maju o 1,1% po tym jak miesiąc wcześniej widzieliśmy okrągłe zero. Wynik wyższy, bądź nawet równy oczekiwaniom postawi eurodolara przed szansą na test strefy wsparcia na 1,12-1,10 USD. Rozczarowanie może zaś kosztować „zielonego” osłabieniem prowadzącym do testu okolice 1,14-1,15 USD za euro.

Tymczasem, w środę uwagę zwracało silne umocnienie japońskiego jena. Impulsem do spadku kursu USDJPY stały się jastrzębie wypowiedzi prezesa Banku Japonii. H.Kuroda odniósł się do kursu JPY stwierdzając, że nie widzi dużego pola do dalszej jego deprecjacji, gdyż jen jest już „bardzo słaby”. W ocenie H.Watanabe – związanego kiedyś z japońskim Ministerstwem Finansów – jest mało prawdopodobne, żeby w tym roku kurs USDJPY przekroczył poziom 130 jenów za dolara. Niewykluczone, że tymi słowami Bank Japonii zaczął powolny proces przygotowywania rynków na moment, gdy japońska gospodarka nie będzie potrzebowała już wsparcia na dużą skalę. To skłoniło inwestorów do ograniczenia krótkich pozycji na jenie, prowadząc do spadku USDJPY poniżej 122,5 (ok.-2,0%)

W kraju eurozłoty po 24-godzinnej konsolidacji w okolicach 4,17 w środę obniżył notowania o 3-4 grosze. W aprecjacji naszej waluty nie przeszkodziła nawet informacja, iż Bank centralny Chin obciął cel dotyczący wzrostu PKB w 2015 roku do 7,0% z 7,1%, a prognozę inflacji do 1,4% z 2,2% r/r. Obniżono także prognozę dotyczącą tempa wzrostu eksportu Chin do 2,5% z poprzednio prognozowanych 6,9%. W przypadku importu bank spodziewaj się obecnie spadku jego poziomu o 4,2% r/r wobec wcześniejszej prognozowanego wzrostu o 5,1%. W rezultacie jeszcze podczas sesji europejskiej kurs EURPLN spadł w okolice 4,132. W czwartek notowania złotego również zależeć będą od nastrojów na rynkach bazowych.

Konrad Soszyński,
Joanna Bachert,
Biuro Strategii Rynkowych,
PKO Bank Polski