Dwa procent premii za cierpliwość
Na dwuprocentową zwyżkę S&P500 wycenili amerykańscy inwestorzy zamianę przez Fed zbyt już widać zużytego zwrotu o utrzymywaniu stóp przez dłuższy czas na niskim poziomie, deklaracją mówiącą o cierpliwości w dążeniu do normalizacji swej polityki. Zmiana nie wnosi wiele nowego, bo nadal w domyśle chodzi o te same kilka miesięcy, ale zadowoliła chyba wszystkich. Giełda poszła w górę, interpretując sprawę gołębio, a dolar się umocnił, dyskontując przyszłą podwyżkę.
Można powiedzieć, że rezerwa federalna nikogo specjalnie nie zaskoczyła. W momencie niełatwym dla siebie, ze względu na niepewną ocenę perspektyw gospodarki oraz trudnym dla rynków, z powodu sytuacji w Rosji i krachu notowań ropy, znalazła salomonowe wyjście zastępują jeden ogólnik innym. By ta zamiana nikogo nie wprowadziła w zakłopotanie, Fed dodał jeszcze, że nowe określenie jest z tym wcześniejszym spójne, czyli mówiąc ludzkim językiem, zamienił stryjek siekierkę na kijek. Nadal zakłada się, że podwyżka stóp będzie w przyszłym roku, a większej precyzji z oczywistych względów trudno na tym etapie oczekiwać.
Amerykańscy inwestorzy byli dziwnie dobrze usposobieni już w fazie handlu poprzedzającej konferencję prasową Fed. S&P500 systematycznie piął się w górę i tuż przed godziną 20.00 znajdował się 22 punkty, czyli 1,1 proc. powyżej wtorkowego zamknięcia. Po „przełomowych” deklaracjach byki dodały do tego dorobku kolejnych 18 punktów, co łącznie dało zwyżkę indeksu o 2 proc. W tym roku to drugi przypadek tak dynamicznego wzrostu w trakcie jednej sesji. Poprzedni miał miejsce całkiem niedawno, 21 października, w czasie niwelowania strat po silnej 7,5 proc. spadkowej korekcie. Nie można wykluczyć, że scenariusz się powtórzy i po ostatniej, niemal 5 proc. fali spadkowej, wczoraj Wall Street zaczęła rajd, który godnie zwieńczy udany rok. Powód w końcu jest, bo Fed nie zmienił retoryki na sugerującą przyspieszenie perspektywy podwyżki stóp. Obraz ten mąci nieco wyraźne umocnienie się dolara, sugerujące wiarę w zbliżające się zaostrzenie polityki pieniężnej. Te rozbieżności dziś powinny zostać zweryfikowane.
Porównując zmiany indeksów w trakcie środowej sesji, można bez trudu dostrzec pełną zbieżność zachowania się WIG20 z ruchami wskaźników w Budapeszcie, Stambule i Moskwie. Można tylko żałować, że w porównaniu z tymi dwoma ostatnimi korelacja ograniczała się jedynie do kierunku zmian, a nie przekładała się na ich skalę, bo indeks turecki zyskał 2 proc., a rosyjski 14 proc. Sięgająca niespełna 0,8 proc. zwyżka naszego wskaźnika wygląda przy nich mizernie. Wszystko wskazuje też na to, że nadal będziemy skazani na korelację ze wspomnianymi parkietami. Nadzieja w tym, że będą one kontynuować wczorajszy rajd, a nie wtorkowy zjazd. Obserwacja zachowania indeksów w Brazylii i Argentynie, które po konferencji Fed zwyżkowały po 3,5-4 proc. może tę nadzieję podtrzymywać.
Na giełdach azjatyckich także zdecydowana przewaga wzrostów. Nikkei zyskał 2,3 proc., ale Shanghai Composite zniżkował o 0,2 proc. Kontrakty na główne indeksy nie dają żadnych wskazówek dotyczących nastrojów, notowania rano ropy szły w górę o 1 proc. Na horyzoncie mamy dziś wybory w Grecji, ewentualne europejskie sankcje wobec Rosji oraz publikację indeksu nastrojów niemieckich przedsiębiorców Ifo. Po południu poznamy liczbę wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, indeks Fed z Filadelfii i indeks wskaźników wyprzedzających Conference Board.
Roman Przasnyski
analityk niezależny