Duże podwyżki cen paliw – 5 zł na horyzoncie
Ci, którzy zaplanowali majówkowe wyjazdy samochodem, nie będą zadowoleni. Zarówno diesel, jak i benzyna bezołowiowa osiągają najwyższe poziomy od połowy 2015 r. Na europejskiej giełdzie ARA (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia) olej napędowy wyceniany jest na 1,88 zł/litr. To aż 30 gr więcej niż dwa miesiące temu. Podobną skalę wzrostów widać na popularnej bezołowiówce, gdzie osiągnięty został poziom 1,85 zł/litr. Czemu paliwa tak mocno drożeją?
Geopolityczna premia za ryzyko
Podstawowym powodem wyższych cen przy dystrybutorach jest rosnąca cena ropy naftowej. Osiągnęła ona poziom 73 dol. za baryłkę, czyli była najwyższa od listopada 2014 r. Ograniczeniu wzrostu notowań tego surowca niewiele pomaga dość silny złoty w relacji do dolara. Cena ropy wyrażona w złotych sięga 247 zł, czyli najwyżej od trzech lat.
Głównym impulsem, który popchnął w górę ceny najpopularniejszego surowca na nowe szczyty, są wydarzenia geopolityczne. Potyczka pomiędzy Rosją oraz Stanami Zjednoczonymi, a także doniesienia z Syrii zwiększają ryzyka głębszego konfliktu blisko roponośnych terenów.
Waszyngton prezentuje również coraz bardziej zdecydowane podejście w stosunku do Iranu. Steven Mnuchin, sekretarz skarbu USA, podczas środowego wystąpienia w amerykańskiej Izbie Reprezentantów sugerował nałożenie na Teheran „bardzo silnych” sankcji, jeżeli do połowy przyszłego miesiąca nie zostaną poprawione warunki porozumienia nuklearnego z 2015 r. Od tego czasu Iran zwiększył wydobycie o ponad 1 mln baryłek w ujęciu dziennym i właśnie ta produkcja może być w tym momencie zagrożona.
Seria negatywnych informacji
Na wydarzenia geopolityczne zaczynają nakładać się również kwestie o znaczeniu fundamentalnym. Bez przerwy spada wydobycie ropy z pogrążonej w kryzysie Wenezueli. Tylko w marcu, w porównaniu do lutego, obniżyło się ono o 100 tys. baryłek w ujęciu dziennym, a w odniesieniu września ub.r. jest ono niższe o ponad 450 tys. baryłek.
Negatywną wiadomością dla kierowców jest również coraz bliższy sojusz Rosji z OPEC. Współpraca kartelu z Moskwą oznacza, że kontrola podaży, a więc w pewnym stopniu i ceny, może być kontynuowana. W zeszłym tygodniu, rosyjski minister energii Aleksander Novak stwierdził, że sojusz pomiędzy producentami może być „bezterminowy”, chociaż początkowo miał mieć charakter jedynie incydentalny.
Niebagatelną kwestią jest także postawa Arabii Saudyjskiej. Agencja Bloomberg donosiła we wtorek, że celem Królestwa jest utrzymanie ceny ropy w okolicach 80 dol. za baryłkę. Jest to szczególnie ważne dla Rijadu w kontekście zapowiedzi prywatyzacji największego na świecie koncernu paliwowo-gazowego Saudi Aramco, którego wycena będzie prawdopodobnie uzależniona w znacznym stopniu od bieżącej oraz oczekiwanej ceny ropy naftowej.
Warto również zwrócić uwagę na poziom zapasów, które są kluczowe w amortyzacji wahań podaży czy popytu. Przez wiele kwartałów były one zauważalnie powyżej pięcioletniej średniej. Teraz jednak szybko topnieją i zbliżają się do tego ważnego wskaźnika. Oznacza to, że wszelkie zaburzenia związane z produkcją (wydarzenia geopolityczne, awarie, katastrofy naturalne) będą szybciej przekładać się na wzrosty ceny, niż miało to miejsce w poprzednich kwartałach.
Płacz i płać
Doniesienia, które napłynęły z rynku ropy naftowej w ostatnich dniach oznaczają, że będziemy musieli przyzwyczaić się do znacznie wyższych cen. W kontekście diesla będzie to prawdopodobnie przedział 4,75-4,85 zł/litr. W przypadku podstawowej benzyny bezołowiowej będą to wartości o ok. 10 gr wyższe, a to oznacza, że na wielu stacjach zobaczymy niewidziane już od dawna 4,99 zł/litr.
Marcin Lipka