Dlaczego w Kanadzie jest tania energia?
Największym bogactwem energetycznym są rzeki, które dzięki elektrowniom wodnym stały się źródłem ponad 60 proc. wytwarzanej w Kanadzie elektryczności. Stawia to ten kraj na drugim po Chinach miejscu pod względem produkcji hydroenergii. Pozostałe źródła to gaz, ropa, biomasa, słońce oraz elektrownie jądrowe (15 Proc.) i farmy wiatrowe (6 proc.).
Jeśli chodzi o gaz, to Kanada – głównie w zachodnich prowincjach, Kolumbii Brytyjskiej i Albercie – ma złoża na 300 lat. Starczy, powiadają specjaliści, na własne potrzeby i na eksport z zachodniego wybrzeża do Azji.
Gaz i ropa to w ogóle istotna gałąź przemysłu w Kanadzie. Sektor ten przynosi 100 miliardów dolarów rocznie do PKB i zapewnia ponad 500 000 bezpośrednich i pośrednich miejsc pracy, w tym dostawców i producentów w całym kraju. Eksport kanadyjskiej ropy naftowej, gazu ziemnego i produktów rafinowanych przyniósł gospodarce Kanady 112,6 miliarda dolarów w 2020 roku.
Jeden kraj – różne ceny prądu
Mieszkańcy poszczególnych dziesięciu prowincji oraz tzw. Terytoriów Kanady (są to Nunavut, Terytoria Północno-Zachodnie i Jukon) różnie płacą za prąd, zależnie od kosztu wyprodukowania go w danym rejonie. Przeciętna cena za kilowatogodzinę to ok. 18 centów (dolar kanadyjski CAD to 3,7 zł.). Rozpiętość jest spora.
Najmniej za prąd płacą mieszkańcy frankofońskiego Quebecu – zaledwie 7,3 centa za KWh. To nie dziwi, ponieważ w tej 8,6-milionowej prowincji (Kanada to prawie 37 mln ludności) występuje szczególnie dużo różnorakich źródeł energii, zwłaszcza wodnej. Leżący na wschodzie Quebec ma np., dzięki licznym rzekom i tamom, trzykrotnie większy potencjał hydroenergii niż zachodnia Kolumbia Brytyjska.
Dla unaocznienia kosztów jeden przykład: właściciel 140-metrowego domku z basenikiem płaci za prąd, którym i ogrzewa, i gotuje, zaledwie 160 CAD miesięcznie.
Tania energia i jej marnowanie
Nieco więcej niż w Quebecu za prąd płacą mieszkańcy Manitoby – 9,9 centa za KWh, następnie Kolumbii Brytyjskiej, Nowego Brunszwiku, Ontario oraz Nowej Fundlandii i Labradoru – od 12,6 do 13,8 centa. Kilka centów więcej, ale poniżej dwudziestu centów, muszą wyłożyć mieszkańcy Alberty, Nowej Szkocji, Wyspy Księcia Edwarda, Saskatchewanu oraz Jukonu (terytorium).
Ale najwięcej – 37,5 oraz 38,2 centa za KWh – płacą ci, którzy muszą się ogrzać na dalekiej północy, gdzie produkcja prądu jest droga, z Terytoriów Północno-Zachodnich i Nunavut.
„Za to” ci, którzy mniej płacą za prąd, nie mają bodźca by go oszczędzać. Quebekczycy mają najwyższe roczne zużycie energii elektrycznej, 21 MWh na mieszkańca. Nunavutczycy zaś, a jest ich niespełna 40 tys., w 85 proc. to tubylczy Inuici, zużywają 6,1 MWh na osobę.
Jakkolwiek by było, oszczędzać zawsze warto. No chyba że hydroprądu się przelewa, jak quebeckim frankofonom. Wodospady to nie tylko uroda krajobrazu, ale i wymierny pożytek.