Déjà vu, czyli: już to widzieliśmy
Déjà vu, czyli: już to widzieliśmy. Tak jednym zdaniem można opisać to, co przyniosła wtorkowa sesja europejska i następnie handel w USA. Spadek euro/dolara, wzrosty rentowności na bazowych rynkach długu i zielono na parkietach, a to wszystko dzięki nocnym doniesieniom z USA, że porozumienie w Kongresie jest już coraz bliżej.
Czy nie przypomina to sytuacji z ubiegłego czwartku, kiedy z propozycją krótkookresowego podniesienia limitu zadłużenia (do 22 listopada) wystąpili Republikanie? Teraz zaś lekko zmodyfikowany postulat wypłynął od Demokratów.
Powrót nadziei na uniknięcie technicznej niewypłacalności Stanów Zjednoczonych ponownie wsparł dolara. Główna para walutowa jeszcze do otwarcia wtorkowej sesji europejskiej poruszała się trendem wzrostowym, choć już wyraźnie testując jego dolne ograniczenie (okolice 1,355). Rynek wciąż jednak bał się podjąć większe ryzyko. Dopiero impulsem do silniejszego ruchu w dół stała się publikacja wskaźnika ZEW z Niemiec.
Nie sam indeks tu jednak zaważył, a raczej wraz z nim napływające na rynek komentarze niemieckich ekonomistów. ZEW wyniósł bowiem 52,8 pkt, co było najlepszym wynikiem od kwietnia 2010 roku. Tak wysoki odczyt wskazuje na bardzo silny optymizm wśród niemieckich inwestorów instytucjonalnych. Tymczasem w komentarzach do publikacji wyraźny nacisk został położony na związek ostatniego osłabiania się dolara wobec euro z problemami budżetowymi USA i oczekiwanie na odwrotną sytuację po ich rozwiązaniu. Co więcej, Niemcy spodziewają się, że stopy procentowe w USA zaczną rosnąć w dłuższym terminie, a mając w pamięci sugestie prezesa EBC o zamiarze utrzymywania niskiego kosztu pieniądza przez dłuższy czas, założenia takie dodatkowo punktowały dolara. W rezultacie kurs EUR/USD jeszcze przed południem wtorkowej sesji przełamał wsparcie na 1,35.
Niemniej warto odnotować, że ci sami ekonomiści podkreślali w swym raporcie, że gdyby nie sytuacja w USA październikowy indeks ZEW byłby na jeszcze wyższym poziomie, silnie akcentując przy tym, że kryzys w strefie euro został zażegnany na chwilę obecną. W ich ocenie w kolejnym miesiącu euro powinno zacząć zyskiwać na wartości i to nie ze względu na obawy o gospodarkę USA (jak się to działo w ostatnich dniach), ale dzięki fundamentom pokazującym poprawiającą się kondycję ekonomiczną Eurolandu.
Spadek awersji do ryzyka dało się wczoraj również zauważyć po silnie osłabiających się franku szwajcarskim (kurs EUR/CHF wzrósł blisko do 1,327) i spadkach notowań japońskiego jena (kurs USD/JPY wzrósł do 98,7) – walutach „bezpiecznych”, chętnie kupowanych przede wszystkim w okresach podwyższonej niepewności. Na giełdy powróciły zaś wzrosty. We wtorek rano indeks niemieckich blue chipów (DAX) osiągnął najwyższy poziom w historii, a wcześniej nadzieje na porozumienie w Kongresie pozwolił na dodatnie zamknięcie wtorkowej sesji tokijskiej. Czar prysł wraz z informacją, że rozmowy w amerykańskim senacie o podniesieniu limitu zadłużenia i powrocie do pracy rządowych instytucji znów zostały zawieszone, trwają zaś prace nad odrębnym planem finansowym. W reakcji na te niepokojące doniesienia na Wall Street doszło do wyraźnego cofnięcia (indeks Dow Jones tracił momentami ponad 100 pkt), co w konsekwencji przyniosło ujemne zamknięcie dnia. Blisko połowę spadku oddał też kurs EUR/USD, zaś umacniać zaczął się ponownie frank szwajcarski i japoński jen.
Na krajowym rynku walutowym, po wzmożonej aktywność BGK (który niemal jako jedyny duży gracz oferował w poniedziałek euro) złoty podczas wczorajszego handlu w Europie utrzymywał się w okolicach wsparcia na 4,18 na EUR/PLN. Początkowo na drodze do silniejszego umocnienia walucie naszej stanęła publikacja niższej od oczekiwań inflacji konsumenckiej. Dopiero podczas sesji w USA kurs EUR/PLN śmielej ruszył w dół momentami notując poziom niższy niż 4,167. Jak wskazują bowiem zagraniczni komentatorzy, Polska ma najlepsze perspektywy wzrostu gospodarczego z regionu, dlatego złoty może się wyróżniać na tle innych walut rynków wschodzących w dłuższej perspektywie. Nasz scenariusz zakłada spadek EUR/PLN do 4,13 na koniec roku.
Na rynku stopy procentowej doszło we wtorek do wyraźnego spadku rentowności, szczególnie widocznego na dłuższym końcu krzywej dochodowości. Z pewnością istotną informacją wspierającą notowania SPW podczas wtorkowej sesji była publikacja danych nt. inflacji we wrześniu w Polsce, która okazała się niższa od oczekiwań rynkowych. Ponadto pozytywnym czynnikiem wspierającym rynek, o którym wspominaliśmy już wielokrotnie, jest oczekiwanie na rozliczenie zapadających 24 października papierów DS1013.
Jak już zostało zaznaczone, GUS opublikował dane o inflacji CPI. We wrześniu wskaźnik cen konsumentów spadł do 1,0% r/r wobec 1,1% w sierpniu i podobnych do sierpniowego poziomu oczekiwań. Zgodnie z prognozami w ujęciu miesięcznym we wrześniu ceny wyrosły o 0,1% po 0,3% spadku w sierpniu. Jak wskazują ekonomiści żywność i paliwa nie zaskoczyły. Natomiast wyraźny spadek (do minus 5,9% r/r z 2,5% w sierpniu) pokazała kategoria „edukacja”, co było zapewne efektem obniżek opłat za przedszkola. Nie ma presji inflacyjnej, co stawia RPP w komfortowej sytuacji. Dalej obserwując rozwój sytuacji Rada może poczekać ze stopami na obecnym poziomie co najmniej do połowy przyszłego roku.
W środę poznamy kolejne dane krajowe. NBP opublikuje inflację bazową za wrzesień. Analizując strukturę wzrostu cen w poszczególnych kategoriach indeksu CPI można oczekiwać jej lekkiego spadku wobec 1,4% r/r odnotowanego w sierpniu. Ponadto GUS poda wielkość zatrudnienia i wysokość wynagrodzenia w przedsiębiorstwach. Na świecie interesować może zaś bilans handlu zagranicznego i wysokość inflacji HICP w strefie euro no i oczywiście sytuacja w Kongresie USA.
Joanna Bachert,
Mirosław Budzicki,
Biuro Strategii Rynkowych
PKO Bank Polski