DAX powtarza scenariusz z Wall Street
Europejskie QE zaczyna działać. Na razie na giełdzie we Frankfurcie, której indeks szybuje, nie napotykając żadnych ograniczeń i nie dostrzegając zagrożeń. Wygląda na to, że szykuje się do kopiowania amerykańskiej hossy, napędzanej monetarnymi sterydami. Pesymiści mogą kręcić nosem, ale z siłą rynku nie warto dyskutować. Trzeba jednak mieć oczy otwarte, choćby na takie nietypowe zjawiska, jak umocnienie euro, czy skok rentowności niemieckich obligacji.
Niemiecki parkiet wyraźnie przejmuje po Wall Street rolę siedliska byków. DAX od 6 stycznia wzrósł już o 14 proc. i nie wykazuje chęci do zmiany kierunku ruchu, a zamiast korekty mamy zwiększenie dynamiki zwyżki. Jak długo potrwa hossa i ile da się na niej ugrać, trudno przewidzieć. Widać, że potrzeba wyjątkowo silnych czynników, by powstrzymać lub załamać obecną tendencję. Obserwując zachowanie rynków, można odnieść też wrażenie, że optymizm rozkłada się z grubsza adekwatnie do proporcji, w jakich EBC będzie skupował obligacje poszczególnych państw strefy euro.
Jednocześnie widać, że sytuacja na rynkach może obfitować w niespodzianki, inwestorzy powinni więc wykazywać wyjątkową czujność. Któż bowiem mógł się spodziewać, że największe obawy po wyborach w Grecji ujawnią się na giełdzie w Atenach, gdzie indeks spadł o ponad 3 proc., choć rosną szanse na umorzenie części długów, a nie w Niemczech, które miałyby za to „zapłacić”. Jeszcze trudniej zinterpretować fakt, że jednocześnie obligacje niemieckie i greckie zachowywały się niemal identycznie. Rentowność tych pierwszych poszła w górę o prawie 8 proc., a drugich o niecałe 9 proc. Niełatwo też wyjaśnić powód umocnienia się euro z 1,1 do niemal 1,3 dolara, skoro EBC będzie drukował.
Nieoczekiwane wolty obserwujemy także na giełdach towarowych. W poniedziałek rano kontrakty na miedź zniżkowały o ponad 3 proc., a dzień zakończyły niemal 2 proc. wyżej w porównaniu do piątkowego zamknięcia. Podobne, choć mniej dynamiczne wahania miały miejsce w przypadku cen ropy naftowej. Ponad 10 proc. rajd korygują notowania złota, mimo że ryzyka na rynkach nie ubyło, na co wskazuje pogłębiająca się ujemna rentowność szwajcarskich obligacji.
Równie mało klarowna jest sytuacja na naszym rynku. Indeks największych spółek, rozpędzający się w ubiegłym tygodniu w kierunku 2350 punktów, z trudem obronił wczoraj poziom 2300 punktów, tracąc momentami ponad 1 proc. Widać, że inwestorzy obawiają się nie tylko o Grecję i Ukrainę, ale także nerwowo reagują na zapowiedzi pomocy zadłużonym we frankach oraz strajków w JSW i chilijskim nabytku KGHM. Obawy nie docierają na razie na poziom małych i średnich spółek, których indeksy niezbyt dynamicznie, ale konsekwentnie idą w górę, ale i w tych segmentach niczego nie można być pewnym. mWIG40 dobrą postawę zawdzięczał silnym zwyżkom notowań zaledwie pięciu spółek, przy zdecydowanej liczbowej przewadze walorów tracących na wartości.
Dziś, oprócz europejskiego luzowania, Grecji i Ukrainy, inwestorzy będą musieli zmierzyć się z serią danych makroekonomicznych ze Stanów Zjednoczonych, co przy korekcyjnych nastrojach na Wall Street może także być czynnikiem ryzyka w popołudniowej fazie notowań.
Obserwacja porannych zmian wskazuje, że rynki nadal mogą zaskakiwać. Po poniedziałkowym rajdzie, kontrakty na miedź tracą 1 proc. Nikkei idzie w górę o 1,7 proc., a wskaźnik w Szanghaju spada o 1,3 proc. Euro trzyma się nieźle, a frank kontynuuje osłabienie. Kontrakty na główne indeksy przyglądają się temu wszystkiemu z dystansem, symbolicznie zniżkując.
Roman Przasnyski
analityk niezależny