Czy złoto na trwałe przebije cenę 1300 dolarów za uncję?
- Nikt tak naprawdę nie rozumie cen złota i ja też nie będę udawał, że je rozumiem - takie słowa być może nie budziłyby większego zdziwienia, gdyby nie to, że wypowiedział je prezes amerykańskiego banku centralnego. Ten sam, który miesięcznie "pompuje" w rynek 85 miliardów dolarów.
Ben Bernanke w ostatni czwartek zdawał półroczną relację z prowadzonej przez siebie polityki monetarnej przed senacką komisją ds. bankowości. Gdy został zapytany o powody tak dużej zmienności na rynku złota, odpowiedział przytoczonym wyżej stwierdzeniem.
Na tym jednak nie koniec. Szef Fed-u dodał jednocześnie, że złoto to „niecodzienne aktywo” (unusual asset), które zawsze służyło ludziom jako rodzaj ubezpieczenia w sytuacjach największych kryzysów, a także wysokiej inflacji. Wyraźnie zdziwiony tym, co dzieje się na rynku złota, Bernanke zasugerował, że być może w ostatnim czasie zmniejszyły się obawy inwestorów o to, iż najgorsze prognozy gospodarcze się sprawdzą.
Sytuacja na rynku złota wciąż jest więc bardzo niepewna. Ostatnie trzy dni ubiegłego tygodnia przyniosły wzrost ceny tego kruszcu o 1,5 procent i w ostatni piątek uncja kosztowała około 1295 dolarów. Warto jednak zauważyć, że bariera 1300 dolarów za uncję na razie nie została przekroczona. Taka reakcja inwestorów mogła być spowodowana ostatnim wystąpieniem prezesa Fed. Ten, zanim w czwartek trafił do Senatu, dzień wcześniej zeznawał przed komisją w Izbie Reprezentantów.
Można powiedzieć, że podczas wystąpienia ostudził nieco zakusy tych, którzy chcieliby jak najszybszego zakończenia QE3. Bernanke co prawda potwierdził, że program wsparcia gospodarki przez „drukowanie dolarów” może zostać zakończony w przyszłym roku, ale warunkiem podjęcia przez Fed takich kroków jest wyraźna poprawa sytuacji przede wszystkim na rynku pracy. Prezes Fed rozumie przez to spadek wskaźnika bezrobocia w okolice 6-6,5 procent z obecnych 7,6 procent. Zaznaczył jednak, że nie należy traktować tych liczb jako wartości, po zaistnieniu których muszą nastąpić konkretne działania. Co więcej, dodał, że w przypadku braku poprawy sytuacji gospodarczej Fed może nawet na jakiś czas zwiększyć skalę swoich działań w ramach polityki „luzowania ilościowego”.
Słowa prezesa amerykańskiego banku centralnego wiele inwestorom nie wyjaśniły. Jedyny wniosek, który można z nich wyciągnąć, jest taki, że Ben Bernanke na pewno nie będzie spieszył się z ograniczeniem QE3.
Dla złota jest to informacja, która teoretycznie powinna sprzyjać wzrostowi jego kursu. Inwestorzy powinni jednak pamiętać o tym, że na tym kruszcu trwają teraz ogromne spekulacje, co znajduje swój wyraz między innymi w radykalnych prognozach dla jego cen. Nietrudno teraz o zalecenia banków inwestycyjnych, które sugerują jego sprzedaż, bo ich zdaniem cena spadnie w okolice tysiąca dolarów za uncję.
Wobec takich prognoz należy jednak zachować dużą ostrożność. Zwłaszcza jeżeli przypomnimy sobie, że te same instytucje jeszcze niedawno zalecały kupno złota, prognozując ogromne spowolnienie w światowej gospodarce.
Na razie tym, co powinno sprzyjać wzrostowi cen kruszcu, jest z pewnością rosnące zapotrzebowanie na rynkach azjatyckich. Cytowany przez CNBC Andrew Su, prezes firmy Compas Global Markets, podkreśla, że właśnie ten czynnik nie powinien być lekceważony w analizach. Zauważa, że gdy cena złota spadła do 1.180 dolarów za uncję, wielu ludzi „rzuciło się” na złoto, bo mniej więcej na tym poziomie kształtują się koszty jego produkcji. Można jednak założyć, że dla większości inwestorów sygnałem kupna będzie wyraźne przełamanie bariery 1.300 dolarów za uncję.
Piotr Wojda
Mennica Wrocławska