Czy Włosi sprzedadzą swoje rezerwy złota?
Dla ratowania budżetu może należy pozbyć się rezerw banku centralnego? Pogląd ten pojawił się w dyskusji na temat, jak raz na zawsze rozwiązać trapiący Włochy dług publiczny, który zbliża się powoli do astronomicznej liczby 2 bln 400 mld euro.
Przewodniczący komisji budżetu izby deputowanych Claudio Borghi zaproponował, aby poważnie zastanowić się nad sięgnięciem do rezerw. Nie żelaznych, lecz w złocie. Ich wartość w styczniu tego roku oszacowano na blisko 92 miliardy euro.
Gołym okiem więc widać, że na pokrycie długu publicznego nie wystarczy. Posłowi Borghi, reprezentującemu w izbie współrządząca krajem Ligę (dawniej północną) natychmiast natarł uszy lider tej partii, wicepremier i minister spraw wewnętrznych Matteo Salvini. – Chciałbym, żeby to gdzieś zapisano i opatrzono wszystkimi możliwymi stemplami, że to złoto należy do wszystkich Włochów i powinno być zachowane na czarną godzinę – oświadczył energiczny polityk, który jeszcze niedawno wypowiadał się na temat festiwalu włoskiej piosenki w San Remo.
Włoskie złoto ma bronić całej strefy euro
Eksperci w tej materii przypomnieli dodatkowo, że unijne porozumienia, obowiązujące w w strefie euro, pozbawiają państw członkowskich autonomii w zarządzani swymi rezerwami złota, bo powinny one służyć ewentualnemu ratowaniu wspólnej waluty. Mówi o tym artykuł 32 statutu eurosystemu oraz 123 Traktatu UE.
Włoskie złote rezerwy – 91,8 mld euro
Narodowy Bank Włoski (Bankitalia) poinformował 11 stycznia br., że będące w jego posiadaniu złoto – w monetach i sztabkach – warte jest dokładnie 91,8 miliarda euro. Chodzi o 2.452 tony złota, z czego 4,1 tony w postaci monet (dokładnie 871.713 sztuk), reszta zaś w tradycyjnych sztabkach. To czwarta pod względem wartości kolekcja tego kruszcu na świecie, po amerykańskiej Federal Reserve, Bundesbanku i Międzynarodowym Funduszu Walutowym.
Tylko 1.100 ton, czyli 44 procent całości, znajduje się na terenie Italii. Reszta ukryta j w skarbcach innych banków centralnych krajów ich pochodzenia, celem natomiast tej strategii jest ograniczenie do minimum możliwości kradzieży, a także zredukowanie do minimum kosztów przechowywania złota w bezpiecznym miejscu.
Słysząc o złocie, Włosi mają nieodparte skojarzenie z głośną inicjatywą z okresu faszyzmu (oczywiście większość zna ją z lektury, a coraz mniej z autopsji). Po inwazji na Etiopię 3 października 1935 Liga Narodów, która ją potępiła, nałożyła na Królestwo Włoch sankcje: zakaz eksportu włoskich wyrobów, zakaz importu surowców przydatnych do produkcji broni (ale już nie ropy naftowej, gdyż Francja i Wielka Brytania uznały, że Włosi mogliby go obejść, zwracając się do Stanów Zjednoczonych, które nie należały do Ligii Narodów, albo skorzystać z pomocy hitlerowskich Niemiec).
Sprzedaż złota, powtórka z historii?
Mimo iż sankcje te nie były wyjątkowo surowe, propaganda faszystowska zdołała zmobilizować przeciwko nim – czyli tzw. reszcie świata – ogromne rzesze ludności. Momentem kulminacyjnym tej mobilizacji był „dzień wiary” wyznaczony na 18 grudnia 1935.
A dowodem wiary w reżim Mussoliniego było masowe pozbywanie się przez Włochów przedmiotów wykonanych ze szlachetnych metali, przede wszystkim złota i srebra, w wyraźnie określonym celu: na dalsze prowadzenie wojny.
Na apel władz odpowiedzieli m.in. żona dyktatora Rachela, królowa Helena, wynalazca radia Guglielmo Marconi i noblista Luigi Pirandello. W zbiórce wzięli udział świeccy i duchowni, mieszkańcy miast i wsi.
Zebrano 37 ton złota i 115 ton srebra. Był to, jak oceniają historycy, największy w dziejach narodu zryw patriotyczny Włochów.