Czas powstrzymać złą passę w Warszawie
Jeśli warszawskie byki poważnie myślą o oddaleniu perspektywy powrotu do dobrze znanego scenariusza, w którym WIG20 porusza się między 2300 a 2500 punktów, powinny jak najszybciej wziąć się do roboty. Nie będzie to łatwe zarówno ze względu na sytuację w otoczeniu, jak i czynniki wewnętrzne.
Trwająca od niemal sześciu tygodni spadkowa korekta uszczupliła indeks naszych największych spółek już o ponad 7 proc., zredukowała poprzedni dorobek byków o 60 proc. i sprowadziła WIG20 w okolice bardzo istotnych poziomów, których przełamanie grozi poważnymi konsekwencjami. Choć szanse na kontynuację pozytywnej tendencji nie zostały jeszcze całkowicie zaprzepaszczone, powrót do niej nie będzie raczej ani łatwy, ani szybki. Przyjmując średnioterminowy horyzont, coraz bardziej realne staje się zagrożenie powrotem do ponad trzech lat trendu bocznego, w ramach którego wskaźnik blue chips porusza się między 2300 a 2500 punktów. Obecna sytuacja przypomina to, co działo się we wrześniu i październiku ubiegłego roku. Wówczas w ciągu około sześciu tygodni WIG20 spadł z 2550 do 2380 punktów, a w trakcie dwóch sesji zdarzyło mu się zejść do poziomu 2350-60 punktów. Nietrudno zauważyć analogie dotyczące zarówno czasu trwania, dynamiki, jak i skali obu sekwencji. Niestety, równie realne jest powtórzenie dalszego ciągu tej z ubiegłego roku, a więc spadek do obszaru 2250-2300 punktów.
Za takim scenariuszem przemawia nie tylko sama analogia, ale także warunki rynkowe, zarówno te panujące w otoczeniu, jak i wewnętrzne. Spadkowa korekta na głównych rynkach światowych może się jeszcze pogłębić, a powodów do kontynuacji złych nastrojów nie brakuje, nie tylko w związku z Grecją. Spośród czynników rodzimych na pierwszy plan wysuwa się niepewność polityczna, która może skutecznie paraliżować poczynania byków aż do jesieni.
Z perspektywy krótkoterminowej, sytuacja wydaje się być nieco lepsza o tyle, że można się spodziewać przynajmniej chwilowego powstrzymania przeceny, a nawet jej odreagowania. Po sześciu z rzędu spadkowych sesjach, z rosnącą dynamiką, niedźwiedzie mogą sobie pozwolić na odpoczynek. Nie można jednak wykluczyć, że kontra zostanie wyprowadzona z nieco niższego poziomu. Więcej na ten temat będzie można powiedzieć po dzisiejszej sesji.
Poranek nie rodzi wielkich nadziei, lecz raczej obawy. Dane z Japonii okazały się nieco mniej złe, niż się spodziewano. Tamtejsza gospodarka skurczyła się nie o 1,3 proc. ale tylko o 0,9 proc. Nikkei skwitował to symbolicznym spadkiem o 0,2 proc. Informacje z Chin potwierdzają negatywne tendencje. Eksport obniżył się w maju o 2,5 proc., ale import spadł aż o 17,6 proc. i jest to już kolejny miesiąc ostrego hamowania chińskich zakupów. Reakcje na te informacje są niejednoznaczne. Część inwestorów interpretuje je zapewne jako impuls do zwiększenia stymulacji gospodarki. Ceny miedzi idą lekko w górę. Shanghai B-Share traci ponad 2 proc. ale Shanghai Composite zwyżkuje o ponad 1 proc. Kontrakty na główne indeksy europejskie i amerykańskie spadają po około 0,1 proc.
Wiele zależeć będzie od kolejnych danych. Jeszcze przed rozpoczęciem sesji dowiemy się jak w kwietniu radził sobie niemieckich handel zagraniczny i produkcja przemysłowa. Jeśli w tych dziedzinach będzie widoczny negatywny wpływ sytuacji w Chinach, byki mogą znaleźć się w kłopotach.
Roman Przasnyski
analityk niezależny