Cygan zawinił…
Perturbacje na kolei wywołały znacznie mniejszą wrzawę, niż słowa wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej. Tyleż prawdziwe, co niepolityczne. Nic w tym dziwnego, skoro sama zainteresowana konsekwentnie podkreśla, że jest urzędnikiem wynajętym do realizacji konkretnych zadań, które jak to deklaruje nie przerażają Jej i z którymi sobie poradzi.
Jest przy tym do bólu szczera, również w emocjach. Podobnie było, gdy parę miesięcy temu komentowała decyzje Komisji Europejskiej dotyczące wstrzymania części subwencji drogowej. Zresztą zgodnie z zapowiedzią pani minister pieniądze odblokowano. Twarda ślązaczka z Mysłowic mówi co myśli i ma do tego prawo, bo broni Ją praca i jej efekty.
Odrębna kwestia, to dlaczego ludzie godzinami czekali na transport zastępczy, szklankę ciepłej herbaty, czy jaką bądź informację. Sama bym się wściekła, mówiła komentując te przejawy indolencji kolejarzy bohaterka internetowych wpisów.
Wydaje się jednak, że w tej ostatniej kwestii wyjaśnień powinni udzielać raczej prezesi jakże licznych kolejowych spółek, służby marszałkowskie etc. Bieńkowska miała odwagę, której zabrakło schowanym za jej plecami kolejowym nababom. I nawet premier dukał coś bez przekonania, zamiast wziąć w obronę najpracowitszą minister, która ani zabiegała o godność wicepremiera, ani pławi się w blasku fleszy i telewizyjnych kamer. Ona jest prawdziwa w tym co mówi i robi. Że to się nie wszystkim podoba?! Chyba nie ma powodu, aby przypochlebne i politycznie poprawne wypowiedzi miały zastąpić realne działania, które Elżbieta Bieńkowska zapowiedziała i z pewnością dotrzyma.