Być prorokiem we własnym kraju
Profesor Marek Belka coraz częściej zaprzecza znanej tezie, że nikt nie jest prorokiem we własnym kraju. O ile bowiem stwierdzenia w rodzaju, że robota żmudna, a towarzystwo jeszcze gorsze stanowią kolejne z licznych Zwischenruf’ów Prezesa Banku Centralnego, o tyle teza, że nie należy spieszyć się do strefy euro, stanowi nową jakość.
Za sprawą jej uzasadnienia rzecz jasna, a mianowicie odwołania się do doświadczeń innych krajów wskazujących, że po wejściu do euro zony trudno otrząsnąć się gospodarce z szoku spowodowanego początkowym boomem inwestycyjnym i ogólną prosperity, a prowadzącymi prosto ku recesji, niekiedy zapaści gospodarczej.
Narodowa waluta ma się dobrze, a gospodarka rozwija się w najwyższym w Europie tempie. Dostrzegli to Amerykanie, którzy nie są skorzy do pochwał, gdy idzie o stan spraw w gospodarce na naszym kontynencie. Dostrzegają inwestorzy, którzy z wolna odstępują od mechanicznego stosowania w odniesieniu do naszego kraju prawideł postępowania na rynkach wschodzących, wychodząc z założenia, ze Polska i jej gospodarka, to jednak inna jakość.
Z wolna tracą na znaczeniu polityczne spory i komeraże, bowiem dla gospodarki ważniejsze zdaje się być stwierdzenie Prezesa Narodowego Banku Polskiego, że na emeryturę się nie wybiera. Tylko sprzedawcy złudzeń, bez względu na polityczną, czy związkową konduitę, zaklinają rzeczywistość sprowadzając debatę nad wydłużeniem wieku emerytalnego do absurdu wykluczającego szukanie społecznej akceptacji dla tego, co w istocie nieuniknione…