Bundesbank: w Niemczech przybywa fałszywych banknotów o nominałach 10 i 20 euro
Z ruchu wycofano w sumie 58 800 fałszywek, głównie o nominale 10 i 20 euro, wyraźnie więcej niż rok wcześniej. Stanowiły 46 proc. wszystkich przechwyconych podróbek, podczas gdy przed rokiem, w 2019 r., udział tych niskich nominałów wyniósł tylko 28 proc.
W minionych latach fałszerze najchętniej produkowali 50-eurówki i długo stanowiły połowę banknotów na przestępczym rynku – aż do zeszłego roku, gdy ich udział spadł do 41 proc.
I choć banknot o takim nominale jednostkowo jest wciąż najbardziej popularny w półświatku, „koalicja” dziesiątek i dwudziestek wyszła na prowadzenie.
Kary za fałszowanie znaków pieniężnych
Niemiecki kodeks karny w par. 146 przewiduje karę co najmniej roku pozbawienia wolności dla tych, którzy wytwarzają fałszywe banknoty oraz tych, którzy ze świadomością czynu wprowadzają je do obiegu.
Jeśli jednak proceder dotyczy nie jednostkowego „producenta”, tylko gangu, wówczas kara wzrasta do nie mniej niż dwóch lat.
W kilku poznanych przez opinię publiczną sprawach z niedawnej przeszłości jedni sprawcy zostali potraktowani przez wymiar sprawiedliwości surowo, a inni łagodnie.
Dotkliwa kara spotkała we wrześniu ub. roku 30-latka, który wytwarzał podróbki za pomocą drukarki. Sąd Krajowy w Hanowerze skazał go na cztery lata i dziewięć miesięcy więzienia.
Siedem skonfiskowanych fałszywek przypada na 10 000 obywateli
W pewnym sensie upiekło się zaś 24-latkowi z Bawarii, który w anonimowym Internecie (Darknet) zamówił 10 000 podróbek euro i część wprowadził do obiegu.
Prokuratorka Simone Müller wskazywała na szkodliwość czynu: „Jako obywatele musimy ufać, że trzymamy w ręku prawdziwe pieniądze. Przecież przy kasie nie przyglądam się każdemu banknotowi. Dlatego fałszowanie pieniędzy nie jest przestępstwem bagatelnym” – mówiła prokuratorka przed Izbą Karną Sądu Krajowego w Bambergu. Domagała się dla obwinionego 3,5 roku bezwzględnego więzienia.
Jednak sąd uznał różne okoliczności łagodzące. Oskarżony zwrócił 1150 euro jednej z ofiar. Sam stracił 3500 euro i ma też opłacić koszty procesu. Poza tym – żeby jednak odczuł dolegliwość kary – musi jeszcze wpłacić 4500 euro na fundusz pomocy dla młodzieży w Bambergu.
Prawdopodobieństwo trafienia przeciętnego obywatela na podróbkę jest względnie niewielkie
Inny dwudziestoparolatek spod Monachium zamówił w Internecie 450 fałszywych banknotów o różnych nominałach. Przez jakiś czas nimi obracał, aż pechowo w styczniu rok temu usiłował fałszywą 50-eurówką zapłacić prostytutce gdzieś na wschodzie Monachium. I choć było dość późno, po godz. 22.00, ta zorientowała się, że banknot dziwnie wygląda i zaalarmowała właścicielkę przybytku. Ta wezwała policję, która zatrzymała niefortunnego klienta.
Przed monachijskim sądem mężczyzna przyznał się do rozprowadzania sfałszowanych pieniędzy i zapewnił, że jest świadomy naganności swego czynu. Przeprosił prostytutkę, którą wezwano jako świadka. Ponieważ według prowadzącej sędzi podsądny wykazał skruchę (die Reue), w czerwcu ub. roku został skazany tylko na karę w zawieszeniu.
Bank Federalny publikując raport o fałszerstwach, wskazał jednocześnie, że prawdopodobieństwo trafienia przeciętnego obywatela na podróbkę jest względnie niewielkie. Jak bowiem wyliczono, siedem skonfiskowanych fałszywek przypada na 10 000 obywateli.
Z wyroków widać, że producentów fałszywek sądy traktują surowo, ale już „rozprowadzaczy” raczej łagodnie, zwłaszcza tych skruszonych. A prostytutkom jednak lepiej płacić walutą nie z drukarki. Nawet po nocy.