Bezsilność protestów
Kiedy zakończył się marsz górników na Madryt, na ulice wyszli pracownicy budżetówki. Wszyscy pytają o swoją przyszłość-tę życiową i zawodową. W odpowiedzi słyszą, że trzeba oszczędzać. Miliardowe kwoty, których wielkość zdaje się abstrakcją, to funkcja nierozważnych, niegospodarnych, nieuzasadnionych i nie mających pokrycia wydatków państwa.
Pewną nadzieję niosą zapowiedzi paneuropejskiego nadzoru nad bankami, którym osłodą ma być kierowanie pomocy finansowej bezpośrednio do zainteresowanych instytucji. Wszystko to potwierdza po raz kolejny, że omnipotentne, zetatyzowane państwo jest nieefektywne, a w imię wartości, którym ma służyć, dokonuje czynów niecnych, za które przychodzi płacić obywatelom.
Co zatem obok protestów może odmienić ten stan rzeczy? Odbudowa zaufania, to proces długi i żmudny, ale tylko on gwarantuje powodzenie działań naprawczych, które obok restrykcyjnych oszczędności muszą proponować reformy prowadzące do efektywności gospodarczej. Jak jednak wymagać więcej za mniej, kiedy świat obserwuje się zza szyby klimatyzowanych limuzyn? Ba, gdybym znał odpowiedź na to pytanie, aspirowałbym do Nobla w dziedzinie ekonomii. Póki co stawiam jednak pytanie – Jak długo jeszcze?!
Państwo, to rodzaj umowy społecznej, której gwarantem jest demokratyczny ład. Tylko i aż tyle. Nie pozwólmy więc, by decydowano za nas. Wówczas pozostaną protesty, które-jak pokazuje przykład Hiszpanii- są z samej istoty jałowe.