Bankowość i Finanse | Gospodarka | Należy myśleć o przyszłości, a nie o tu i teraz

Bankowość i Finanse | Gospodarka | Należy myśleć o przyszłości, a nie o tu i teraz
Nasza rozmówczyni: profesor nauk ekonomicznych, profesor zwyczajny Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. W latach 2007–2009 pełniła funkcję prezesa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, od 2009 do 2015 r. była członkiem zarządu Narodowego Banku ­Polskiego, a w latach 2016–2017 prezesem zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Biorąc pod uwagę długi horyzont czasu propozycja modyfikacji programu 800+ jest kusząca z wielu punktów widzenia. Dla jego beneficjentów oznacza bowiem możliwość odłożenia pieniędzy na przyszłe potrzeby, np. wkład własny kredytu hipotecznego, edukację i rozwój osobisty, dbanie o zdrowie czy nawet zabezpieczenie emerytalne. Rozwiązanie takie jest korzystne także z punktu widzenia naszego państwa, jego systemu emerytalnego i rynku kapitałowego czy bankowego, chociażby poprzez zwiększenie długoterminowych źródeł finansowania – podkreśla prof. Małgorzata Zaleska w rozmowie z Pawłem Jabłońskim.

Jakby pani określiła naszą obecną sytuację gospodarczą? Jest dobrze czy źle?

– Prawie na każde pytanie odpowiedź można zacząć od sformułowania „to zależy”. Zależy od tego, jaki punkt odniesienia przyjmiemy, do kogo lub czego będziemy się porównywali. Tym samym, porównując się do wysoko rozwiniętych państw, możemy stwierdzić, że nie jesteśmy jeszcze wystarczająco bogaci, a do słabo rozwiniętych, że w Polsce żyje się dobrze. Oczywiście bardziej motywujące do działania jest porównywanie się do liderów i robienie wszystkiego, aby ich jak najszybciej dogonić.

Co dziś jest najmocniejszą stroną polskiej gospodarki?

– Od czasów Adama Smitha – w klasycznej teorii ekonomii – wyróżnia się następujące trzy czynniki produkcji: praca, kapitał i ziemia. Austriacki ekonomista Joseph Schumpeter dodawał jeszcze czwarty czynnik – przedsiębiorczość. I to właśnie przedsiębiorczość Polaków wydaje się być obecnie najsilniejszą stroną naszej gospodarki.

Oczywiście sama przedsiębiorczość nie wystarczy, gdyż do rozwoju gospodarki potrzebny jest jeszcze kapitał. Paradoksalnie jednak – we współczesnym świecie – łatwiej jest pozyskać kapitał z międzynarodowych rynków finansowych niż wykorzystać zasoby przedsiębiorczości drzemiące w społeczeństwie. W przypadku Polski wydaje się, że najprostszą, a zarazem najkorzystniejszą strategią, jaka powinna przyświecać rządzącym w zakresie przedsiębiorczości, jest przede wszystkim zapewnienie stabilności i przewidywalności prawa oraz nieprzeszkadzanie i znoszenie ograniczeń. Gdy te warunki zostaną spełnione, polscy przedsiębiorcy doskonale poradzą sobie sami.

Mówi pani, że decydująca jest przedsiębiorczość, ale czy gospodarcza sytuacja międzynarodowa nie jest w stanie zahamować wszystkich, nawet najlepszych naszych inicjatyw?

– Polska nie jest samotną wyspą i czynniki zewnętrzne, w tym geopolityka, mają rzeczywiście istotny wpływ na naszą gospodarkę. Pandemia COVID-19 ukazała m.in. efekty uzależnienia się od zagranicznych rynków (światowych łańcuchów dostaw). Z drugiej strony widzimy, że najszybciej były podejmowane działania antykryzysowe na poziomie krajowym. Ta sytuacja uwidoczniła ujemne strony globalizacji i przypomniała o potrzebie patrzenia na gospodarkę także przez pryzmat narodowy, w tym o roli kapitału krajowego. Z kolei agresja Rosji na Ukrainę unaoczniła, jak geopolityka wpływa na ceny surowców, stopę inflacji, stopy procentowe, kursy walutowe, a szerzej na niepewność i brak stabilności.

Czy polskie uczelnie, zwłaszcza ekonomiczne, odgrywają odpowiednią rolę w modernizacji naszej gospodarki?

– Rola naszych uczelni w przemianach gospodarczych nie jest wystarczająca. Wynika to z kilku powodów. Od dawna wiadomo, że polska nauka jest niedofinansowana, a wynagrodzenia oferowane, zwłaszcza młodym naukowcom, są na poziomie bliskim minimalnego wynagrodzenia w gospodarce. Ponadto politycy stosunkowo rzadko korzystają z wiedzy i doświadczenia naukowców. Dla decydentów wielokrotnie przesłanki polityczne są najważniejsze przy podejmowaniu decyzji, a aspekty merytoryczne schodzą na drugi plan.

Od jakich działań gospodarczych powinien zacząć pracę nowy rząd? Czy nie powinien zacząć od wypełniania obietnic, takich jak likwidacja podatku Belki, podniesienie kwoty wolnej od podatku itp.? A może zamiast tych działań rząd powinien zwiększyć wydatki na niezbędne gospodarce inwestycje?

– Każdy rząd staje się poniekąd zakładnikiem swoich obietnic wyborczych. Społeczeństwo liczy właśnie na realizację tychże obietnic. Władza należy do suwerena i rządzący muszą uwzględniać oczekiwania społeczeństwa. Historia uczy jednak, że to nie rządzący, ale właśnie nadmierne oczekiwania społeczeństwa i chęć życia ponad stan często prowadziły do upadku państw.

Likwidacja podatku Belki, zwłaszcza wobec oszczędności długoterminowych, czy podniesienie kwoty wolnej od podatku są bardzo istotne, ale same w sobie nie zapewnią nam motoru wzrostu na kolejne lata. W Polsce brakuje krajowego kapitału i oszczędności długoterminowych, które mogłyby wspomóc finansowanie inwestycji. Najlepszą zachętą do oszczędzania jest wsparcie finansowe, i to o natychmiastowym działaniu. Może być nią właśnie likwidacja podatku Belki od oszczędności długoterminowych. W szczególności należy rekomendować zniesienie podatku Belki w stosunku do depozytów terminowych (np. co najmniej trzyletnich).

Małgorzata Zaleska

Równocześnie postulować trzeba wprowadzenie dla inwestorów indywidualnych zwolnienia z opodatkowania podatkiem dochodowym dochodów ze zbycia papierów wartościowych, będących przedmiotem obrotu giełdowego, jeżeli ich zbycie zostanie dokonane po upływie np. pięciu lat od nabycia. Natomiast w przypadku zbycia posiadanych papierów wartościowych po upływie minimum np. trzech lat od ich nabycia, zwolnieniem z opodatkowania mogłaby być objęta połowa dochodu uzyskanego z tego tytułu.

Z drugiej strony, zastanawiając się nad spełnianiem obietnic, trzeba pamiętać, że Polsce niewątpliwie potrzebne są wielkie inwestycje, zwłaszcza w energetykę, w tym jądrową oraz w sieć kolei dużych prędkości. To są programy, które na lata mogą przyśpieszyć nasz rozwój.

Co z inflacją? Czy rzeczywiście grozi nam jej odbicie, ile to potrwa i czy nie warto bez podnoszenia stóp jakoś zachęcić Polaków do oszczędzania, a nie wydawania pieniędzy.

– Odbicie inflacji jest nieuniknione, chociażby wskutek koniecznej likwidacji wprowadzonych wcześniej tarcz antyinflacyjnych, których istnienie od początku było zakładane jako tymczasowe. Jak długo potrwa ten okres wyższej inflacji, będzie zależeć od harmonogramu likwidacji tarcz, a decyzje dotyczące ewentualnych zmian stóp procentowych będą uwzględniać zarówno skalę tego odbicia, przewidywany czas jego trwania, jak też inne zjawiska występujące równolegle w gospodarce.

Inflacja jest wysoka od połowy 2021 r. Od tego czasu oszczędności Polaków są przez nią systematycznie zjadane. Co można zrobić, by pomóc drobnym ciułaczom?

– Pewnym sposobem na zwiększenie zamożności Polaków jest wdrożenie do polskiego porządku prawnego REIT-ów (Real Estate Investment Trust – typ funduszy inwestycyjnych, dzięki którym mniejsi inwestorzy mogą lokować swoje środki w nieruchomości). Powinny być one notowane na GPW i gromadzić w swoim portfelu nieruchomości oraz wynajmować je w celu czerpania stałego dochodu z czynszu dla swoich właścicieli. Co ważne, spółki REIT powinny zostać zobowiązane do regularnego wypłacania dywidendy, na poziomie co najmniej 80% zysku oraz zasilać budżet państwa wpływami w formie opodatkowania dywidend. Efekt fiskalny tych instrumentów nie jest bez znaczenia, jak również ważna jest faza cyklu koniunkturalnego, w której znajdziemy się, wdrażając REIT-y do polskiego porządku prawnego. Zaznaczyć należy też, że REIT-y są przykładem relatywnie bezpiecznych inwestycji, chętnie nabywanych przez inwestorów indywidualnych i fundusze emerytalne, w krajach, które wcześniej wdrożyły ten instrument.

Rekomendować należy także modyfikację formuły wypłaty świadczenia 800 plus, tak aby jego część była nadal wypłacana w postaci pieniężnej, a część w formie bezpiecznych instrumentów rynku kapitałowego. Można także rozważyć alternatywne do powyższego rozwiązanie, aby część świadczenia była przekazywana na lokaty długoterminowe, z realnie dodatnią stopą oprocentowania, z możliwością wypłaty kapitału po określonym z góry czasie, a odsetek w krótszych okresach rozliczeniowych.

Dotychczasowa wypłata świadczenia 800 plus tylko w formie pieniężnej, przyczyniając się do wzrostu konsumpcji, wpływa jednocześnie na wzrost gospodarczy kraju w danym okresie, co wydaje się być atrakcyjne w kontekście politycznym. Jednak biorąc pod uwagę długi horyzont czasu, propozycja modyfikacji programu jest kusząca z wielu punktów widzenia. Dla jego beneficjentów oznacza bowiem możliwość odłożenia pieniędzy na przyszłe potrzeby, np. wkład własny kredytu hipotecznego, edukację i rozwój osobisty, dbanie o zdrowie czy nawet zabezpieczenie emerytalne. Rozwiązanie takie jest korzystne także z punktu widzenia naszego państwa, jego systemu emerytalnego i rynku kapitałowego czy bankowego, chociażby poprzez zwiększenie długoterminowych źródeł finansowania.

Jak już wspomniałam, w Polsce od wielu lat występuje deficyt oszczędności długoterminowych, które mogą służyć m.in. finansowaniu strategicznych inwestycji. Bez wątpienia dążyć należy zatem do modyfikacji percepcji z tu i teraz na rzecz spojrzenia w przyszłość.

Nasza gospodarka jest w dobrej kondycji, czy to nie jest właściwy czas na konsolidację finansów publicznych? Na razie zamiast tego ich deficyt i zadłużenie państwa szybko rosną. Czy to może być groźne dla naszego bezpieczeństwa?

– O potrzebie konsolidacji finansów państwa słyszę od kilkudziesięciu lat. Patrząc jednak na inne kraje wysokorozwinięte, poziom polskiego zadłużenia w relacji do PKB nie budzi istotnych obaw. W ujęciu globalnym dług publiczny wzrósł z 17 bln USD w 2000 r. do blisko 100 bln USD współcześnie. W licznych państwach dług publiczny w stosunku do PKB przekracza zaś znacząco 100%.

Pamiętajmy jednak, iż w czasach dobrej koniunktury należy obniżać zadłużenie, tak aby mieć dodatkowy bufor bezpieczeństwa na sytuacje kryzysowe, które na pewno wcześniej czy później się pojawią. Ponadto już dawno noblista Robert Shiller wskazywał, że dług może stać się kolejną przesłanką światowego kryzysu. Jednym z fundamentalnych pytań, w ujęciu światowym, jest jak poradzić sobie z rosnącym długiem. Np. poprzez propozycje zmian w regulacjach, oddłużenie, umorzenie czy jeszcze inne rozwiązanie.

Jeżeli nasz dług publiczny jest na bezpiecznym poziomie, to czy to oznacza, że nie musimy oszczędzać na wydatkach?

– Trzeba zauważyć, że ograniczanie wydatków państwa jest we współczesnych czasach szczególnie trudne. Z jednej strony, z uwagi na rosnące wydatki na obronność, a z drugiej strony – z powodu bardzo dużych oczekiwań społecznych, które pociągają wydatki socjalne. Z pewnością łatwiej się daje przywileje niż je zabiera, zwłaszcza w warunkach szerzenia się postaw roszczeniowych wobec państwa, szczególnie w czasach kryzysowych.

Likwidacja podatku Belki, zwłaszcza wobec oszczędności długoterminowych, czy podniesienie kwoty wolnej od podatku są bardzo istotne, ale same w sobie nie zapewnią nam motoru wzrostu na kolejne lata. W Polsce brakuje krajowego kapitału i oszczędności długoterminowych, które mogłyby wspomóc finansowanie inwestycji. Najlepszą zachętą do oszczędzania jest wsparcie finansowe, i to o natychmiastowym działaniu.

Oszczędzać należy zwłaszcza tam, gdzie nie ma stopy zwrotu, gdzie pieniądze są przejadane lub nieracjonalnie wykorzystywane.

Czy Polski system bankowy wytrzyma kryzys związany z kredytami frankowymi? Czy w tej sprawie nie powinno się wprowadzić jakichś zmian systemowych zamiast zostawić to sądom, z których każdy orzeka inaczej?

– Systemowe rozwiązanie problemu kredytów frankowych byłoby najlepszym rozwiązaniem zarówno dla sektora bankowego, jak i dla klientów. Pozwoliłoby ono na redukcję niepewności co do przyszłości i możliwość spokojnego planowania rozwoju bez konieczności ciągłego tworzenia rezerw na nieprzewidziane skutki kolejnych rozstrzygnięć czy wyroków sądów. O potrzebie systemowego rozwiązania problemu mówi się jednak od dawna, ale nic konkretnego nie udało się niestety wdrożyć.

A co z giełdą? Wydaje się, że w naszej gospodarce, zwłaszcza ostatnio, nie spełnia ona roli, o której marzyli jej twórcy?

– Rola giełdy w rozwoju gospodarki jest zbyt mała i niestety nie wydaje się, aby w najbliższym czasie miała ona istotnie wzrosnąć.

Paradoksalnie problemem są kolejne regulacje nakładane na spółki giełdowe w zakresie ujawnień i transparentności, które dla mniejszych podmiotów są zbyt kosztowne, a dla większych mogą powodować zbytnią otwartość wobec konkurentów. Nadwyżka depozytów nad kredytami w polskim systemie bankowym sprawia ponadto, iż przedsiębiorstwa o ugruntowanej renomie nie mają większych problemów z pozyskiwaniem finansowania w bankach i dlatego nie mają potrzeby korzystania z rynku kapitałowego. W przypadku zaś małych, innowacyjnych podmiotów także korzystanie z giełdy, jako źródła kapitału, jest utrudnione, a alternatywą są np. venture capital.

Dla rozwoju rynku kapitałowego potrzebne jest chociażby docenienie tego rynku przez decydentów. Samo stworzenie Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego to zbyt mało, żeby odnieść sukces. Ponownie dużo mówiło się o strategii, ale w praktyce niewiele z tego wyszło. Wcześniejszy rozwój polskiego rynku kapitałowego oparty był na bodźcach w postaci chociażby programu powszechnej prywatyzacji czy OFE – obecnie takich bodźców brakuje. Nie zbudowano także odpowiedniej pozycji giełdy, zaufania i świadomości inwestorów/społeczeństwa, aby posiadanie akcji było pożądane jako część majątku dziedziczonego z pokolenia na pokolenie oraz żeby były one atrakcyjne chociażby z punktu widzenia podatkowego.

Fundamentalnym pytaniem pozostaje także: czy giełda ma być instytucją infrastrukturalną, czy publiczną (notowaną na giełdzie), czy może – tak jak obecnie się na nią patrzy – jednym i drugim. Jeśli tym ostatnim, to jak zatem pogodzić często rozbieżne interesy współwłaścicieli. Jednym z wyzwań jest więc sama struktura własnościowa GPW. Dokonano bowiem „fikcyjnej” prywatyzacji warszawskiej giełdy. Z jednej strony jest to spółka giełdowa z licznym gremium różnorodnych akcjonariuszy, w tym zagranicznych, a z drugiej strony decydujący wpływ na spółkę – poprzez siłę głosów na Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy – ma Skarb Państwa.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK