Bankowość i Finanse | Gospodarka | Gorące lato nie ominęło gospodarki

Bankowość i Finanse | Gospodarka | Gorące lato nie ominęło gospodarki
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Tegoroczne wakacje w gospodarce rozpoczęły się od mocnych akcentów. Weszły w życie nowe obowiązki dla właścicieli internetowych platform sprzedażowych, wzrosło minimalne wynagrodzenie, ale przede wszystkim wzrosły ceny energii elektrycznej, gazu, a od sierpnia także wody. Jakby tego było mało, w lipcu Rada Polityki Pieniężnej zmieniła retorykę na bardziej jastrzębią. Mamy więc gorące lato, również w gospodarce.

Rozpoczęcie odmrażania cen energii i gazu od lipca tego roku było dyskutowane i analizowane od wielu długich miesięcy. Jak zapewniał wcześniej prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin, sytuacja na rynkach surowców (węgiel, gaz) wyraźnie się stabilizuje, co przekłada się na mniejszą długoterminową zmienność cen energii elektrycznej w obrocie hurtowym, a to z kolei pozytywnie wpływa na kształtowanie ich cen w detalu.

Nie ma zatem uzasadnienia dla dalszego utrzymywania zamrożonych, nierynkowych stawek cen za energię elektryczną i gaz” – powiedział Rafał Gawin cytowany w komunikacie URE.

Na całkowitą wysokość rachunku za energię elektryczną składają się: koszty zakupu energii oraz koszty jej dystrybucji (transportu). Od 1 lipca odmrożony został właśnie ten drugi składnik rachunku. Jeżeli chodzi o gaz, to dotychczas wszyscy odbiorcy taryfowi płacili stałą cenę wynoszącą 200,17 zł za MWh. Jednak nowa ustawa wprowadziła od 1 lipca maksymalną cenę gazu opartą na taryfie PGNiG Obrót Detaliczny, czyli 239 zł za MWh.

Również od 1 lipca ustawodawca wprowadził nowe, jednorazowe świadczenie pieniężne, czyli bon energetyczny. Wsparcie przeznaczone jest dla ok. 3,5 mln gospodarstw domowych o niższych dochodach. Przewidziane są dwa progi dochodowe: do 2500 zł dla gospodarstw jednoosobowych oraz do 1700 zł na osobę dla gospodarstw wieloosobowych. Jednocześnie przewidziano, że gospodarstwa wykorzystujące energię elektryczną do ogrzewania domów otrzymają dwukrotnie wyższy bon (od 600 zł do 1200 zł).

Niestety, odmrożenie cen energii i gazu wpływa na koszt utrzymania gospodarstwa domowego. Znajdzie to swoje odzwierciedlenie w danych publikowanych przez Główny Urząd Statystyczny, dotyczących inflacji konsumenckiej. Ekonomiści już przeliczyli wyższe ceny energii na potencjalny wzrost inflacji w kolejnych miesiącach. Jednocześnie należy podkreślić, że chodzi o niepełne odmrożenie cen nośników energii do końca grudnia. W styczniu przyszłego roku może nastąpić niestety kolejna niemiła niespodzianka.

Ceny energii i gazu a inflacja

W pierwszej połowie br. opłaty dystrybucyjne oraz ceny gazu i energii elektrycznej były zamrożone na poziomach z roku 2022, to jest odpowiednio: 200 zł/MWh i 412 zł/MWh (netto). Jak będą przedstawiać się opłaty do końca roku, jakie będą ponosić gospodarstwa domowe?

W drugiej połowie 2024 r. uwolnione zostają opłaty dystrybucyjne, a rząd odstępuje od ingerencji w ceny gazu. W efekcie cena dla większości gospodarstw domowych wzrośnie do taryfy zaakceptowanej przez URE w czerwcu (239 zł netto/MWh). W przypadku energii elektrycznej w drugiej połowie roku będzie miała zastosowanie cena maksymalna czyli 500 zł/MWh. Jest ona wyższa od dotychczasowej ceny zamrożonej (412 zł/MWh), ale niższa od przyjętej przez URE w lipcu taryfy w wysokości 623 zł/MWh. Dodatkowo gospodarstwa domowe będą zwolnione z tzw. opłaty mocowej, która najczęściej wynosi 10,60 zł netto. Summa summarum przeciętne rachunki za gaz i prąd wzrosną od lipca o ok. 20%, co podbije inflację o ok. 1,5 pkt. proc. – powiedział Adam Antoniak, starszy ekonomista ING Banku Śląskiego.

Zdaniem Marty Petka-Zagajewskiej, dyrektor Biura Analiz Makroekonomicznych PKO Banku Polskiego, zmiany innych niż gaz i prąd komponentów naszych domowych rachunków za nośniki mediów w dużo mniejszym stopniu wpływają na łączną skalę obciążenia budżetu, bo ich waga jest dużo mniejsza.

W tych komponentach także obserwujemy głównie ruchy w górę. Dotyczy to m.in. ciepła, w przypadku którego wzrosty także najpewniej przyspieszą w drugiej połowie roku; wody – tu roczna dynamika znowu zbliżyła się do 10% i wraz z rozpędzającym się procesem aktualizacji cenników może się nawet podwoić, ale udział tej kategorii, czyli usług wodno-kanalizacyjnych, w ogóle wydatków gospodarstw domowych to zaledwie 1,5%. Relatywnie stabilne pozostają na razie ceny wywozu śmieci – stwierdziła Marta Petka-Zagajewska. Według niej do nielicznych kategorii, gdzie ceny spadają, i prawdopodobnie także w dalszej części roku będą niższe niż rok wcześniej, należy opał.

W połączeniu z relatywnie wysokimi – na tle wzorca sezonowego – cenami żywności, wzrost cen użytkowania mieszkania doprowadzi w lipcu do  wzrostu inflacji ogółem o ok. 2 pkt. proc., do nieco poniżej 5%, licząc rok do roku – podkreśliła dyrektor Biura Analiz Makroekonomicznych PKO Banku Polskiego.

Podobnego zdania są również ekonomiści z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, którzy szacują, że w samym lipcu ceny energii wzrosną o ok. 15% – co podbije inflację o ponad 2 pkt. proc. Jednocześnie dodają, że dotkliwość wzrostu cen rekompensowana będzie przez wypłatę bonu energetycznego, który – jak wiemy – będzie jednak wypłacany w zależności od wielkości oraz dochodu gospodarstwa domowego.

Inflacja konsumencka, a oczekiwania NBP

Zdaniem Adama Antoniaka, sama już tylko zmiana cen nośników energii podbije w lipcu inflację powyżej górnej granicy odchyleń od celu NBP (2,5% +/- 1 pkt. proc.), a na koniec 2024 r. zbliży się prawdopodobnie do 5%, licząc rok do roku. Może być jednak nawet wyższa, gdyż podbijać ją mogą także czynniki globalne i statystyczne.

Czerwiec był ostatnim miesiącem w tym roku, kiedy inflacja CPI znajdowała się w celu NBP. Od lipca wskaźnik CPI będzie przekraczał ­górne ograniczenie odchyleń inflacji od celu i na koniec tego roku może być zbliżony do 5,5% rok do roku. To w dużej mierze efekt zwyżki cen nośników energii, w związku z modyfikacją przez rząd działań osłonowych. Rosną też inne koszty utrzymania mieszkania. W kierunku wyższej inflacji działać też będą czynniki statystyczne, czyli baza odniesienia sprzed roku. Trwały powrót inflacji do celu NBP pozostaje wciąż odległą perspektywą. Dopiero w drugiej połowie 2025 r. powróci ona do pasma celu inflacyjnego. Należy przy tym dodać, że wciąż utrzymuje się wysoka niepewność co do ścieżki inflacji w kolejnych kwartałach, co związane jest z niepewnością co do cen surowców energetycznych, czy ścieżki odrodzenia globalnej gospodarki – uważa Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.

Z kolei PKO BP szacuje, że w całej drugiej połowie roku inflacja będzie się wahać w przedziale 4,5–5,5% rok do roku.

Według NBP do końca horyzontu projekcji, czyli do końca 2026 r. utrzyma się ujemna luka popytowa, co oznacza, że tempo wzrostu gospodarczego nie będzie na tyle silne, by podbijać inflację. Coraz mniej proinflacyjnych obaw napływa z rynku pracy, gdzie w 2025 r. mniej hojna podwyżka płacy minimalnej i wynagrodzeń w sektorze publicznym niż w tym roku zaowocuje wyhamowaniem przeciętnego wzrostu płac
w gospodarce do jednocyfrowego poziomu.

Dalszy wzrost cen w 2025 r?

Zdaniem Adama Antoniaka, o ile rząd nie zdecyduje się na kolejne działania osłonowe w zakresie cen energii, to od stycznia 2025 r. możemy mieć do czynienia z kolejną podwyżką z uwagi na przywrócenie opłaty mocowej i zniesienie ceny maksymalnej na prąd.

Wówczas cena energii elektrycznej może wzrosnąć do przyjętej w lipcu taryfy URE, czyli 623 zł/MWh netto. W takim scenariuszu szczyt inflacji przypadnie na marzec 2025 r., a wzrost CPI może przekroczyć 6% rok do roku. W dalszej części przyszłego roku należy się spodziewać spadku inflacji w okolice 3,5% rok do roku na koniec grudnia – stwierdził starszy ekonomista ING Banku Śląskiego.

Zdaniem Marty Petka-Zagajewskiej NBP próbował właśnie uchwycić zmiany dotyczące cen nośników energii już w swojej poprzedniej projekcji inflacyjnej.

Wyższa niż zakładano w marcu ścieżka inflacji w 2025 r. wynika z rozłożonego w czasie procesu odmrażania cen energii. W lipcu br. ceny prądu wzrosły do nowego, podwyższonego limitu, a w całości najprawdopodobniej zostaną uwolnione dopiero od stycznia 2025 r, co będzie skutkowało ich ponownym przesunięciem w górę i wzrostem inflacji. Projekcje z marca, przygotowane nietypowo w dwóch wariantach, albo zakładały całościowe dostosowanie w lipcu 2024 r., albo utrzymanie cen na poziomie z pierwszej połowy tego roku aż do końca 2026 r. – dlatego inflacja w 2025 r. była według nich niższa – wyjaśnia.

Nagła zmiana retoryki ze strony RPP

Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego. wraz z najnowszą projekcją inflacji, ujawnianą w lipcu, postanowił zmienić narrację jeżeli chodzi o przyszłość stóp procentowych w Polsce. O ile wcześniej sygnalizował ewentualną redukcję w 2025 r., to obecnie, jego zdaniem, wydaje się to niemożliwe.

O obniżce stóp procentowych możemy zapomnieć, kiedy inflacja rośnie – i to znacząco: z 2,5% do prawie 5%. Taka możliwość może najwcześniej pojawić się w 2026 r., jak już inflacja zacznie spadać” – powiedział podczas konferencji prasowej po posiedzeniu RPP.

Lipcowa projekcja inflacyjna NBP zakłada bowiem, że CPI znajdzie się z 50-procentowym prawdopodobieństwem w przedziale 3,1–4,3% w 2024 r., 3,9–6,6% w 2025 r. oraz 1,3–4,1% w 2026 r.

Nowa projekcja inflacyjna pokazała wyraźnie wyższy niż w projekcji z marca poziom średniorocznej inflacji w 2025 r., przekraczający 5% wobec ok. 3,5% w marcu. Na pierwszy rzut oka można to więc interpretować jako koronny dowód, wskazujący na zasadność przedłużenia okresu utrzymywania stóp procentowych na obecnym, wysokim poziomie – zauważa Marta Petka-Zagajewska.

Jej zdaniem przesunięcie ewentualnej obniżki stóp procentowych przez NBP może znajdować się w czynnikach wpływających na wzrost gospodarczy.

Ożywienie gospodarcze postępuje, ale jego skala jest wolniejsza od wcześniejszych założeń. Według NBP do końca horyzontu projekcji, czyli do końca 2026 r. utrzyma się ujemna luka popytowa, co oznacza, że tempo wzrostu gospodarczego nie będzie na tyle silne, by podbijać inflację. Coraz mniej proinflacyjnych obaw napływa z rynku pracy, gdzie w 2025 r. mniej hojna podwyżka płacy minimalnej i wynagrodzeń w sektorze publicznym niż w tym roku zaowocuje wyhamowaniem przeciętnego wzrostu płac w gospodarce do jednocyfrowego poziomu – dodaje Marta Petka-Zagajewska.

Ekonomiści oczekują szybszej redukcji stóp

Analitycy rynkowi uważają, że do pierwszych obniżek stóp procentowych w Polsce może jednak dojść już w przyszłym roku i podają konkretne argumenty.

W mojej opinii ta próba przesunięcia rynkowych oczekiwań odnośnie przyszłej obniżki stóp procentowych w Polsce na 2026 r. to taka gra pozorów, mająca wzmocnić obecne oddziaływanie polityki monetarnej, poprzez m.in. obniżenie oczekiwań inflacyjnych i umocnienie rodzimej waluty. Dlatego oceniam na stosunkowo niewielkie szanse na to, że na obniżkę stóp procentowych zaczekamy do 2026 r. Spodziewam się jej wiosną lub latem 2025 r. – stwierdził Marcin Kiepas, analityk Tickmill.

Również Adam Antoniak uważa, że przestrzeń do pewnego złagodzenia polityki pieniężnej pojawi się już w 2025 r. – Zakładając, że inflacja CPI obniży się w okolice 3,5% r/r pod koniec 2025 r., utrzymywanie tak restrykcyjnej polityki pieniężnej jak obecnie (stopa referencyjna na poziomie 5,75%) nie będzie uzasadnione. Nasz scenariusz bazowy zakłada, że w 2025 r. Rada Polityki Pieniężnej obniży stopy NBP łącznie o 75 pkt. bazowych – powiedział starszy analityk ING Banku Śląskiego.

Zdaniem Grzegorza Maliszewskiego, RPP musi także brać pod uwagę to, jakie decyzje będą podejmowały inne banki centralne. – Szczególnie, że stopy procentowe będą obniżane w innych krajach naszego regionu (czeski i węgierski bank centralny już teraz łagodzą politykę pieniężną). Ciąć stopy będą też Europejski Bank Centralny oraz amerykański FED. Cykl łagodzenia polityki pieniężnej w Polsce będzie jednak następował w łagodnym tempie i przestrzeń do cięć stóp procentowych w 2025 r. nie będzie znaczna – dodaje główny ekonomista Banku Millennium.

Marta Petka-Zagajewska również zwraca uwagę, że nie jest też wykluczone, że we wrześniu dojdzie do drugiej redukcji stóp procentowych ze strony EBC.

Banki centralne często działają stadnie, ponieważ wyróżnianie się w którąkolwiek ze stron może prowadzić do istotnych reperkusji po stronie kursu walutowego. Łącznie, zarówno krajowe, jak i globalne czynniki dostarczają według nas argumenty, by NBP rozpoczął w 2025 r. obniżki stóp procentowych. Nie oznacza to wcale, że scenariusz zasugerowany przez Prezesa NBP się nie ziści – podkreśla jednak dyrektor Biura Analiz Makroekonomicznych PKO BP.

Marcin Kiepas uważa z kolei, że twierdzenie o odsunięciu obniżek stóp procentowych na 2026 r. nie przetrwa próby czasu z uwagi właśnie na wartość złotego.

Rosnący z każdym miesiącem dysparytet w poziomie stóp procentowych pomiędzy Polską a innymi gospodarkami, musiałby przełożyć się na dalsze silne umocnienie polskiej waluty, co nie tylko obniżałoby przyszłą inflację, ale przede wszystkim zagrażałby wzrostowi gospodarczemu. A to wywierałoby coraz większą presję na obniżkę stóp procentowych przez RPP. Wreszcie, wsłuchując się w wypowiedzi niektórych przedstawicieli RPP, z obu jej skrzydeł, można odnieść wrażenie, że duża część członków tego gremium nie podziela zdania prezesa Glapińskiego odnośnie odłożenia obniżek na rok 2026. Raczej celują oni w rok 2025 – uważa Marcin Kiepas.

Według Grzegorza Maliszewskiego, nie należy jednak oczekiwać, że w najbliższym cyklu łagodzenia monetarnego, stopy procentowe w Polsce powrócą do poziomów sprzed wybuchu pandemii COVID.

Nadchodzące istotne wydarzenia makroekonomiczne

Z punktu widzenia rynków finansowych zdecydowanie najważniejsze w najbliższych miesiącach będą dane o inflacji za lipiec i sierpień, czyli uwzględniające już częściowe odmrożenie cen energii i gazu. – To one w głównej mierze na nowo ukształtują oczekiwania odnośnie przyszłych decyzji Rady Polityki Pieniężnej. Oprócz nich standardowo będą obserwowane raporty o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej, a także publikowane w połowie sierpnia dane o polskim PKB za II kw. br. – dodaje Marcin Kiepas.

We wrześniu w centrum uwagi będą również decyzje ECB (12 września) i FED (18 września) w sprawie stóp procentowych, stanowiąc ważny odnośnik nie tylko dla zachowania złotego, czy warszawskiej giełdy, ale przede wszystkim do oczekiwań odnośnie zmiany stóp procentowych w Polsce.

Inne zmiany od 1 lipca

Od 1 lipca tego roku zaczęły również obowiązywać nowe przepisy, w ramach których urzędy skarbowe dostaną raporty dotyczące kwoty oraz liczby transakcji dokonywanych na platformach internetowych, takich jak m.in. Allegro, Vinted, OLX, Facebook czy nawet Instagram. Wszystko to za sprawą unijnej dyrektywy DAC-7. Platformy będą musiały przekazywać dane o użytkownikach, którzy jednocześnie: dokonali na danej platformie co najmniej 30 transakcji sprzedażowych w roku, zarobili co najmniej 2 tys. euro (czyli ok. 8633 zł) w ciągu roku. Pierwsze dane zostaną przekazane fiskusowi na początku przyszłego roku.

Również od lipca nastąpiła zmiana minimalnego wynagrodzenia za pracę – z dotychczasowych 4242 zł do 4300 zł. Zmieniła się też stawka godzinowa, która wraz z lipcem wzrosła z 27,70 zł do 28,10 zł.

Zmiany objęły także nowych przedsiębiorców korzystających z preferencyjnych składek ZUS. Wysokość ich oskładkowania jest bowiem bezpośrednio związana z kwotą płacy minimalnej. Wraz z jej wzrostem rośnie również, niestety, preferencyjny ZUS.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK