Bankowe finansowanie fotowoltaiki, więcej pytań niż odpowiedzi
Robert Lidke: Inflacja i stopy procentowe, jak wpływają na rynek fotowoltaiki?
Grzegorz Wiśniewski: System aukcyjny wsparcia fotowoltaiki znika. W tym systemie kredyty dla fotowoltaiki miały zabezpieczenie długoterminowe.
Programy wsparcia dla fotowoltaiki przemijają, a banki długo się do nich dostosowują, a jak jakieś formy zabezpieczenia „stałej ceny” w regulacjach nie ma, to potrzebują innego typu zabezpieczeń – to jest jeden z najważniejszych problemów z punktu widzenia banków.
Teraz kiedy dotychczasowy system aukcyjny 2016-2021 przechodzi do historii, a nowy 2021-2027 dopiero się rysuje, nabierają znaczenia nowe zagrożenia dla rozwoju branży.
Dzisiaj widzimy ryzyka związane z przyłączeniem instalacji fotowoltaicznej do sieci, a w zasadzie są już tylko odmowy operatorów już na etapie występowania o warunki przyłączenia do sieci. W roku 2021 wzrosły ceny modułów i instalacji pv, a przecież do tej pory z roku na rok spadały.
W I półroczu 2022 roku, ze względu na rosnący koszt kapitału i rosnące ceny urządzeń do produkcji energii ze słońca koszty produkcji energii z fotowoltaiki wzrosły o 20-30%
Jeśli producenci energii fotowoltaicznej wychodzą z systemu aukcyjnego i wychodzą na konkurencyjny rynek przy rosnącej inflacji i rosnących kosztach kapitału, kredytu – a warto zaznaczyć, że fotowoltaika dotychczas była w ok. 80 procentach finansowana właśnie z kredytu, to po raz pierwszy koszty energii pozyskanej z fotowoltaiki mogą wzrosnąć.
Oznacza to, ze wzrost WIBOR o 1 punkt procentowy powoduje średnio wzrost LCoE( Levelized cost of Electricity – uśredniony koszt energii w okresie użytkowania źródła ) o ok. 5 proc. Tymczasem w ciągu ostatnich 12 miesięcy WIBOR wzrósł o ok. 7 proc.
Tylko w I półroczu tego roku, ze względu na rosnący koszt kapitału i rosnące ceny urządzeń do produkcji energii ze słońca koszty produkcji energii z fotowoltaiki wzrosły o 20-30%.
Oczywiście wzrost cen energii w półroczu był znacznie wyższy i wyniósł 300%. Jednak tak wysokie skoki cen energii dają tylko niespodziewane, nadzwyczajne zyski, i tu śmiało można mówić o tzw. windfall profits, ale nie stanowią one zabezpieczenia na potrzeby finansowania nowych inwestycji.
Czy banki zaakceptują te ryzyka w sytuacji kiedy trudno przewidzieć jaki będzie koszt produkcji energii, bo przecież kredyty są najczęściej udzielane na 15 lat?
W systemie aukcyjnym działał prosty mechanizm: kontrakt różnicowy na 15 lat po wygranej aukcji i kredyt na 15 lat. System aukcyjny nie oddaje realnej sytuacji na rynku energii, gdzie nie ma czegoś takiego jak stała cena.
Aukcje na energię z OZE wymyślili bankowcy, taki system wydał im się bezpieczniejszy niż tzw. system zielonych certyfikatów.
Jeśli wychodzimy z systemu aukcyjnego to albo na rynek, ale tu świat finansów nie jest do tego przygotowany, albo zabezpieczamy się umową PPA z odbiorcą przemysłowym, ale to rozwiązanie nie jest promowane w polskim prawie, albo inwestycje będą realizowane przez przemysł w formule tzw. prosumenta biznesowego.
Obecnie naturalnym rozwiązaniem dylematu: co gorsze „brak finansowania, czy brak dostępu do sieci” wydaje się model prosumenta biznesowego.
Rynek będzie szukał rozwiązań, które są najbardziej bezpieczne, tzn. takich które będą mogły uzyskać finansowanie bankowe
W tym miejscu rodzi się pytanie np. jak banki będą traktowały ryzyko dynamicznej zmienności cen zakupu energii z zewnątrz przez odbiorcę przemysłowego, który korzysta też z własnej generacji OZE i okresowo może dysponować nadwyżkami energii.
Może być tak, że ta energia fotowoltaiczna w szczytach produkcji nie będzie odbierana, albo będzie wtedy bardzo tania, tańsza niż średnia cena rynkowa.
Nie wiadomo jak inwestorzy i banki podejdą do takich prostych sposobów rozwiązania ryzyka jak finansowanie budowy magazynów, a zwłaszcza magazynów ciepła, do zagospodarowania nadwyżek energii i dekarbonizacji ciepłownictwa przemysłowego.
Tak więc dochodzi do nowego rozdania kart w fotowoltaice. Rynek będzie szukał rozwiązań, które są najbardziej bezpieczne, tzn. takich które będą mogły uzyskać finansowanie bankowe.
Czyli teraz dla producentów energii fotowoltaicznej nie tylko zmieniają się warunki dostępu do sieci, ale także warunki dostępu do kapitału.
Będą potrzebne wysokie gwarancje ze strony BGK czy EBI, które zminimalizują rosnące dla banków ryzyka?
Rzeczywiście, w przypadku produkcji energii nie chodzi już o dotacje, ale o gwarancje bankowe.
W nowej rzeczywistości fotowoltaika musi zrezygnować z dotychczasowych form wsparcia i wejść na rynek, gdzie jest duża niepewność i przynajmniej obecnie nie ma możliwości przewidywania cen energii, i cen urządzeń realizowanych w długich łańcuchach dostaw.
Zabezpieczać warto i ceny energii, i ceny dostaw urządzeń.
Może być tak, że ktoś pożyczy pieniądze na uruchomienie produkcji energii fotowoltaicznej, a następnego dnia zdrożeją urządzenia do jej produkcji lub cena energii spadnie, lub nie będzie można jej oddać do sieci, a pieniądze bankowi zwrócić trzeba…
To są nowe wyzwania, gdzie liczy się rynek energii, który i tak jest bardziej złożony i zdeformowany z wielu powodów. Teraz liczą się łańcuchy dostaw, możliwości techniczne oddania energii do sieci, a także zagrożenia już zrealizowanych i planowanych instalacji w postaci odłączania od sieci z powodów technicznych, czyli np. nadmiernego wzrostu napięcia w węzłach sieci.
Olbrzymie ryzyko dla OZE niesie strategia inwestycyjna operatorów sieci nakierowana na zgoła inne potrzeby niż rozwój generacji rozproszonej. Popełniono też błędy w polityce energetycznej stawiając na gaz, atom, nie licząc się ze środowiskiem i być może faktycznie wierząc, że mamy węgla na 200 lat.
Do tej pory sytuacja producenta energii fotowoltaicznej była stabilna. Wystarczyło skorzystać z dotacji lub innego instytucyjnego wsparcia, zbudować instalację i oddać ją do użytkowania.
Teraz jeśli ktoś wybuduje źródło OZE i nie będzie potrafił zarządzać wyprodukowaną energią, to nie będzie mógł w pełni optymalnie funkcjonować na rynku.
To jest problem i wyzwanie dla inwestorów, instalatorów, a także dla banków.