Banki nie chcą pożyczać mało i na chwilę

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

kochalska.halina.b.150xRuszyła ofensywa m.in. NBP i KNF przeciwko firmom pożyczkowym i oferowanym przez nie wysoko oprocentowanym chwilówkom. Czy to oznacza, że teraz to banki wejdą w ten biznes? W żadnym wypadku.

Banki z jednej strony chciałyby odebrać klientów pozabankowym firmom pożyczkowym, ale w praktyce nie są do tego skore. I to mimo że 15 z 22 instytucji ma minimalny okres spłaty pożyczki gotówkowej nie dłuższy niż trzy miesiące, a najniższe możliwe do pożyczenia w bankach kwoty zaczynają się już od 400 zł. 400 zł pożyczyki gotówkowej udzieli np. Getin Noble Bank.

Próg 500 zł mają Alior, Alior Sync, BGŻ, BPS, EuroBank czy Bank Pocztowy, choć są w MultiBanku rozmowa zaczyna się od 5 tys. zł. W ofertach banków małe pożyczki więc są. Banki się jednak z nimi nie obnoszą. Mówią wręcz wprost, że krótki kredyt to nie jest produkt, który chciałyby sprzedawać. Jeśli już to własnym klientom.

121205.banki.01.400x413

Krótkie pożyczki są nieopłacalne

Z punktu widzenia banków krótkie pożyczki są po prostu nieopłacalne. Nie większa niż 5 proc. prowizja zazwyczaj zamienna z ubezpieczeniem. (Takiej prowizji wciąż trzymają się banki, mimo że od blisko roku nie ma już maksymalnego limitu). Do tego ograniczone ustawą antylichwiarską oprocentowanie nominalne do czterokrotności stopy lombardowej. Obecnie wynosi 24 proc., a po kolejnych obniżkach stóp procentowych będzie jeszcze niższe. Przy krótkim kredycie i wymienionych parametrach zarobek jest znikomy. To się po prostu bankowi nie opłaca, o ile nie nawiąże dłuższej relacji z klientem, oferując mu kolejne produkty i usługi – mówi Grzegorz Skowronek, kierownik zespołu kart kredytowych i kredytów konsumenckich z Raiffeisena.

W krótkich okres spłaty mocno spadają wpływy z odsetek. Trzymiesięczny kredyt nawet na 1 tys. zł wraz ze skredytowaną 5 proc. prowizją (50 zł) i maksymalną stawką oprocentowania 24 proc. daje bankowi zarobić niewiele ponad 42 zł odsetek. Wraz z prowizją to 92 zł. Dla pożyczki trwającej miesiąc jest to jedynie 21 zł odsetek. Tymczasem gdyby klient pożyczył tę kwotę na rok zwróciłby bankowi 141 zł odsetek.

Przy krótkim terminie spłaty i niskiej kwocie wpływy są niewysokie, a koszty obsługi klienta, jego weryfikacji i badania zdolności kredytowej nie niższe niż przy kredytach idących w dziesiątki tysięcy złotych.

Nie dają szansy na cross sell

Aby zwiększyć korzyści z krótkoterminowych kredytów banki mogłyby dołączać dodatkowe opłaty ale nie chcemy obsługiwać klientów w taki sposób jak firmy pożyczkowe – mówi Jakub Kwiatkowski, kierownik ds. kredytów detalicznych w Meritum Banku, w którym minimalny okres spłaty kredytu gotówkowego wynosi 12 miesięcy i jest on najdłuższy spośród ofert bankowych. Przedstawiciel Meritum Banku nie ukrywa, że to działanie celowe. Chodzi m.in. o związanie klienta z bankiem na dłuższy okres – tłumaczy.

Banki po prostu nie są zainteresowane współpracą przez miesiąc czy dwa. Przy sprzedaży każdego produktu liczą na nawiązanie trwalszych relacji, tak by mieć szansę na poznanie klienta i sprzedaż innych produktów – podkreśla Agnieszka Nachyła, dyrektor departamentu marketingu bankowości hipotecznej w Kredyt Banku.

Mają za wysoką ratę

Sporym mankamentem krótkich pożyczek jest również wysoka rata, która mocno daje się we znaki przy obliczaniu zdolności kredytowej.

Zgodnie z obowiązującą Rekomendacją T, banki weryfikują zdolność do spłaty każdej raty pożyczki. W wypadku większości klientów rata nie może przekroczyć 50 proc. uzyskiwanych przez klienta dochodów. Powoduje to, że wynagrodzenie często jest niewystarczające dla uzyskania krótkiej pożyczki z wysoką miesięczną ratą – wyjaśnia Wojciech Frabiński, z-ca dyrektora departamentu rozwoju produktów bankowych z EuroBanku.

Jeśli ktoś pożycza np. 1000 zł na miesiąc musi wykazać się zdolnością kredytową do regulowania rat przekraczających 1000 zł. Tego z pewnością nie uda się dowieść osobie z niskimi dochodami. Sytuację może dopiero zmienić nieco nowelizacja rekomendacji T. Przygotowane zmiany przewidują zniesienie ograniczenia raty do dochodów.

Optymalny limit w koncie

Na przejściowe kłopoty finansowe optymalnym rozwiązaniem jest limit kredytowy w koncie. Po opłaceniu zazwyczaj do 2 proc. rocznej prowizji od kwoty ewentualnego maksymalnego kredytu stanowiącego równowartość trzy-, sześciomiesięcznych wpływów, można sięgać po pieniądze w razie potrzeby i bez konieczności każdorazowego zabiegania o pożyczkę. Oprocentowanie takiego kredytu to obecnie od 12 do 20 proc. Nie jest to jednak szybki pieniądz dla ludzi bez konta. Zazwyczaj trzeba mieć w banku konto, zasilane wpływami od przynajmniej 6 miesięcy.

Pożyczkę można spłacić szybciej, bez opłat karnych

Klient w praktyce zawsze może wziąć dłuższą pożyczkę gotówkową i spłacić ją w krótszym okresie. Zgodnie z Ustawą o Kredycie Konsumenckim przy mniejszych kwotach kredytu będzie to bezpłatne. Ustawa pozwala na pobieranie opłaty za wcześniejszą spłatę tylko, jeśli kredyt ma stałe oprocentowanie, a przypadająca na kolejne 12 miesięcy kwota zadłużenia jest wyższa niż równowartość trzech średnich wynagrodzeń w przedsiębiorstwach, czyli obecnie ok. 11 tys. zł. Jeśli ktoś chce oddać pieniądze szybciej, najlepiej aby resztę pożyczonego kapitału spłacił jednorazowo. Jeśli bowiem zamierza zmniejszyć liczbę rat, to już musi zabiegać w banku o zmianę harmonogramu spłat (co może dodatkowo kosztować) i liczyć się wówczas, że bank powoła się tu na przyjęte minimalne okresy kredytowania.

Jak deklarują przedstawiciele instytucji finansowych, klienci trafiający do banków bardzo rzadko interesują się krótkimi kredytami. Krótszy niż rok okres zadłużenia to rzadkość. Najczęściej kredyty konsumpcyjne brane są na co najmniej 36 miesięcy. Nie można jednak mieć pewności czy potencjalni zainteresowani w ogóle wiedzą, że bank byłby im gotów pożyczyć niewielkie pieniądze na krótszy okres.

Banki udają, że krótkie, niskie kredyty mają, a klienci, że po nie do banków idą

34 proc. proc. Polaków mówi, że w ogóle nie wybierze się do banku, bo albo nie mają z czym, albo dlatego, że pracują w szarej strefie i obawiają się ujawnienia tego przez bank w urzędzie skarbowym – mówi Marcin Idzik z TNS Polska. Tymczasem obawy te są nieuzasadnione, jeśli klient nie ma zaległości wobec fiskusa, czy też innych powodów do zajęć komorniczych, to nikt stanem jego konta nie ma prawa się interesować. Bank zresztą obowiązuje tajemnica bankowa. Ryzyko ujawniania nie istnieje też w przypadku kredytu.

Zdaniem Marcina Idzika z usług kredytowych banków nie chcą też korzystać osoby z mniejszych miejscowości, słabiej wyedukowane, które intuicyjnie same kwalifikują się do grupy osób nieatrakcyjnych dla banków. Często zupełnie niesłusznie. Banki je onieśmielają. Pewniej czują się w usytuowanych w bloku na dole placówkach firm pożyczkowych czy SKOK-ów. O nich na pewno banki powinny zawalczyć – wyjaśnia przedstawiciel TNS Polska.

Halina Kochalska
Open Finance