Norbert Jeziolowicz: Czy warto przewalutowywać kredyty we frankach?
Kredyt hipoteczny to chyba jedyne zagadnienie z szeroko pojętego rynku usług finansowych, które ma w mediach tak naprawdę status tematu mogącego stać się głównym newsem dnia w radiu lub trafić na pierwsza stronę ogólnopolskiego dziennika. Razem z boomem nieruchomościowym w naszym kraju rozmowy na ten temat trafiły naprawdę pod strzechy - w końcu ponad półtora miliona gospodarstw domowych, które spłacają raty kredytów hipotecznych denominowanych w walutach obcych (a w szczególności we franku szwajcarskim ) to jednak ogromna rzesza czytelników, słuchaczy czy widzów.
Wydaje się więc niezrozumiałe to powszechne zdziwienie wzrostem kursu franka szwajcarskiego, ponieważ akurat informacja o tym, że kursy walutowe są rzeczą nieprzewidywalną powinna już wiele miesięcy temu dotrzeć do wszystkich zainteresowanych. Jeśli klienci zaciągają zobowiązanie w walucie innej niż ta, w której osiągają dochody, to musza także rozważyć taki parametr ryzyka kursowego. W końcu poza kredytem podejmują także spekulację na międzynarodowym rynku walutowym.
Właściwie jest rzeczą oczywistą, że w ciągu 20 czy 30 lat spłacania kredytu hipotecznego musi przynajmniej kilka razy dojść do mniej lub bardziej znaczących wahań kursu danej waluty. Trudno się oczekiwać, aby w tak niestabilnych czasach jak obecnie, akurat kurs franka stanowił przez cały czas oazę spokoju.
Jeśli konsument zdecydował się więc na zaciągniecie kredytu we frankach, albowiem takie rozwiązanie było w jego konkretnym przypadku korzystne i spowodowało obniżenie spłacanych rat, to zapewne oczekiwał pewnego pozytywnego efektu długoterminowego, co niekoniecznie musi oznaczać unikania zmian kursów w krótszych okresach.
Norbert Jeziolowicz
Dyrektor w Związku Banków Polskich
Zespół Ochrony Konsumentów i Rozwoju Rynków Finansowych