Opinnie:Trochę o całowaniu żab

Marek Urbaniak

Wszystkich tych rodzajów odwagi doświadczył na przykład Henry Ford, gdy zamiast oczekiwanego przez społeczeństwo szybszego konia, dostarczył model T, czyli tani samochód dla wszystkich. Historia w zakładach Forda powtórzyła się po wielu dziesięcioleciach, gdy rządził już Henry Ford II, czyli wnuk twórcy Ford Motor Company. Na początku lat sześćdziesiątych w zakładach Forda w Niemczech Zachodnich dobiegały właśnie końca prace nad modelem Ford Cardinal. I wtedy wkroczył do akcji nowy wiceprezes firmy Lee Iacocca, który tak wspomina tę przygodę: „Przeprowadziłem rozmowy z członkami naszego zarządu i kolegium dyrektorów na temat dalszych losów Cardinala.

Byłem przekonany, że model ten nie cieszył się uznaniem większości z nich. Seniorzy zarządu nie potrafili nawet ukryć wielkiego zadowolenia, że znalazł się w ich gronie młody parweniusz, czyli ja, który chce za nich podjąć decyzję. Dzięki temu nie musieli brać na siebie odpowiedzialności również za negatywne skutki takiej decyzji – zatrzymanie prac nad przygotowaniem Cardinala do produkcji mogło przecież okazać się gigantycznym błędem. Firma zainwestowała już w ten model 35 mln dolarów, ja zaś utrzymywałem, iż nie uda się go sprzedać i powinniśmy ograniczyć nasze straty do już poniesionych, przestawiając się na szukanie nowych rozwiązań”. Tym razem krucjata się udała, a zamiast Cardinala pojawił się na rynku Mustang, największy hit w historii Forda. Co więcej, twórca ...