To będzie czarny poniedziałek
W nocy z piątku na sobotę okazało się, że premier Tsipras zwoła referendum w sprawie przyjęcia bądź odrzucenia planu reform przedstawionego przez wierzycieli. Jest o to tyle zaskakujące,iż jeszcze przed weekendem wiele wskazywało na to, że porozumienie Aten z Brukselą jest bardzo prawdopodobne. Sugerowały tak zarówno wypowiedzi polityków z obu stron, jak i przecieki dokumentów do prasy.
W samym referendum oczywiście nie ma nic złego. Kluczem jest jednak czas, bo 30 czerwca wygasa program pomocowy dla Grecji, a zerwanie rozmów uniemożliwia wypłatę Atenom ostatniej transzy pomocy o wartości ponad 7 miliardów euro. Tego samego dnia przypada także płatność raty dla MFW, na którą Hellada prawdopodobnie nie znajdzie ponad półtora miliarda euro. Natomiast termin referendum został zaplanowany na 5 lipca, czyli pięć dni po kluczowych dla kraju datach.
Dodatkowo greckie banki są w pełni zależne od zapewniania płynności przez EBC. Ta jednak może zostać natychmiast zatrzymana, jeżeli okaże się, że europejskie władze monetarne uznają niewypłacalność Grecji. W rezultacie kraj może pogrążyć się w chaosie gospodarczym, a jeżeli „otrzeźwienie” nie nadejdzie szybko, to również i w społecznym. Jego funkcjonowanie w obecnych warunkach i bez własnej waluty prowadzi do jednego scenariusza – Grexitu – opuszczenia strefy euro przez Grecję.
Poniedziałkowe otwarcie
Już po otwarciu się rynku walutowego, późnym wieczorem w niedzielę, będzie można się zorientować o skali strat. Najbardziej poszkodowane powinny zostać waluty rynków wschodzących oraz euro. Niewykluczone, że EUR/USD szybko zanurkuje poniżej poziomu 1.10. Spore przeceny oczekiwane są również na giełdach, choć na pełne oszacowanie strat będziemy musieli poczekać prawdopodobnie do otwarcia notowań w Londynie czy Frankfurcie.
Kluczową kwestią będzie również zachowanie się rynku obligacji, a zwłaszcza różnice w rentownościach instrumentów skarbowych Niemiec i Hiszpanii oraz Włoch. Jeżeli będą one w dramatyczny sposób rozszerzać się (o więcej niż 50 punktów bazowych w porównaniu do piątkowego zamknięcia), wtedy awersja do ryzyka znacznie wzrośnie. Taki ruch będzie budzić niepokój zwłaszcza w kontekście luzowania ilościowego przeprowadzanego przez EBC, które teoretycznie powinno stabilizować notowania.
Równie ważne w kontekście możliwych ruchów na walutach jest zachowanie się akcji. Ich poważne spadki mogą prowadzić do dalszej ucieczki kapitału ze strefy euro i generować sygnał dalszej wyprzedaży euro.
A co ze złotym?
Krajowa waluta może stracić na całej linii. Utrata wartości złotego w relacji do franka, dolara czy funta jest niemal pewna. Prawdopodobnie już w poniedziałek rano będzie trzeba za nie płacić w okolicach odpowiednio 4.10, ponad 3.80 i około 6 zł. Dodatkowo, mimo iż kryzys został wygenerowany w obszarze wspólnej waluty, to złoty będzie z dużym prawdopodobieństwem słabszy również do euro. Para EUR/PLN może szybko przekroczyć poziom 4.20.
Gdyby doszło do większego osłabienia się rodzimej waluty, wtedy można oczekiwać interwencji ze strony NBP. Sugerowały to wypowiedzi poszczególnych członków RPP, jak i również prezesa w minionym tygodniu. Podobną opinię wyrażał także w poniedziałek minister finansów Mateusz Szczurek. Warto jednak pamiętać, że powyższe interwencje raczej mają na celu stabilizację kursu, a nie przeciwdziałanie jego osłabieniu. Jeżeli więc zagranicą sytuacja będzie się pogarszać, wtedy złoty jest „skazany” na osłabienie.
Globalna interwencja banków centralnych?
W przypadku poważnych zawirowań niewykluczona jest także globalna interwencja banków centralnych. Władze monetarne krajów posiadających waluty rezerwowe (dolar, euro, frank, funt, jen) mogą zdecydować się na wspólnej działanie w celu zmniejszenia ich ruchów i przerwania gwałtownych przepływów kapitałów.
Powyższe działanie na pewno ustabilizowałoby sytuacje, choć zależałoby to również od skali zmian oraz nastawienia inwestorów. Przez ostatnie miesiące przez rynek „przewinęło” się wiele analiz mówiących o znacznie większej odporności strefy euro na zawirowania niż miało to miejsce podczas światowego kryzysu finansowego oraz załamania się rynku obligacji krajów peryferyjnych dzielących wspólną walutę.
Tylko krótkotrwały szok?
Cześć obserwatorów rynku uważa natomiast, że szok może być bardzo krótki, a euro może nawet zyskać do dolara ze względu na usunięcie „najsłabszego ogniwa”. Jest to jednak mało prawdopodobne, zwłaszcza w krótkim terminie. Porażka w zbudowaniu konsensusu z Grecją będzie raczej odbierana na początku jako słabość obszaru wspólnej waluty oraz zagrożenie dla jego wzrostu gospodarczego. Dodatkowo są przecież inne kraje, których sytuacja fiskalna jest także trudna. Do tego dochodzą również kwestie geopolityczne i społeczne.
Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest więc gwałtowny wzrost awersji do ryzyka i utrzymanie się go dopóki sytuacja związana z Grecją nie ulegnie poprawie. Najbliższe dni będą więc bardzo nerwowe na wszystkich klasach aktywów, w tym również na polskim złotym.
Marcin Lipka,
analityk walutowy,
Cinkciarz.pl