Grecja minimalizuje straty
W Grecji nie doszło do porozumienia. Wbrew pozorom reakcja rynków na problemy Grecji nie była powalająca. Wiele osób w przypadku braku porozumienia przepowiadało apokalipsę. Rzeczywistość pokazała jednak to o czym uczą podręczniki do ekonomii. Giełdy nie reagują na wydarzenia tylko na zmiany oczekiwań. Skoro większość analityków spodziewało się problemów Aten nie zaskoczyły one inwestorów. Owszem poziom 4,06 zł na franku nie cieszy. Przypomnieć należy jednak, że jest to 6 groszy wyższy kurs od piątkowego zamknięcia. Jak Szwajcarzy ogłaszali odejście od bronienia parytetu wymiany do euro ruch był niemal 10-krotnie silniejszy, a po ustabilizowaniu się kurs znajdował się około 70 groszy powyżej. Duże zmiany widać było też na funcie, który podrożał 10 groszy przez weekend. Euro kosztuje już niemal 4,20 zł po 2 groszowej podwyżce. Dlaczego pozostałe waluty drożały bardziej niż euro? Kapitał szuka bezpiecznej przystani nie wiedząc dokładnie jak się rozwinie sytuacja. Frank i funt to najmocniejsze waluty naszego regionu nie licząc euro. Były zatem naturalnym wyborem.
W celu zapobiegania panice pośród obywateli, którzy tłumnie szturmowali banki w celu wypłacenia swoich pieniędzy podjęto szereg działań. Najważniejsze to zamknięcie dla klientów banków do 6 lipca. Jest to spowodowane problemami z płynnością jakie mają te instytucje. Drugą ważną informacją jest dzienny limit wypłat z bankomatów wynoszący 60 euro na osobę. Dotyczy oczywiście tylko tych maszyn, które w ogóle mają w sobie środki. Wedle niektórych danych połowa bankomatów miała być w weekend opróżniona przez chcących wypłacić środki obywateli. Dlaczego ograniczany jest dostęp do pieniędzy? Banki w tak krótkim czasie nie są w stanie wypłacić 100% depozytów. Chcąc uniknąć paniki gdy obywatele odchodzą od kas z niczym postanowiono poczynić taki krok.
Co skłania Greków do wypłaty oszczędności? Boją się dwóch scenariuszy, z których jeden nie wyklucza drugiego. Pierwszy to przymusowa wymiana euro na drahmę. W tej sytuacji najprawdopodobniej drahma będzie tracić na początku do głównych walut. W związku z czym przewalutowanie się na nią w późniejszym terminie pozwoli wymienić tą samą kwotę euro na więcej pieniędzy. Drugi wariant to scenariusz znany już z Cypru. W skrócie chodzi o ratowanie banków kosztem klientów. Pobranie jakiegoś procenta depozytów to najprawdopodobniej ostateczność, ale jak pokazał scenariusz cypryjski są momenty kiedy do niej dochodzi. Biorąc pod uwagę specyficzną transparentność Grecji nie do końca wiadomo w jakiej kondycji są banki.
Co będzie dalej? Wygląda na to, że wreszcie zbliżamy się do rozwiązania “problemu Grecji”. Cieszy tak spokojna reakcja rynków co daje nadzieję, że uda się tą operację przeprowadzić bez większych zmian na rynkach.
Maciej Przygórzewski,
główny analityk walutowy,
Internetowykantor.pl i Walutomat.pl