Walutę tanio sprzedam. Transakcje społecznościowe jak tablica ogłoszeń

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

150413.walute.tanio.01.400xTo metoda, która bije dziś rekordy popularności. Składasz swoją ofertę i cierpliwie czekasz
na kupca. To nie bank decyduje o cenie, tylko ty. Możesz wyłowić bardzo atrakcyjne oferty.
 Jedyne co trzeba zainwestować, to czas.

Żona znalazła fantastyczną wycieczkę last minute. Wspaniale, lecisz do Grecji. Dostałeś świetny kurs, kupiłeś euro. Dużo euro. W końcu wakacje nie są od tego, aby się ograniczać. Już pakujesz walizki. Sięgasz po krótkie spodenki, wybierasz kilka t-shirtów. Świetnie. – A płaszcz przeciwdeszczowy? – pyta żona. Pukasz się w czoło. – (Płaszcz przeciwdeszczowy na Krecie. Chyba nie wszystko z nią w porządku – dopowiadasz sobie w myślach). – Ależ kochanie, na Krecie? Po co? – to wersja oficjalna tego samego zdania.
A jednak ktoś powinien pójść do specjalisty…

Teraz trudno będzie ustalić, z kim jest bardziej „nie w porządku”. Czy to Ty „jak zwykle nie słuchałeś”, czy to ona “jak zawsze wszystko pomyliła”. W każdym razie lecicie do Londynu, a Ty masz górę euro
do sprzedania i bynajmniej nie uśmiecha ci się ponowne opłacanie spreadu. W nosie masz to,
że w kantorze internetowym jest naprawdę niski. Jest i drugi raz nie chcesz na niego wydawać pieniędzy. Nie dasz nikomu po raz kolejny zarobić.

A może wyglądało to tak? Wyjechałaś do Stanów. Przez rok pracowałaś jako au pair. W dzień bawiłaś się z 4-latkiem, wieczorami smażyłaś kotlety w McDonalds. Zbierałaś, składałaś, oszczędzałaś
i uzbierałaś okrągłą sumkę. Przez lata trzymałaś ją na koncie walutowym, a teraz postanowiłaś pomyśleć o własnym mieszkaniu. Specjalnie ci się nie spieszy. Masz czas. Możesz jeszcze poczekać,
ale obiady u mamy już dawno przestały ci smakować, a doradcy nieruchomości znów szepczą
do ucha: „taniej nie będzie”.

Decyzja zapadła. Sprzedasz dolary, trochę dołożysz, kupisz kawalerkę. Sprawdzasz kurs waluty
w banku, łapiesz się za głowę. O nie, na to na pewno się nie zgodzisz. Do zwykłego kantoru też nie pójdziesz, bo ceny niewiele lepsze, a babcia straszy rabusiami. Jesteś wściekła.

Historie można mnożyć, bo tak właśnie robi życie. Zdarza się, że rewolucyjne zmiany w pracy na długo przekreślają urlopowe plany. Czasem są to problemy zdrowotne, innym razem szczęśliwe uroczystości, których nie chcemy odpuścić. Może być też całkiem inaczej. Od dawna marzymy o wycieczce
do Japonii albo już dziś wiemy, że nasze dziecko za kilka miesięcy wyjedzie na studencką wymianę.

Przyzwyczailiśmy się już do myśli, że internetowe kantory sprzedają walutę dużo taniej niż stacjonarne i bez porównania taniej niż banki. Jednak to nie wszystko. Zawsze możemy rozważyć jeszcze jedno rozwiązanie, które właśnie bije rekordy popularności. To walutowe transakcje społecznościowe. Klienci, którzy w ten sposób wymieniają waluty, nie są obciążani kosztem spreadu.

A czym jest spread? To różnica pomiędzy ceną kupna waluty a ceną jej sprzedaży. To właśnie na nim zarabiają np. banki i kantory, ponieważ cena kupna waluty jest zawsze niższa niż cena sprzedaży.
Koszt tej różnicy ponosi klient.

Przykład: dwa tygodnie temu kupiłeś euro. Kurs po 4.10 zł. Tylko w opcji transakcji społecznościowych masz szansę sprzedać je po tej samej cenie, nic nie tracąc. Tego samo dnia, a nawet długo później.
To możliwe, mimo że kurs poza opcją społecznościową już dawno zmienił się na twoją niekorzyść.

Jak to zrobić? Na stronie serwisu wymiany zasilasz portfel walutowy, oznaczasz jaką walutę chcesz kupić lub sprzedać, a potem ustalasz kurs transakcji. Nic więcej. Idziesz do pracy/ kosmetyczki/
na wykład, a może nawet na kilkudniowe szkolenie albo bardzo długie wakacje. Jeśli znajdzie się chętny na twoją ofertę, transakcja zawrze się i rozliczy automatycznie. Twoje ogłoszenie będzie aktualne tak długo, jak chcesz.

– Transakcje społecznościowe to coraz popularniejszy trend, nie tylko w wymianie walut, ale także
na rynkach kapitałowych. Wiemy, że nasi klienci korzystają z nich wtedy, kiedy jest to dla nich wygodne. Gdy liczy się czas i tak wybierają tradycyjne usługi. Dlatego transakcje społecznościowe
są u nas bez opłat i prowizji. Na zawsze. Tego nie oferuje konkurencja – mówi Kamil Sahaj, marketing manager Cinkciarz.pl.

I podpowiada jeszcze jedno: – W zasadzie ta metoda nagradza wytrwałych i cierpliwych. Ciekawym rozwiązaniem jest jednak lista TOP 20, na której znajdują się najkorzystniejsze oferty użytkowników. Łatwo wybrać tę, która najlepiej nam odpowiada, ale trzeba się spieszyć, bo najatrakcyjniejsze kąski błyskawicznie znikają. Kto pierwszy, ten lepszy – dodaje Kamil Sahaj.

Źródło: Cinkciarz.pl