Bankowość i Finanse | Gospodarka | Budżet w kleszczach niestabilnej sytuacji geopolitycznej

Bankowość i Finanse | Gospodarka | Budżet w kleszczach niestabilnej sytuacji geopolitycznej
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Przyjęty przez obecny rząd budżet na 2024 r. już od samego początku sprawiał ekonomistom pewien kłopot ze względu na niektóre założenia makroekonomiczne. Ostatecznie doszło do jego nowelizacji. Tym razem analitycy nie kryli swojego zaskoczenia ze względu na jego skalę. Okazuje się, że także projekt budżetu na przyszły rok może zawierać ryzyko ponownego przestrzelenia oczekiwanych założeń.

Ekonomiści nie mają wątpliwości, że tegoroczny, jak i przyszłoroczny budżet państwa, jest ogromnym wyzwaniem dla ministra finansów, a kolejne lata wcale nie będą łatwiejsze.

Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego zwraca uwagę, że tegoroczny budżet został niejako odziedziczony, z bardzo mocno już rozbudowaną sztywną częścią wydatkową na programy socjalne, do której dołączone zostały nowe wydatki.

W tym projekcie budżetu jedna rzecz była niejasna. Mateusz Morawiecki zakładał bowiem mocny wzrost dochodów budżetowych, głównie z VAT, które rosły daleko bardziej, niż wzrost PKB. Skąd się to miało wziąć? Z uwagi na problemy techniczne rząd wycofał się bowiem, i słusznie, z nowego centralnego systemu wystawiania i rozliczania faktur. Z kolei po wyborach zdarzyły się dwie rzeczy. Po pierwsze, zwiększono deficyt budżetowy o 20 mld zł. Głównie za sprawą konieczności realizacji części obietnic wyborczych, a dokładnie przede wszystkim podwyżek w budżetówce. No i po drugie – nowy minister finansów nie wycofał się z planowanej przez Morawieckiego wielkości dochodów budżetowych. Czyli wielki znak zapytania – skąd się to ma wziąć? – pozostał. Nowelizacja budżetu stała się więc faktem. To nie jest zaskoczenie. Ale zwiększenie dziury budżetowej aż o 56 mld zł już tak – powiedział nam Marek Zuber, ekonomista Akademii WSB.

Marta Petka-Zagajewska, dyrektor biura analiz makroekonomicznych PKO Banku Polskiego, również zwraca uwagę, że spekulacje o nowelizacji budżetu na 2024 r. towarzyszyły nam w zasadzie jeszcze przed rozpoczęciem roku budżetowego. – Wynikały nie tylko ze zmiany rządu, ale przede wszystkim z faktu, że bardzo szybko zdezaktualizowało się jedno z kluczowych założeń makroekonomicznych z punktu widzenia kształtowania się budżetowych dochodów, którym jest prognoza inflacji. Konstruując budżet, założono, że dynamika cen konsumpcyjnych w 2024 r. wyniesie przeciętnie 6,6%, tymczasem już w grudniu 2023 r. konsensus kształtował się na poziomie ok. 5,3%, a kolejne miesiące roku 2024 przynosiły jego sukcesywny dalszy spadek – zaznacza.

Nie bez znaczenia dla wymuszonej nowelizacji było właśnie słabe wykonanie dochodów z podatku VAT, ale także dodatkowe wydarzenie, które trudno było przewidzieć, a mianowicie powódź. – W takich warunkach konieczna okazała się nowelizacja tegorocznego budżetu, ale z kolei w związku z oznakami słabszej konsumpcji w drugiej połowie bieżącego jest obawa, że i wpisane w nowelizacji dochody po zmianie mogą nie zostać zrealizowane – zauważa Monika Kurtek.

W październiku stało się to, czego część ekonomistów spodziewała się od początku 2024 r. Rząd ogłosił nowelizację tegorocznej ustawy budżetowej. Zdaniem ekonomistów istotne jest nie tylko samo urealnienie, ale i wielkość dziury w budżecie, która ma zostać zasypana przez dług.

Od początku roku zwracaliśmy uwagę, że prognozy wpływów założone w budżecie są zbyt optymistyczne, zwłaszcza w przypadku głównego źródła dochodów podatkowych, czyli VAT. Eksperci Ministerstwa Finansów ocenili, że ubytek dochodów względem ustawy budżetowej wynosi 56,3 mld zł i o tyle wyższy będzie tegoroczny deficyt, który wyniesie nie 184 mld zł, a 240 mld zł. Proporcjonalnie wzrosną także potrzeby pożyczkowe, które w głównej mierze mają zostać sfinansowane ze środków, które resort finansów już wcześniej zgromadził na rachunkach. Oznacza to jednak, że w 2025 r. wchodzimy z niskim prefinansowaniem przyszłorocznych potrzeb pożyczkowych – podkreśla Adam Antoniak, starszy ekonomista ING Banku Śląskiego.

Warto odnotować, że pozostałe prognozy przyjęte przy budowaniu budżetu na 2024 r. zrealizowały się dużo precyzyjniej. PKB najpewniej wpisze się w zakładany wzrost o 3%, stopa bezrobocia utrzymuje  się w okolicy 5% – silniej niż oczekiwano, co akurat jest pozytywne dla dochodów budżetowych – rosną za to wynagrodzenia.

Inflacja pod lupą

W założeniach makroekonomicznych stanowiących podstawę do budżetu na 2025 r. także inflacja jest obszarem, któremu towarzyszy największa niepewność. Po rewizji przyjęto, że średniorocznie wyniesie ona 5%, co – podobnie jak rok temu – już teraz, przy zapowiedzianym utrzymaniu rozwiązań obniżających ceny energii, wydaje się zbyt wysokim założeniem, o ok. 0,8–1 pkt. proc., a więc skala przestrzelenia jest mniejsza niż rok wcześniej – zwraca uwagę Marta Petka-Zagajewska.

Zdaniem Moniki Kurtek, przy braku odmrożenia cen energii dla gospodarstw domowych od 1 stycznia 2025 r., a być może nawet ich spadku, średnioroczna inflacja w przyszłym roku może okazać się zbliżona do tegorocznej, tj. 3,7%. Poza tym zamrożenie cen energii jak na razie nie ma obejmować całego przyszłego roku.

To ponownie może okazać się ciosem w prognozy dochodów budżetowych. Co więcej, w ostatnich dniach, po wyborach prezydenckich w USA, prawdopodobieństwo niekorzystnych zjawisk w gospodarce globalnej bardzo mocno wzrosło, co może się negatywnie odbić także na nas. Tego oczywiście nie można było uwzględnić w przygotowywanym budżecie na 2025 r., ale niestety zrodziło to dodatkowe ryzyka dla finansów publicznych – podkreśla główna ekonomistka Banku Pocztowego.

Budżetowe założenia dotyczące wzrostu gospodarczego

Rząd oczekuje dalszej poprawy koniunktury, w tym przyspieszenia dynamiki PKB do 3,9%. Kierunkowo to oczekiwanie wpisuje się w rynkowe prognozy, jednak ekonomiści są nieco mniej optymistyczni co do skali przyspieszenia wzrostu gospodarczego.

Potencjalnie niższa inflacja połączona ze słabszym wzrostem gospodarczym, zwłaszcza gdyby jego źródłem była niższa dynamika konsumpcji prywatnej, generowałaby presję na dochody budżetowe, podobnie jak w 2024 r. Tym razem wydaje się jednak, że rząd przygotowuje się na potencjalne napięcia, między innymi poprzez nowelizację budżetu na 2024 r., która w naszej ocenie służy także międzyokresowemu zarządzaniu wynikiem budżetu państwa – wskazuje Marta Petka-Zagajewska.

Rosnące zadłużenie będzie coraz bardziej ciążyć na budżecie

W 2025 r. deficyt budżetu państwa planowany jest na poziomie 289 mld zł, do czego ma się przyczynić m.in. konieczność dokapitalizowania Banku Gospodarstwa Krajowego i Polskiego Funduszu Rozwoju na kwotę 63 mld zł, aby umożliwić im wykup zapadających w przyszłym roku obligacji, które objęte są gwarancją skarbu państwa.

W efekcie w 2025 r. managerowie odpowiedzialni za zarządzanie długiem publicznym stoją przed dużym wyzwaniem zapewnienia finansowania rekordowo wysokich potrzeb pożyczkowych brutto, które są szacowane na ponad 550 mld zł. W tym celu planowane jest zwiększenie finansowania ze wszystkich dostępnych źródeł, w tym większe emisje obligacji w walutach obcych oraz podaż krótkoterminowych instrumentów w postaci bonów skarbowych – stwierdza Adam Antoniak.

Na ten problem zwraca uwagę również Marek Zuber, dodając, że wielka podaż może hamować efekt obniżania stóp procentowych. – Tylko z tych dwóch lat, 2024 i 2025, będziemy mieli około 45-55 mld zł odsetek do spłacania w kolejnych latach. A przecież to nie wszystko. Cały nasz dług za chwilę wygeneruje 100 mld zł odsetek rocznie. A to oznacza grubo ponad 10% dochodów do budżetu. W ciągu tych trzech dekad gospodarki rynkowej było to zazwyczaj 6-7%. Jeśli gospodarka mocno nie przyspieszy to deficyt sektora finansów publicznych w przyszłym roku może pobić rekordowe 7,4% PKB z roku 2010 – ostrzega.

Oczekiwane przyspieszenie gospodarcze dzięki środkom z KPO i funduszom

Pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy i generalnie spory napływ funduszy europejskich pomoże polskim firmom, szczególnie z branż, które w największym stopniu będą partycypowały w wykorzystywaniu tychże funduszy.

Z pewnością inwestycje związane z zieloną transformacją, w szczególności w zakresie źródeł pozyskiwania energii, ale również te związane z gospodarką cyrkularną, a zatem nie tylko zagospodarowaniem odpadów, ale także odzyskiwaniem z nich jak najwięcej cennych surowców, będą miały się w najbliższym okresie dobrze. Warto również wskazać na przemysł zbrojeniowy, który już teraz pracuje na zwiększonych obrotach, a jeśli UE umożliwi wykorzystywanie w większym stopniu środków unijnych na cele obronności, to może nas czekać w tym sektorze prawdziwy boom, co zresztą wielu przedsiębiorców już zauważyło i rozpoczęło transformację swoich biznesów w celu dostosowania ich do trendów wokół sektorów związanych z zieloną transformacją, jak też pracujących na rzecz przemysłu zbrojeniowego – powiedział nam Tomasz Starus, prezes Allianz Trade w Polsce.

Wzrost inwestycji powinien – przynajmniej teoretycznie – wpłynąć na większe wpływy budżetowe. Ekonomiści nie są jednak pewni, czy i tutaj nie dojdzie do zbytniego przestrzelenia.

Dochody budżetowe w  2025 r. założono na poziomie 632,6 mld zł, czyli o 1,5% mniej niż w 2024  r. Naszym zdaniem, prognozy dotyczące wpływów z podatków PIT i VAT są zbyt optymistyczne, co rodzi ryzyko rzędu 10-20 mld zł dla budżetu centralnego i 15-30 mld zł dla finansów publicznych ogółem” – napisano w analizie Santander Banku Polska.

Natomiast w projekcie na przyszły rok założono, że wydatki budżetowe wzrosną do 921,6 mld zł z 866,4 mld zł zapisanych w ustawie budżetowej na 2024 r., czyli o ok. 6,4%.

Procedura nadmiernego deficytu jak na razie bez  wpływu na gospodarkę?

Nie sądzę, żeby procedura nadmiernego deficytu mocno nas ograniczała. Rząd pokazał przecież wieloletnią i stosunkowo łagodną ścieżkę dojścia do celu, uwzględniającą czekające nas wielkie inwestycje infrastrukturalne i energetyczne. Powiedzmy sobie zresztą szczerze, że w dobie głębokiej polaryzacji społeczeństwa i rosnącego populizmu, rządzący politycy raczej zaryzykują konflikt z Unią, niż pozwolą sobie na rozczarowanie wyborców w roku, w którym wybierać będziemy prezydenta – zauważa Tomasz Starus.

Również Adam Antoniak uważa, że pomimo objęcia Polski europejską procedurą nadmiernego deficytu rząd prowadzi ekspansywną politykę fiskalną. – Deficyt całego sektora finansów publicznych przekracza 5% PKB, a przedstawiona przez władze ścieżka konsolidacji jest mało ambitna, zwłaszcza w 2025 r. Konsekwencją jest narastanie długu publicznego, który według prognoz Ministerstwa Finansów przekroczy 60% PKB. W takim otoczeniu przyciąganie inwestorów nie jest łatwe, a wyniki ostatnich aukcji wskazują na słabszy popyt na polski dług. W 2025 r. należy się liczyć z potencjalnym wzrostem spreadów kredytowych, czyli koniecznością ponoszenia wyższych kosztów zadłużania się. Wsparciem może być potencjalne złagodzenie polityki pieniężnej, czyli rozpoczęcie obniżek stóp procentowych przez Narodowy Bank Polski – zaznacza.

Analitycy z Santander Banku Polska wskazują, że objęcie Polski procedurą nadmiernego deficytu sugeruje, że po 2025 r. powinna teoretycznie nastąpić przyspieszona konsolidacja fiskalna, która sprowadzi deficyt do 3% PKB. Podobnie jak Tomasz Starus, wskazują na wydatki na zbrojenie i wybory. „Redukcję deficytu w tym okresie mogą jednak komplikować wysokie wydatki na zbrojenia z lat poprzednich, ujawniające się z opóźnieniem (wraz z faktycznymi dostawami sprzętu) i kolejna kampania wyborcza przed wyborami parlamentarnymi w 2027 r.” – możemy przeczytać w analizie banku.

Zdaniem jego analityków projekt budżetu wskazuje na utrzymanie ekspansywnej polityki fiskalnej prowadzącej do szybkiego wzrostu długu publicznego i wysokich potrzeb pożyczkowych. „Taka polityka powinna być po pierwsze wsparciem dla wzrostu gospodarczego, po drugie może utrudnić tamowanie inflacji i zniechęcać bank centralny do szybkich obniżek stóp procentowych, a po trzecie może rodzić zastrzeżenia agencji ratingowych, które już wcześniej zwracały uwagę na wysoki deficyt i niebezpiecznie szybki przyrost długu” – uważają.

Pewne wątpliwości co do ograniczenia deficytu ma również Marek Zuber, wskazując, że w ciągu dekady czekają nas przecież potężne inwestycje. – W samej energetyce na poziomie 700-800 mld zł. Jak na razie skończyły się zatem czasy rzucania miliardów złotych na prawo i na lewo. Kolejne lata to lata wysokiego długu, większych inwestycji i hamowania wydatków socjalnych. I budżet na 2025 r. trochę idzie w takim kierunku, choćby przez niewprowadzanie waloryzacji 800+, czy niewielkie podwyżki w budżetówce. Choć ryzyko nowelizacji budżetu 2025 i tak jest duże. Kluczem będzie wzrost gospodarczy i ściągalność podatków – podsumowuje ekonomista Akademii WSB.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK