Akcje nie są drogie, wciąż mają potencjał
Optymiści wynoszą indeksy giełdowe na nowe maksima, a pesymiści biją na alarm i zachęcają do transferu aktywów do bezpieczniejszych miejsc. Kto ma rację? Oto ich argumenty.
Jesteśmy świadkami rosnącego rynku akcyjnego już szósty rok z rzędu. W związku z tym, każdego inwestora interesuje, czy wzrost będzie kontynuowany, czy ma realizować zyski i przenieść środki do innych, mniej ryzykownych aktywów lub trzymać gotówkę i czekać na ewentualny kryzys na rynkach akcyjnych. Tak, więc dzisiaj stoimy przed pytaniem, czy jesteśmy na końcu klasycznego cyklicznego ożywienia wspieranego przez ekspansywną politykę pieniężną, czy na początku długotrwałego wzrostu strukturalnego.
Może się wydawać, że historia ukazuje nam dwie sprzeczne odpowiedzi. Na podstawie minionych dwudziestu lat powinniśmy obecnie realizować zyski, ponieważ rynek osiągnął szczyt określony górną prostą równoległą kanału cenowego – patrz wykres nr 1. Chodzi o taktykę ochrony osiągniętego zysku dla inwestora, który w ostatnich dwudziestu latach inwestował regularnie, bądź inwestował jednorazowo w dowolnym czasie podczas tego okresu, w dolnej połowie wyznaczonego kanału.
Jednak, gdy spojrzymy na rynek z trochę dłuższej perspektywy niż ostatnie 15-20 lat i weźmiemy pod uwagę również analizę fundamentalną, okazuje się, że możemy znajdować się na początku wzrostu strukturalnego, który również początkującemu inwestorowi daje możliwości zwiększenia wartości środków finansowych. I rzeczywiście, wykres nr 2 ukazuje amerykański rynek akcyjny w dłuższej perspektywie czasu. Wyżej wspomniany inwestor, który mógłby już teraz realizować swoje zyski, powinien nadal inwestować w akcje, a tym samym zwiększyć rentowność swojego portfela.
Jesteśmy zatem na końcu cyklicznego ożywienia (wykres nr 1) czy na początku rosnacego rynku (wykres nr 2)? W pierwszej kolejności musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy obecny nieustanny wzrost nie wytworzył baniek cenowych w akcjach. Wykres nr 3 ukazuje zmiany cen w stosunku do zysku akcyjnego indeksu S&P500. Fioletowa przerywana linia to długoterminowa średnia z ostatnich 60 lat. Wykres pokazuje, że w ostatnich dwóch latach wzrost cen akcji doganiał długoterminową średnią wartość. Obecnie więc akcje są neutralnie wycenione, pomimo ich historycznych maksimów.
Akcje nie są drogie, jak wiele osób sądzi. Dlatego możliwość większej korekty z wykresu nr 1 traci na sile. Drugi scenariusz (początek wzrostu strukturalnego) jest bardziej prawdopodobny. Z jednej strony doszło już do częściowego przebicia kanału cenowego (patrz wykres nr 1), a z drugiej strony dane z amerykańskiej gospodarki wskazują, że miejscowa gospodarka jest przygotowana do dalszego wzrostu. Biorąc jeszcze pod uwagę ścisły związek między zyskami przedsiębiorstw i rozwojem rynku akcyjnego (wykres nr 4), polepszenie warunków gospodarczych doprowadzi również do wzrostu akcji.
Na rynku istnieje jednak wiele uzasadnionych „ALE“, a rzesza pesymistów może zacząć wymieniać powody, dlaczego ożywienie gospodarcze nie nastąpi. Ich argumentami mogą być deflacja, zła alokacja kapitału na skutek interwencji banków centralnych, deficyty budżetowe, niekorzystna sytuacja demograficzna, spadek wydajności pracy, brak zasobów naturalnych, itd. Są to argumenty, których nie należy lekceważyć. Według mnie sęk tkwi w tym, że pesymiści nie uwzględniają rozwoju historycznego i obserwują rynek z klapkami na oczach. Dlatego też w polu widzenia mają jedynie kilka ostatnich lat. Spójrzmy na całą sytuację z innej perspektywy. Na każde pytanie, które budzi wątpliwości na temat wzrostu strukturalnego, możemy spojrzeć z innej strony.
- Czy presja deflacyjna wywołuje długotrwałą stagnację? Lub stopy procentowe pozostaną na niskim poziomie przez następne kilka czy kilkadziesiąt lat?
- Czy niski poziom stóp procentowych spowoduje złą alokację kapitału? Lub odwrotnie, zmusi obecnie dobrze skapitalizowane gospodarstwa domowe oraz firmy do zwiększenie źródeł zagranicznych, które doprowadzą do wyższej aktywności gospodarczej?
- Czy obecne długi publiczne oraz deficyty budżetowe spowodują obniżenie wzrostu gospodarczego? Lub wykorzystają wpływ cyklicznego wzrostu do wzrostu bodźców fiskalnych, ponieważ cykliczny wzrost polepszy budżety publiczne?
- Czy pogarszająca się sytuacja demograficzna będzie utrudniać wzrost gospodarczy, czy dojdzie do rozluźnienia polityki migracyjnej w krajach rozwiniętych? W ten sposób ludzie z krajów rozwijających się dostaliby możliwość zwiększenia swoich dochodów i konsumpcji. Kraje rozwijające się stanowią obecnie połowę światowego PKB.
- Czy słaby wzrost wydajności pracy będzie postępować, lub czy jesteśmy na progu kolejnej rewolucji naukowo-technicznej w postaci sztucznej inteligencji, biotechnologii i robotyki?
- Czy ludzkości przybędzie surowców mineralnych, lub czy dzięki coraz bardziej efektywnemu wykorzystywaniu istniejących zasobów, odkrywaniu nowych technologii i nowych źródeł mamy ich dostatek? Ile razy słyszeliśmy już, że zabraknie ropy?
Przed podjęciem decyzji, czy jesteśmy na końcu klasycznego cyklicznego ożywienia wspieranego przez ekspansywną politykę pieniężną, czy na początku długotrwałego wzrostu strukturalnego, każdy inwestor powinien zadać sobie wyżej wymienione pytania. Problem tkwi w tym, że nikt nie może być pewien odpowiedzi, ponieważ tendencja strukturalna nie jest kwestią kilku dni lub kilku miesięcy, dlatego też decyzja zawsze zależy od inwestora i jego podejścia do ryzyka.
Michal Valentík
główny strateg inwestycyjny
Generali PPF Invest