Zaczyna się złota gorączka. Koszty wydobycia wracają do czasów ,,płukania”
Ogromny spadek cen złota w ostatnich latach zapędził przedsiębiorstwa wydobywcze w ślepy zaułek. Albo ograniczycie koszty, albo zamkniemy kopalnię. Takie słowa można było usłyszeć z ust menedżerów na całym świecie. Zarządom nierzadko udawało się ograniczyć koszty do minimum. Przestrzeń do ponownego wzrostu cen akcji otwiera się.
Cena złota osiągnęła swoje historyczne maksimum właśnie w czasie, kiedy prawdopodobnie nikt nie wątpił w obniżenie poziomu 2000 USD. Poziom 1200 USD w ostatnich miesiącach wielokrotnie opierał się. Jeśli złoto w tym roku „wzrośnie”, szczególnie skorzystają na tym właściciele kopalń. Te okoliczności zmusiły w ostatnich latach do ograniczenia kosztów wydobycia do minimum.
Wydobywać? Tak, ale tanio!
Akcjonariusze w ubiegłym roku położyli znaczący nacisk na spółki zarządzające, aby obniżyły koszty wydobycia – zakończyły nierentowne projekty, ograniczyły wydatki na badania złóż i szukały dalszych oszczędności. Całkowity koszt produkcji od 2001 do 2012 roku wzrósł prawie czterokrotnie.
Łączne koszty w gotówce obecnie wahają się nieco poniżej 800 USD/uncję. Jeśli doliczmy do tego amortyzację, koszty odsetek, podatki, nakłady przeznaczone na badania, koszty personelu oraz np. wydatki na utrzymanie poziomu produkcji, zostaje nam średnio około 1200 USD. Tendencja do obniżania kosztów będzie w tym roku kontynuowana. Pozycja przetargowa związków zawodowych i dostawców jest obecnie o wiele gorsza, spadają ceny wielu składników przyrostowych, od maszyn po związki chemiczne.
Uwaga na nacjonalizm
Nawet w przypadku obniżenia kosztów wydobycia wciąż brak aktualnych, a zwłaszcza przyszłych dopuszczalnych projektów długoterminowych. Następnym sporym ryzykiem zawsze była i będzie sytuacja geopolityczna – przede wszystkim nacjonalistyczne kroki, które zmierzają do nałożenia specjalnych podatków na mineralne bogactwa kraju, ograniczenie eksportu lub nawet upaństwowienie.
Od tego roku, na przykład, Meksyk nałożył dodatkowy podatek od zysku EBITDA, w przypadku metali szlachetnych podwyższony jeszcze o następną dopłatę oraz podatek od dywidendy dla nierezydentów.
Podobna tendencja widoczna jest niemal w całej Ameryce Łacińskiej na czele z Argentyną. Nacjonalizacja kapitału zagranicznego wydobywców złota była tematem ostatnich miesięcy w Kirgistanie.
Nie wspominając o Wenezueli, tam nacjonalizacja przebiegła już wcześniej. Powtarzająca się fala strajków i niepokojów, związana z przerwami w dostawach, towarzyszy wydobywcom południowoafrykańskim już od jesieni 2012 roku i dalej nie znalazła zadowalającego rozwiązania. Do gry wciąż wracają rozważania o ewentualnej nacjonalizacji.
Preferowanie większych graczy
Wszystkie te okoliczności świadczą o tym, że konieczny jest dokonywanie selekcji, które spółki wydobywcze mają szansę wzrosnąć więcej niż złoto. Dlatego też przy inwestycjach preferowani są bardziej znani gracze z większym poświadczonym kapitałem, silną pozycją na rynku oraz dobrą wydajnością kopalni, aczkolwiek pod-kryteriów jest o wiele więcej i w każdej każdego znajdziemy oczywiście istotne potencjalne ryzyko.
Ciekawą możliwość przedstawiają akcje spółek Barrick Gold, Goldcor i Polyus Gold. Dla tych firm wyczuwalny jest racjonalny stosunek ryzyka do potencjalnego zysku. Na ewentualnym wzroście ceny żółtego surowca powinni najbardziej skorzystać właśnie oni oraz ich akcjonariusze.
Michal Valentík
główny strateg inwestycyjny
Generali PPF Invest