Carry trade powoli wraca do łask
Na azjatyckich rynkach walutowych inwestorzy znów sięgają po strategię carry trade. Jednak w stosunku od wersji przedkryzysowej różni się tym, że waluty dobierane są w sposób bardziej wybiórczy, a głównym czynnikiem ryzyka jest duża zmienność cen, która mogłaby narazić inwestorów na potencjalne straty.
Przypomnijmy, że wspomniana strategia polega na zapożyczaniu się w walucie o niskiej stopie procentowej i lokowaniu kapitału w walutę o wysokiej stopie procentowej lub w instrumenty o wyższej stopie zwrotu. Różnica w oprocentowaniu oraz stosunek zysk/koszt zbudowanej pozycji to dla stosującego strategię potencjalny zysk, czyli „przenoszenie” (ang. carry) wartości.
Do tej pory inwestorzy chętnie nabywali wysoko oprocentowane waluty, jak australijski dolar czy indyjską rupię. Jednak ich preferencje powoli przechodzą w stronę dolara singapurskiego czy chińskiego juana. Walutą „kredytową” będzie w tym przypadku jen japoński, który znów bije rekordy i jego cena jest najniżej od pięciu lat. Duży udział w osłabieniu jena ma Bank Japonii oraz rząd japoński.
Sukcesywne obniżanie wartość jena kolejnymi pakietami stymulacyjnymi oraz wymuszenie wzrostu inflacji by pobudzić gospodarkę musiały się odbić również na wycenie waluty. Tendencję potwierdza silnie rosnąca liczba kontraktów na spadek na giełdzie w Chicago. Obecnie krótkie pozycje netto to około 130 tys. kontraktów. Z drugiej strony mamy dynamicznie rosnące notowania waluty Singapuru oraz stopniowo uwalniany kurs juana w transakcjach międzynarodowych. Niektórzy twierdzą, że obecnie udział carry trade w osłabieniu jena jest niewielki. Warto jednak zwrócić uwagę jak zachowują się odpowiednie pary walutowe. Dolar singapurski w bardzo szybkim tempie rośnie w stosunku do jena, a na parze jen – rupia indyjska już takiego ruchu nie zaobserwujemy mimo, że stopa procentowa w Indiach jest jedną z wyższych w regionie. Wynika z tego, że waluty do przeprowadzenia carry trade dobierane są starannie i tak jak SGD czy CNY oferują dość ograniczoną zmienność przy stabilnej aprecjacji kursu, a w tych wypadkach strategia typu carry bazuje na poprawiających się fundamentach gospodarek, których waluty są kupowane.
Przed kryzysem finansowym podobne ruchy były widoczne między wyceną jena do dolara nowozelandzkiego. Różnica w poziomie stóp procentowych była ogromna co powodowało przepływ ogromnych mas pieniądza w stronę Nowej Zelandii. Tamtejsza gospodarka jest na tyle mała w stosunku do ilości pieniądza w obiegu, że powodowało to poważne obawy o destabilizację lokalnego systemu gospodarczego. Obecnie widzimy wzrost kursu NZD/JPY jednak rekordowo niskie stopy procentowe nie zachęcają do przeprowadzania transakcji typu carry. Czasy się zmieniły i obecnie inwestorzy nie wykonują aż tak dużych, spekulacyjnych transakcji na rynku walutowym jak przed kryzysem. Główną obawą jest zmienność cen, która powoduje ogromne ryzyko dla powodzenia strategii carry trade. Przykładem może posłużyć rupia indyjska do dolara amerykańskiego gdy od maja do września nastąpiło skokowe osłabienie tej waluty co uwidoczniło jak brutalne może być przyspieszenie w trendzie gdy mamy sytuacja w gospodarce i jej otoczeniu jest niepewna.
Opisywana strategia działa dobrze na spokojnym rynku i teoretycznie jest dość bezpieczna, jednak gdy mamy do czynienia z tak dużą zmiennością, zyski w bardzo łatwy sposób mogą zmienić się w duże straty praktycznie w mgnieniu oka. Drugim czynnikiem, który nie pozwalał na wykorzystanie carry trade to bardzo silne zaangażowanie banków centralnych w dostarczaniu płynności by walczyć z kryzysem. Wówczas tani pieniądz szerokim strumieniem płynął na rynki akcji i obligacji, a inwestorzy nie zastanawiali się zbytnio jak wykorzystywać niewielkie różnice w oprocentowaniu podczas gdy większość banków centralnych silnie cięła stopy procentowe. Obecnie gdy coraz bardziej oczekuje się wycofywania Rezerwy Federalnej z ultra luźnej polityki monetarnej, inwestorzy znów mogą szukać okazji do zysku z ograniczonym ryzykiem i alternatywy dla napompowanych rynków akcji czy obligacji. Ryzykiem nadal będzie zmienność, ponieważ kapitał jak spłynął na rynki może zacząć się przemieszczać znów zmniejszając stabilność systemu. Dodatkowo nie wiemy dokładnie w jakiej ilości i jak szybko Rezerwa Federalna będzie zamykać „okienka płynnościowe”, a to zdeterminuje szybkość przepływu kapitału między dolarem amerykańskim i innymi aktywami. Dlatego tak długo jak na rynku istnieją bardziej zyskowne metody przeprowadzania transakcji, tak carry trade będzie ograniczone i bardzo selektywne w transakcjach na rynku forex.
Marcin Niedźwiecki,
specjalista rynku CFD i Forex,
City Index