Stracone złudzenia
Brutalne spacyfikowanie przez siły specjalne ukraińskiej milicji kijowskiego majdanu ma wymiar symboliczny. Z jednej strony pozbawia złudzeń tych wszystkich, którzy sądzili, że język łagodnej perswazji rozstrzyga o czymkolwiek w tamtejszych realiach, z drugiej dowodzi nie docenienia miejscowych realiów w Warszawie, Brukseli i Bonn.
Być może czynienie ze sprawy Julii Tymoszenko argumentu przetargowego w rokowaniach prowadzonych przez Aleksandra Kwaśniewskiego i Pata Coxa w imieniu Unii Europejskiej miało swoje uzasadnienie. Nikt jednak, kto zna uwarunkowania i strukturę ukraińskiej gospodarki nie mógł poważnie traktować żądania urealnienia stawek za energię dla odbiorców indywidualnych za poważny postulat, od którego zależy zgoda na podpisanie przez Janukowycza umowy stowarzyszeniowej.
Czy była alternatywa dla rosyjskich nacisków? Dzisiaj to pytanie retoryczne. Zabrakło zimnej oceny, pragmatycznych argumentów, konsekwentnych zachęt, wreszcie alternatywnych wobec siły rosyjskich argumentów rozwiązań. Tak w warstwie politycznej, jak ekonomicznej i handlowej.
Ukraina to kraj wielkich możliwości i ogromnego potencjału. By go wyzwolić nie wystarczą demokratyczne slogany. Przebudowy wymaga gospodarka, jej struktura, standardy negocjacyjne, wymiana handlowa. To zadanie na dekadę.
Pytanie, czy Unia ma wolę, determinację, wyobraźnię i pomysł na rozwiązanie ukraińskiego rebusa? Warszawa może w tym procesie odegrać istotną rolę, gdyż lepiej niż inni rozumiemy demokratyczne dążenia ukraińskiego społeczeństwa. Również jego rosyjskojęzycznej, jakoby bliższej kulturowo Rosji części. Otwarte pozostaje pytanie, czy stwarzy to w perspektywie szansę przezwyciężenia obustronnie bolesnego dziedzictwa naszej wspólnej historii.