Spory spadek cen. Uncja w pobliżu dołka z czerwca
Już niewiele ponad 60 dolarów dzieli kurs złota od 3-letniego minimum z końca czerwca. Posiadacze zamknęli tydzień na 3,5-proc. minusie i obecnie za uncję trzeba płacić około 1240 dolarów.
Do sporej przeceny doszło zwłaszcza w środę, tuż po publikacji minutes – czyli zapisków z październikowego posiedzenia Rezerwy Federalnej. Polityka monetarna USA po raz kolejny wpłynęła na notowania kruszcu. Jak się okazało, do ograniczenia programu luzowania ilościowego może dojść wcześniej, niż tego wszyscy oczekują. Konkretna data nie padła, jednak rynki spekulują, że będzie to ostatnie posiedzenie w tym roku – czyli grudzień. O ile pojawiające się dane gospodarcze na to pozwolą.
Nie wydaje się jednak, żeby Fed zdecydował się na taki ruch. Komunikat z posiedzenia był bardzo jastrzębi, jednak to zwolennicy ekspansywnej polityki monetarnej mają obecnie w FOMC większość. Poza tym grudniowe posiedzenie będzie ostatnim, na którym za sterami zasiądzie Ben Bernanke, więc szef Fed nie będzie chciał rozpoczynać procesu cięcia QE3, nie mogąc go później kontrolować i zakończyć. Dlatego bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, który wynika z ankiety Reutersa. Zdaniem przepytanych analityków, Fed zacznie ciąć program dopiero w marcu przyszłego roku. Jeśli więc grudniowe posiedzenie nie przyniesie scenariusza oczekiwanego przez jastrzębi, można spodziewać się wzrostów na złocie.
Inwestujący w metal skupiają się też na działaniach Europejskiego Banku Centralnego. Na ostatnim posiedzeniu Rada Prezesów, wbrew oczekiwaniom, obniżyła główną stopę procentową o 25 punktów bazowych do rekordowo niskiego pułapu 0,25 procent. Instytucja po raz drugi pozostawiła stopę depozytową na niezmienionym poziomie – czyli równym zeru. Mario Draghi zapewnił jednak, że EBC jest technicznie przygotowany, żeby wprowadzić ujemną stopę procentową. Z drugiej strony, na dalsze luzowanie polityki wciąż naciskają państwa zadłużonego Południa.
Do tej pory niewiele banków centralnych decydowało się na wprowadzenie ujemnych stóp. Taka decyzja oznacza, że banki komercyjne muszą dopłacać centralnemu za przechowanie nadmiaru środków na tak zwanych overnightach, czyli lokatach nocnych. Ujemne stopy procentowe to de facto czynnik najczęściej świadczący o fatalnym stanie w gospodarce. Oznaczają one bowiem, że banki tak bardzo boją się ryzyka, że wolą lokować pieniądze ze stratą, ale w maksymalnie bezpiecznym miejscu. Stawia to pod znakiem zapytania ostatnie doniesienia Eurostatu, z których wynika, że strefa euro recesję ma już za sobą.
Temat powrócił gównie za sprawą Mario Draghi’ego, który w zeszłym tygodniu przyznał, że przedłużający się okres niskich stóp procentowych może sprzyjać powstawaniu baniek spekulacyjnych. Wtórowali mu przedstawiciele niemieckich banków, którzy stwierdzili, że niski koszt pieniądza wcale nie musi – i właściwie nie przekłada się – na zwiększoną akcję kredytową instytucji. Z drugiej strony część z nich wcale nie jest przygotowana na taki ruch EBC, co może skutkować podwyższeniem opłat kredytów.
Wypowiedzi przedstawicieli EBC to w gruncie rzeczy dobry znak dla inwestujących w złoto. Mówią one bowiem o konieczności bardziej restrykcyjnego podejścia do prowadzonej polityki, mimo wciąż kiepskiej kondycji w gospodarce. Zapowiedzi podwyższenia kosztu pieniądza z pewnością nie będą sprzyjały tworzeniu nowych miejsc pracy, jednak krótkoterminowo umocnią euro. To zaś ma za sobą porządny spadek, głównie za sprawą wspomnianej decyzji EBC. Tymczasem traciła nie tylko waluta wspólnoty, ale też żółty kruszec. Takie zachowanie wynikało z umacniającego się w tym czasie dolara – nominowane w amerykańskiej walucie złoto stało się bowiem mniej atrakcyjną inwestycją. Obecnie wydaje się, że trend spadkowy uległ odwróceniu, co w krótkim terminie może poskutkować wzrostami cen złota. Ostatnie wypowiedzi są też dobrym znak dla graczy długoterminowych. Zawirowania w strefie euro to bowiem argument dla zwolenników inwestowania w złoto jako bezpieczną przystań.
Wojciech Kaźmierczak,
Mennica Wrocławska