Smutna Niepodległość

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Wymarzona, wytęskniona przez Pokolenia. Odzyskana za cenę ofiar. Słusznie stanowiąca przedmiot radości i dumy. Nasza Niepodległość. Złożyły się nań działania setek i tysięcy. Tu w kraju i poza jego granicami. Z wielu nurtów politycznych i ideowych. Jej emanacją 11 listopada Anno Domini 2013, były uroczystości w Krakowie, Poznaniu, Gdańsku i tysiącach innych miejsc.

Cóż z tego, skoro obraz, który poszedł z Warszawy za sprawą telewizyjnych kamer w świat, to płonąca budka w otoczeniu ambasady rosyjskiej, race przerzucane przez jej ogrodzenie – dziękować Bogu, że od strony ogrodów, wreszcie regularna bitwa pomiędzy bojówkami stadionowych bandytów i squotersami. Wszystko w blasku tęczy płonącej na Placu Zbawiciela – strażakom uniemożliwiono skuteczną akcję gaśniczą.

Absurdalność całej sytuacji najlepiej ilustruje migawka filmowa rejestrująca grupki atakujące młode drzewka zabezpieczone drewnianymi palikami, które spaja brezentowa taśma. Szczęśliwie ostały się – paliki i drzewka, które skutecznie chroniły. Nie da się tego powiedzieć, ani o organizatorach marszu, ani, co gorsza o policji. Zanim socjolodzy dokonają egzegezy opisanych wydarzeń, ocenią przyczyny bezrozumnej agresji, wskażą źródła nienawiści i zarekomendują środki zaradcze, pozwolę sobie zadać kilka pytań.

Dlaczego miasto udziela zgody na manifestacje niewiarygodnym w przeszłości organizacjom i ludziom? Dlaczego tolerujemy zasłanianie twarzy w miejscach publicznych zgromadzeń. Jak bruk i cegły znalazły się w posiadaniu zorganizowanych bojówek osłanianych przez tłum maszerujący pod egidą narodowców? Dlaczego trasa marszu okalała newralgiczny teren Ambasady Federacji Rosyjskiej? Dlaczego Państwo nie wypełnia międzynarodowych zobowiązań w zakresie ochrony eksterytorialnych przedstawicielstw krajów, z którymi utrzymujemy stosunki dyplomatyczne? Gdzie wreszcie przebiega granica pomiędzy demokratycznymi swobodami a wymogami ładu i bezpieczeństwa zbiorowego, w tej liczbie demonstrantów? Kto ponosi polityczną, a kto moralna odpowiedzialność za bieg wydarzeń? Wreszcie, czy mamy szansę pomimo wszystkich różnic, podziałów i konfliktów świętować, jeśli nie razem, to bezpiecznie i radośnie?

Smutek, zażenowanie i złość tzw. milczącej większości sprawiają, że odpowiedź na wiele z tych pytań na dzisiaj czyni naszą niepodległość szarą i smutną.