OFE: zabrane pieniądze starczą na krótko
Nie można naruszyć Stabilizującej Reguły Wydatkowej
Premier Mateusz Morawiecki już od dwóch lat zapowiadał reformę Otwartych Funduszy Emerytalnych, a konkretnie tego, co z OFE pozostało po przejęciu w 2013 roku połowy oszczędności przez państwo.
Fakt, że ostateczna decyzja zostaje podjęta na kilka miesięcy przed wyborami trudno uznać za przypadek. Rząd musi znaleźć pieniądze na zrealizowanie swoich obietnic i to w taki sposób, by zachowana została Stabilizująca Reguła Wydatkowa, określająca limit wydatków państwa.
Czytaj także: Koniec OFE. 100 proc. środków ma trafić na prywatne konta, średnio ponad 10 tys. zł
Wszyscy lubią sięgać po środki z OFE
Według danych Ministerstwa Finansów w końcu 2013 roku zadłużenie sektora finansów publicznych wynosiło 882 293,0 mln zł, zaś w końcu I kwartału 2014 782 104,7 mln zł.
Ten spadek o ponad 100 mld zł wynikał rzecz jasna z umorzenia obligacji, będących w portfelach uczestników OFE. Tym samym dług w relacji do PKB obniżył się z 53,2 % do 48 %.
W końcu I kwartału 2016 roku dług sektora finansów publicznych wyniósł 899 250,3 mln zł i był o 17 mld wyższy niż przed umorzeniem obligacji. W końcu 2016 roku dług w relacji do PKB wyniósł 51,9 %. To, że w kolejnych latach rósł wolniej, a w relacji do PKB spadał było wynikiem przede wszystkim przyspieszenia wzrostu PKB, które przekładało się na wyższe dochody budżetowe.
Teraz rząd zarobi podwójnie
Na obecnej „reformie” OFE rząd zarobi podwójnie. Wzrosną bieżące dochody, a tym samym obniżony będzie deficyt, a jednocześnie przejęcie części oszczędności przez Fundusz Rezerwy Demograficznej (FRD) spowoduje obniżenie długu publicznego.
Operacja ma być rozłożona na 2 lata. Im więcej uczestników OFE zdecyduje się na „prywatyzację” swych oszczędności i zapłacenie 15 % podatku, tym większy będzie bieżący zysk budżetu, który w skrajnym wypadku może wynieść (przez 2 lata) 24 mld zł.
Im mniej się na to zdecyduje, tym bardziej spadnie dług publiczny. Oszczędności, które w większości są ulokowane w akcjach zostaną przejęte przez FRD i w ten sposób dług państwa netto się obniży.
Co więcej, środki FRD, które w teorii mają być wykorzystane w przyszłości do wzmocnienia systemu emerytalnego, mogą być wykorzystywane na bieżące cele Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, co oznacza finansowanie bieżących potrzeb państwa.
A na końcu wzrosną podatki…
Nie wiadomo, jaka część uczestników OFE zdecyduje się na przesunięcie swych oszczędności do IKE, a jaka wybierze ZUS. W obu przypadkach rząd zyska środki, umożliwiające wzrost bieżących wydatków.
Przykład poprzedniej „reformy” OFE pokazuje, że środki te szybko się wyczerpują. Kłopot bowiem w tym, że zyski dla budżetu, spowodowane likwidacją OFE będą jednorazowe, a właściwie dwuletnie, natomiast wzrost wydatków, wynikający z ustaw już przyjętych i zapowiedzianych będzie trwały i wystąpi w każdym roku.
Ten wzrost nie ma pokrycia w stabilnych dochodach budżetowych, co oznacza, że wcześniej czy później dla jego sfinansowania konieczny będzie wzrost podatków.
Wszystkie środki z OFE na prywatne konta, dobry ruch dla PPK i gospodarki