Niemcy już wiedzą, kiedy zamkną ostatnią elektrownię węglową

Niemcy już wiedzą, kiedy zamkną ostatnią elektrownię węglową
Fot. stock.adobe.com/whitelook
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Klamka zapadła, przynajmniej na szczeblu ekspercko-politycznym. 28-osobowa tzw. Komisja Węglowa (Kohlekommission) 26 stycznia przyjęła raport postulujący, by do roku 2038 wyłączyć w Niemczech wszystkie elektrownie węglowe; a jeśli się da, to nawet trzy lata wcześniej.

#OlafScholz minister finansów #RFN: Organizujemy całkiem na nowo zaopatrzenie w energię państwa przemysłowego jakim są #Niemcy @MinEnergii @Odnawialny

Ostatnia kopalnia węgla kamiennego już zamknięta

Choć w grudniu 2018 roku zamknięto ostatnią kopalnię węgla kamiennego, w Bottrop w Zagłębiu Ruhry, dalej wydobywa się węgiel brunatny, a elektrownie na oba rodzaje węgla produkują ponad 45 gigawatów prądu. Redukcja ma przebiegać szybko, ale planowo: już w 2022 roku od sieci mają być odłączone elektrownie wytwarzające 12,5 gigawatów. W roku 2030 „pod parą” mają pozostać tylko zakłady o mocy 17 gigawatów, nie licząc jednostek rezerwowych.

Zamykanie w tym tempie elektrowni węglowych ma w pierwszej kolejności służyć celom klimatycznym. Niemcy chcą do roku 2020 ograniczyć emisję gazów cieplarnianych o 40 proc. od poziomu z roku 1990. Cel do roku 2030 jest jeszcze ambitniejszy: redukcja emisji o 60 proc.

40 mld euro na zniwelowanie skutków rezygnacji z węgla

Odchodzenie od węgla, czyli jak mówią Niemcy „wysiadka” z niego (Kohleausstieg), będzie mieć daleko idące implikacje gospodarcze i społeczne i członkowie komisji przewidzieli tu wspomagające działania.

Przede wszystkim  to 1,3 mld euro rocznie pomocy z budżetu centralnego na konkretne projekty w regionach wydobycia węgla brunatnego po zamknięciu tamtejszych kopalń odkrywkowych. Do tego 0,7 mld rocznie do swobodnego dysponowania przez miejscowe władze na rozwój gospodarki. Globalną pomoc oszacowano na 40 miliardów euro przez 20 następnych lat.

Pomoc dla przemysłu i gospodarstw domowych

Rząd federalny ma już do końca kwietnia propozycje Komisji Węglowej  ująć w formę ustawową. Zostanie też zawarty tzw. Traktat Państwowy (Staatsvertrag), wiążący przyszłe rządy.

Restrukturyzacja ma przebiegać możliwie mało dotkliwie, dla wszystkich. Gospodarstwa domowe i małe firmy powinny od 2023 roku dostać rekompensaty za droższy prąd w postaci mniejszych opłat za przesył (koszt: dwa miliardy euro rocznie).

Energochłonne gałęzie przemysłu zostaną trwale uwolnione od kosztów zakupu praw emisyjnych CO2, przerzucanych na nie przez koncerny energetyczne. Obecne odciążenie przemysłu obowiązuje do roku 2020 i ma być przedłużone i może nawet poszerzone; dotychczasowy koszt: 300 milionów euro rocznie. Z kolei  koncerny energetyczne dostaną odszkodowania za zamknięcie elektrowni.

Zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego mają służyć dokładniejsze testy obciążeniowe (Stresstests). Szybciej mają też powstawać elektrownie gazowe  i produkujące energię odnawialną. Wystarczająca liczba elektrowni węglowych pozostanie w gotowości jako rezerwa energetyczna.

Pracownicy zamykanych przedsiębiorstw w wieku od 58 lat dostaną rekompensaty na czas przejściowy do emerytury oraz wyrównanie emerytury do kwoty należnej po pracy w górnictwie. Koszt: ok. pięciu miliardów euro.

Objęte zmianami rewiry znajdują się w Nadrenii Północnej-Westfalii na zachodzie Niemiec oraz w trzech landach wschodnich, w Brandenburgii, Saksonii i Saksonii-Anhalt; pracuje tam ponad 20.000 ludzi, a z elektrowniami i zakładami współpracującymi z tym sektorem 70.000.

 

Bolesna rezygnacja z węgla brunatnego

Kopalnie i elektrownie na wschodzie zatrudniały w czasach NRD-owskich koło dwustu tysięcy ludzi. Znajdują się one blisko naszych granic, np. w Łużycach (Lausitzer Revier), gdzie koncern LEAG ma cztery kopalnie odkrywkowe, Jänschwalde i Welzow Süd w Brandeburgii oraz Nochten i Reichwalde w Saksonii. Zaopatrują elektrownie Jänschwalde, Schwarze Pumpe i Boxberg.

W NRD rejony wydobycia węgla brunatnego, gdzie ochrona środowiska była na poziomie zerowym, uchodziły za przykład i symbol bezwzględnej eksploatacji środowiska naturalnego przez autorytarny reżim. W ogóle opalanie węglem brunatnym, jednym z niewielu bogactw naturalnych w NRD było powszechne i np. Berlinie Wschodnim czułem ten specyficzny „enerdowski” zapach. Po zjednoczeniu część terenów rekultywowano, powstały sztuczne jeziora i obszary wypoczynkowe. Uzdrawianie przyrody to zadanie na dziesięciolecia, ale z kręconych tam filmów krajoznawczych widać, że postępuje i są efekty.

Minister gospodarki Peter Altmeier (CDU) zapewnił, że odejście od węgla nie zagrozi bezpieczeństwu energetycznemu kraju. A także – dodał – „osiągniemy cele klimatyczne na rok 2030”.

Minister finansów Olaf Scholz (SPD): „Organizujemy całkiem na nowo zaopatrzenie w energię państwa przemysłowego jakim są Niemcy”.

Dyrektor Greenpeace-Deutschland Martin Kaiser skrytykował zbyt odległy jego zdaniem termin odejścia od węgla, ale – jak dodał – „po latach klimatyczno-politycznego letargu Niemcy przynajmniej się ruszyły”.

Związki zawodowe też zadowolone

Zadowolony był także Michael Vassiliadis, przewodniczący Związku Zawodowego Górnictwa, Chemii, Energii (Gewerkschaft Bergbau, Chemie, Energie – IG BCE). Pochwalił m.in. wykluczenie zwolnień grupowych i wcześniejsze wyrównania emerytalne. (Kaiser i Vassiliadis byli członkami Komisji Węglowej).

Po to, żeby wszyscy lub prawie wszyscy byli usatysfakcjonowani lub „tylko” zadowoleni trzeba było długo i wnikliwie debatować – w prawdziwie niezależnej komisji ekspertów, polityków, biznesmenów, związkowców. A i cel musiał być jasny – czyste powietrze i wyższa jakość życia. Niemcy jak to Niemcy planują długofalowo.