Amerykanie mają Obamę, my czekamy na RPP
We wtorek, w oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń finansowo-politycznych obraz rynku głównej pary walutowej znacząco nie zmieniał się, niemniej niepewność wciąż ciążyła wspólnej walucie. W tym tygodniu mamy bowiem poznać wynik wyborów prezydenckich w USA (według ostatnich nieoficjalnych danych B.Obama zwyciężył nad M.Romneyem dzięki wygranej w kilku kluczowych "swing states"), nad rynkami nadal ciąży wątek grecki (wczoraj rozpoczął się w Atenach paraliżujący 48-godzinny strajk, a dzisiaj parlament będzie głosował kluczowy pakiet oszczędnościowy), nadal też inwestorzy zerkają na Hiszpanię w kontekście przyszłotygodniowego spotkania Eurogrupy (rynek może zacząć ponownie spekulować, co do ewentualnych planów międzynarodowej pomocy dla tego kraju).
Atmosfera jest zatem nadal napięta, a publikowane kolejne dane makroekonomiczne również nie mogą poprawiać nastrojów. Indeks PMI, obrazujący aktywność sektora usług w strefie euro, spadł w październiku do 46,0 pkt z 46,1 pkt we wrześniu. Jest to zatem najniższy odczyt od lipca 2009 roku. Analitycy prognozowali, że indeks wyniesie 46,2 pkt, tak jak wskazywał odczyt wstępny. Z kolei zamówienia w przemyśle Niemiec spadły we wrześniu o 3,3% w ujęciu miesięcznym wobec spadku o 0,8% w sierpniu. Rynek szacował spadek zamówień w skali 0,5%. Wyraźnie widać, że lokomotywa ciągnąca Euroland wyraźnie wyhamowuje. Zarówno rządy, jak i konsumenci w strefie euro redukują wydatki, co zmniejsza popyt na niemiecki eksport. W rezultacie nastroje w biznesie są obecnie najgorsze od 2,5 roku. Niemniej Niemcy i tak lepiej radzą sobie z kryzysem zadłużeniowym niż inne kraje ze strefy euro i choć w krótkim terminie prognozy dla niemieckiej gospodarki są raczej słabe, to w dalszej perspektywie są szanse na ożywienie. Tymczasem, nastrojów również nie poprawiły, ale też pozostały bez wpływu na rynek wtorkowe kolejne dane z Wielkiej Brytanii. Po słabym wydźwięku PMI, wczoraj poznaliśmy dynamikę produkcji przemysłowej, która spadła we wrześniu o 1,7% m/m i 2,6% r/r.
Podczas sesji azjatyckiej, w reakcji na pierwsze wyniki z wybranych stanów wskazujące na wygraną B.Obamy, euro/dolar zareagował umiarkowanym wzrostem. Kurs EUR/USD wspiął się w okolice 1,288. Piłka wciąż pozostaje jednak w grze stąd rynek spokojnie podszedł do tych pierwszych szacunków. Wszystko wskazuje jednak na to, że B.Obama pozostanie prezydentem USA przez drugą kadencję. Jeśli rzeczywiście przysłowiowo utrzymałby on stołek oznaczałoby to kontynuację polityki luzowania monetarnego jaką przez ostatnie lata prowadził B.Bernanke. Niemniej bez względu na to kto zasiądzie w Białym Domu, czekać go będzie batalia o przyszłoroczny budżet i ten temat będzie teraz przewodni dla rynków finansowych. Jeśli wkrótce nie zostanie wypracowane porozumienie w kwestii oszczędności, od Nowego Roku mogą automatycznie wejść w życie podwyżki podatków i cięcia wydatków (tak zwany „klif fiskalny”), które mogą ponownie pogrążyć USA w recesji.
Układu sił na rynku głównej pary walutowej jak na razie nie zmienił się znacząco. Z technicznego punktu widzenia kurs EUR/USD obecnie znajduje się poniżej, choć bardzo blisko 200-dniowej średniej ruchomej, oscylując w okolicach 1,28. Kolejne silne wsparcie wyznacza poziom 1,274 USD będący 32,8% zniesieniem Fibonacciego budowanego na lipcowo-wrześniowej aprecjacji euro wobec dolara (dane tygodniowe). Średnioterminowo nie wykluczamy spadku euro nawet w okolice 1,25-1,26 USD. Nie najlepiej wspólnej walucie wróży obecna sytuacja indeksu S&P500 ze względu na wysoką ich korelację (0,65% przy dziennej, jednomiesięcznej zmianie procentowej kursu i indeksu oraz blisko 0,50% dla trzymiesięcznej). Technicznie indeks zszedł poniżej krótkoterminowej linii wsparcia, co sugeruje, że jego rajd w dół może jeszcze nie dobiegać końca.
Wtorek nie był jednak najgorszym dniem na rynku akcji w USA. Wyborcza sesja miała silnie optymistyczny przebieg, co spowodowało, że drugi dzień z rzędu rosły indeksy. Ostatecznie na koniec dnia wskaźnik Dow Jones wzrósł o 1,02%, S&P500 zyskał 0,78%, zaś Nasdaq Composite zwiększył dotychczasowa wartość o 0,41%. W kraju też obyło się bez większych zmian. Złoty pozostaje w konsolidacji, od dołu ograniczonej wsparciem na 4,10 zaś od góry strefą oporów 4,125-4,13. W środę od rana waluta nasza lekko zyskuje na wartości, jednak w ciągu dnia może się to zmienić. Dzisiaj poznamy decyzję RPP w sprawie stóp procentowych. Nawet mniej gołębi niż wcześniej oczekiwano komentarz może silnie nie wspomóc naszej waluty, która ?wpatrzona? jest w euro/dolara i tak jak on czeka na nowe, kluczowe informacje. Jedynie obniżka większa niż oczekiwane 25 pb mogłaby silnie osłabić złotego. W środę opublikowane zostaną też dane o produkcji przemysłowej w Niemczech (prognoza: spadek o 0,5%) i sprzedaży detalicznej w strefie euro (prognoza: spadek o 0,1% m/m). Trudno jednak oczekiwać, by to one wyznaczyły kierunek na rynku.