Inwestorzy oczekują na wybory w Grecji, dane makro nie sprzyjają pozytywnym nastrojom
Rynek w ostatnim czasie przeżywa huśtawkę nastrojów, głównie z powodu problemów Hiszpanii i tamtejszego sektora bankowego. W ostatni weekend inwestorzy spekulowali na temat pakietu pomocowego, który miał zasilić płynność hiszpańskich banków, a następnie taka pomoc stała się faktem. Wielkość pożyczki została wstępnie oszacowano na 100 mld euro, jednak konkretna kwota miała zostać podana po zakończeniu audytu w tych bankach, które pomocy potrzebują najbardziej.
Inwestorzy zareagowali bardzo optymistycznie na otwarciu rynków terminowych, generując dużą „lukę hossy”, jednak stopniowo, w miarę jak do gry wchodziły kolejne rynki, luka ta była niwelowana przez spadające notowania. Pod dużym znakiem zapytania stanął koszt takiej pożyczki i jej dokładne pochodzenie. Inne kraje, jak Irlandia czy Grecja, zaczęły mieć wątpliwości, czy na pewno warunki pomocy dla Hiszpanii są podobne to tych, jakie zostały im wcześniej zaproponowane. W mojej opinii, właśnie dlatego pojawiła się taka negatywna reakcja na teoretycznie dobre wiadomości.
Jeśli mowa o Grecji, to informacje napływające z tego kraju są kolejną bolączką inwestorów. Rynek oczekuje w napięciu na wybory, które odbędą się już jutro, a wyniki głosowania mogą przybliżyć Grecję do uzyskania płynności finansowej lub wyjścia ze Strefy euro. Tego ostatniego scenariusza najbardziej obawia się rynek, chociaż zdarzają się inwestorzy, którzy wręcz liczą na rozpad unii walutowej i twarde lądowanie gospodarek europejskich. Brak dla wiary w stabilność gospodarki Hiszpanii wykazała w środę agencja ratingowa Moody’s, która ponownie obcięła wiarygodność kredytową tego kraju z A3 do Baa3, z perspektywą negatywną i możliwością dalszych obniżek.
Jeśli weźmiemy pod uwagę realne dane płynące z gospodarek, to znów możemy mówić o niepewnej sytuacji i niejednoznacznych odczytach z gospodarek europejskich. Z jednej strony, produkcja przemysłowa we Francji zaskoczyła pozytywnie, notując 1,5% wzrost w stosunku do poprzedniego miesiąca. Z drugiej strony Wielka Brytania wykazała spowolnienie w produkcji i przemyśle, podobnie jak tożsame wskaźniki dla całej Unii Europejskiej.
Powodem ostatnich spadków na giełdzie amerykańskiej mogły być słabe dane o sprzedaży detalicznej w USA. Niestety kolejny miesiąc z rzędu rynek amerykański boryka się z gorszą od oczekiwań aktywnością konsumentów. Inflacja jest szczególnie ważnym czynnikiem w kontekście działań Rezerwy Federalnej USA (Fed). Presja inflacyjna do tej pory nie była tak silna, jak zakładał rynek, ale warto także wspomnieć o negatywnym oddziaływaniu czynnika deflacyjnego, czyli spadku cen. Takiego obrotu sprawy właśnie obawia się Fed, gdyż deflacja jest równie negatywnym zjawiskiem, co nadmierna inflacja, jaka może się pojawiać przy walce o stabilny wzrost gospodarczy.
W mojej opinii już na kolejnym posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) w dniach 19-20 czerwca można spodziewać się decyzji w tej sprawie, chociaż prawdopodobieństwo kolejnego szeroko zakrojonego programu luzowania ilościowego w polityce monetarnej jest bardzo małe. W tej kwestii spodziewałbym się raczej przedłużenia selektywnego skupu papierów dłużnych o dużo mniejszym zasięgu lub braku interwencji ze strony Fed. Warto śledzić charakterystyki rozwoju amerykańskiej gospodarki, od których Rezerwa Federalna uzależnia podejmowanie kolejnych działań.
Analizując amerykański rynek akcyjny, szczególnie pod kątem analizy technicznej, indeks S&P 500 od szczytów na poziomie 1420 pkt. porusza się w kanale spadkowym. W mojej opinii zdecydowane przełamanie zakresu 1330-1335 pkt. może zainicjować silniejszą falę wzrostową, natomiast przełamanie 1290 pkt. i niżej spowoduje dalsze utrzymanie się cen w zakresie kanału spadkowego.
Marcin Niedźwiecki
specjalista rynku CFD i Forex
City Index