Granice wyobraźni
Frank Szwajcarski szybował w kierunku niewyobrażalnego zdawałoby się poziomu 4 PLN w tempie, które jeszcze niedawno zdawało się nie do pomyślenia. Dzisiaj pytanie brzmi nie czy, lecz kiedy kolejna magiczna granica 4,50 PLN zostanie przekroczona.
Ten stan rzeczy nie ma nic wspólnego z kondycją naszej waluty narodowej, czy gospodarki, która w świetle ostatnich informacji na temat deficytu budżetowego zdaje się mieć nieźle. W stosunku do dolara i euro kurs złotówki zachowuje podziwu godną stabilność, co może potwierdzać słowa premiera, że dysponujemy buforami niezbędnymi do wytrzymania kolejnej fali kryzysu. Brzmi dobrze, zwłaszcza przed wyborami, ale nie łudźmy się, ze sami możemy cokolwiek w zglobalizowanej gospodarce. Giełdy w Londynie, Paryżu i Frankfurcie reagują spadkami nie na sytuację w strefie euro, lecz w największej gospodarce światowej, czyli w USA. To NYSE wyznacza dzisiaj rytm notowań europejskich centrów gospodarczych i finansowych.
Pytanie jak długo jeszcze gospodarka amerykańska zechce dźwigać to brzemię, bo ucieczka inwestorów do CHF już dawno przekroczyła poziom racjonalnego wyboru. Kto jednak twierdzi, że wybory w gospodarce pozostają racjonalne, pielęgnuje niczym nieuprawnione złudzenia. Epatowanie długiem amerykańskim, który w odróżnieniu od zadłużenia gospodarek europejskich da się spłacić w realnej perspektywie, jest tego najlepszym dowodem. Tu jednak wkraczamy bardziej w sferę polityki niż ekonomii, zatem puenty nie będzie…