Minister Sikorski mówił jak przywódca UE, koncentrując się na potrzebnych reformach
Podobnie jak Aleksander Smolar i niektórzy inni polscy oraz zagraniczni politolodzy i komentatorzy, uważam berlińskie wystąpienie naszego ministra spraw zagranicznych za wyjątkowo cenne, niewątpliwie najważniejsze - jak dotąd - w okresie polskiej prezydencji i bodaj najważniejsze w odniesieniu do relacji polsko-europejskich od czasu wstąpienia Polski do UE. Tylko w okresie kryzysu politycy i państwa maja szansę na wykazanie się strategicznym talentem. Ani prezydent Bronisław Komorowski, ani inni politycy tej szansy jednak dotąd nie wykorzystali.
Propozycje Sikorskiego nie są jakieś rewolucyjne, wynikają wprost z troski o dobre i szybkie wyjście z obecnych zawirowań w strefie euro. Kilka z tych propozycji ma charakter oczywistych poprawek w funkcjonowaniu dotychczasowych instytucji (mniejszy Parlament Europejski z jedną siedzibą, dużo mniej komisarzy UE, przewodniczący Rady UE równocześnie szefem Komisji UE). Jedna propozycja ma ważny charakter symboliczny o potencjalnie znaczących skutkach politycznych: wybory europosłów częściowo w oparciu o klucz partyjny, ponadnarodowy, w skali całej UE. Tym niemniej, PE pozostanie nadal instytucją mało znaczącą. W sprawach fiskalnych narodowe parlamenty i rządy będą mieć nadal głos zasadniczy. Druga propozycja ma bezpośredni związek z obecnym stanem zamieszania i wręcz kryzysu.
Jest to propozycja dużo ściślejszej niż dotąd „koordynacji” narodowych polityk fiskalnych na bazie Traktatu z Maastricht oraz propozycja efektywnych metod „dyscyplinowania” krajów członkowskich UE w celu ścisłej realizacji tego traktatu. Te propozycje mają kluczowe znaczenie. Obie są wysuwane od jakiegoś czasu przez wielu ekonomistów europejskich, także polskich. Sam traktat wymaga rozszerzenia o reguły dotyczące całkowitego (państwowego i prywatnego) zadłużenia zagranicznego oraz maksymalnego deficytu obrotów bieżących.
Czymś nowym, w przemówieniu Sikorskiego na ten temat, było mocne poparcie ze strony ważnego ministra polskiej prezydencji dla tych propozycji, mocniejsze niż w dotychczasowych wystąpieniach prezydenta Komorowskiego, premiera Tuska czy ministra Rostowskiego. W odróżnieniu od tych trzech polityków, minister Sikorski koncentrował się na potrzebnych reformach, nie uprawiał wiecowej polityki spektakularnych gestów, także nie wzywał Niemców kolejny raz do solidarności, na które to wezwania ich przywódcy reagują jak byki na czerwoną płachtę. Nie występował w interesie krajów basenu Morza Śródziemnego, czy tylko w interesie Polski. Mówił jak przywódca UE, którym przecież prezydencja jest, czy być powinna, o zmianach instytucjonalnych, potrzebnych w długofalowym interesie wspólnym całej Unii.
Prof. Stanisław Gomułka
główny ekonomista BCC