Testy i gesty
Szczyt przywódców państw strefy euro rozłożony na dwa mityngi wzmocnione dodatkowo spotkaniem Rady Europejskiej w pełnym - pod przewodnictwem polskiej prezydencji - składzie dwudziestu siedmiu państw członkowskich dowiódł, że symboliczne gesty mają w polityce praktyczne znaczenie. Nie myślę zresztą o powitaniu Angeli Merkel przez Donalda Tuska, który familiarno-zażyłe cmoknięcie w policzek zastąpił znamionującym respekt i uszanowanie pochyleniem ku dłoni pani Kanclerz.
Piszę o pochyleniu w kontraście do innego polskiego polityka, który w sytuacjach publicznych całuje w dłoń wszystkie napotkane kobiety wyrywając im przy tym obręcz barkową. Prasa niemiecka fakt odnotowała na pierwszych stronach sobotnich wydań. Tym co znacznie istotniejsze jest w odniesieniu do niemieckiej polityk – niech mi feministki wybacza męską formę – uzyskanie mocnego mandatu parlamentu pozwalającego nazywać rzeczy po imieniu i rekomendować rozwiązania tyleż bolesne, co konieczne.
W tym samym czasie Nicolas Sarkozy recenzując decyzję – nieuprawnioną jego zdaniem – przyjęcia Grecji do strefy euro, przypomniał, że kto inny sprawował wtedy ster rządów. Dowiódł jedynie bezsilności i frustracji, podobnie, kiedy wcześniej łajał Davida Camerona. Czyżby Francuz negował zasadę konsensu, a może legalizmu i ciągłości?!
Tak czy inaczej redukcja greckiego długu stanie się faktem, ale pytanie o to, jak banki zrekompensują wynikające stąd straty czeka na odpowiedź. Tu jednak wkraczamy już, że powtórzę za prof. Dariuszem Filarem w sferę realną.